Problemem nie było to, że mój tata nie potrafił dotrzymywać słowa. Problemem była moja niezdolność do patrzenia na sprawy z mądrzejszej perspektywy. Patrząc wstecz, ta sytuacja pokazała, że tata rozumiał coś, co ja dopiero powinienem załapać: Czas ma znaczenie. … Pewne rzeczy, które Bóg dał nam w naszym duchu, mogą być zablokowane i nie doświadczane w naszym umyśle, emocjach i ciałach.

„Ale obiecałeś!” błagałem mojego tatę, używając mojej, jak sądziłem, ostrej jak brzytwa logiki 12-latka przeciwko jego 32-letniemu rozsądkowi, kryjącemu się w zamglonym spojrzeniu ojca. Na pewno się ugnie. Na pewno go to zmęczy. Na pewno w końcu się zgodzi kupić mi ten nowy rower.
Tata obiecał mojemu bratu i mi nowe rowery, ale jakoś nie nadeszły. Wyraźnie pamiętałem jak poszedł z nami do sklepu i stał z boku, kiedy biegaliśmy jak nakręcone szczeniaczki i wskakiwaliśmy na każdy rower w sklepie. „Ten, tato! To ten chcę… nie, nie, czekaj! Ten!” (…) Wiedziałem, że ten rower, Blue Rider 3000 (na który się w końcu zdecydowałem), zabierze mnie na ulice, których wcześniej oko ludzkie nie widziało, z prędkością o jakiej nikomu się nie śni. Tata na pewno musiał rozumieć, że właśnie tego potrzebowałem na nadchodzące lato.
Zauważywszy mój niekontrolowany zachwyt ze znalezienia „Tego Jedynego”, mój tata podszedł, żeby wypróbować ten niezwykły okaz sztuki fabrycznej. „Tak. Masz rację!” powiedział, przytakując ze zrozumieniem i nie spuszczając z niego wzroku. „To jest dobry rower. Mama i ja moglibyśmy pewnie się naradzić i któregoś dnia go kupić… wiesz, w końcu idą twoje urodziny i tak dalej”.
Wypowiedział magiczne słowa. Moje urodziny były lada chwila, a mój brat miał je później (on też wybrał swój wymarzony pojazd dwukołowy). Dla mnie to była załatwiona sprawa. Bez powiedzenia tego wyraźnie, tata przyrzekł nam obu prezent nad wszelkie urodzinowe prezenty.

Obietnica to powszechnie akceptowane zobowiązanie słowne. Jest zapewnieniem, że to co mówisz się stanie, jest przysięgą, która daje ci gwarancję na przyszłość. Jeśli obietnica nigdy nie zostanie spełniona, to wówczas, taki nierzetelny obiecujący zostanie dla kogoś „naznaczony”. Szczególnie dla dziecka nie ma nic gorszego niż niewypełniona obietnica. Rani ona serce i zostawia skazę w pamięci. Kiedy tata nie kupił mi roweru na urodziny, byłem całkowicie rozbity. Jednak problemem nie było to, że mój tata nie potrafił dotrzymywać słowa. Problemem była moja niezdolność do patrzenia na sprawy z mądrzejszej perspektywy. Rowery, które w końcu dostaliśmy na Gwiazdkę, były wielkim wyrzeczeniem dla rodziców, biorąc pod uwagę skromną pensję mojego ojca. Patrząc wstecz, ta sytuacja pokazała, że tata rozumiał coś, co ja dopiero powinienem załapać: Czas ma znaczenie.
Jest to bolesna lekcja dla dziecka. Chcemy, żeby coś działało tak, jak my chcemy i lepiej wcześniej, niż później (albo najczęściej „teraz”). Ale, tak serio, czy z dorosłymi jest inaczej? Chcemy Boga działającego jak mikrofalówka, wiary instant (przygotowującej nam dary błyskawicznie), odpowiedzi, których niebiańska obsługa klienta udziela natychmiast. A kiedy trzeba uzyskać odpowiedź na boskie obietnice – przynajmniej na te niespełnione – czasami wykazujemy się dziecinną nieufnością, a nie prostą wiarą dziecka.
Kiedy chodzi o zdrowie emocjonalne, uzdrowienie fizyczne, wolność od uzależnień lub nawyków, w przypadku obietnicy tak prostej jak „proś, a będzie ci dane”, do pewnego stopnia wszyscy kiedyś czuliśmy jakby Bóg trochę przesadził. Bez względu na to czy to przed sobą przyznajemy, większość z nas kwestionowała albo naszą zdolność słyszenia Jego głosu lub też Jego chęć udzielenia nam odpowiedzi (lub obie te zdolności). Zastanawialiśmy się czemu nasze doświadczenia nie pokrywają się z Jego obietnicami i zapewnieniami. (…)
Prawda jest taka – i jest to coś, z czego wielu chrześcijan nie zdaje sobie sprawy: Obietnice z Pisma nie manifestują się automatycznie, kiedy przychodzimy do Chrystusa. Ta prawda jest punktem wyjścia dla naszej wspólnej podróży po tym temacie. Chcemy czasem „skusić” ludzi, by przyjęli Chrystusa i zapewniamy ich, że kiedy wyznają Go Panem, On po prostu „przejmie kontrolę” nad ich życiem tak, że wszystko automatycznie się zmieni. Ale chociaż wszystkie Boże obietnice są prawdziwe i mają zdolność się wypełnić, nie wydarzą się „tak po prostu”, ani też nie spadną nagle z nieba. (…) Jest to smutne, ale prawdziwe. Można być już chrześcijaninem i ciągle mieć pełno pychy, egoizmu, strachu, chciwości lub innych problemów. Wiele osób je ma.
Jest droga do tego, by łamać każdy niezdrowy zaklęty krąg, uzdrowić każdą ranę, przezwyciężyć każdy grzech, doświadczyć pełni i wypełnienia każdej obietnicy oraz stać się tym, kim Jego Słowo mówi, że jesteśmy. W skrócie jest to:
(1)    Zrozumieć co Jezus dla nas wywalczył
(2)    Zrozumieć zasady rządzące tymi darami
(3)    Zastosować te zasady przez posłuszeństwo i wiarę – co też dogłębnie zbadamy.

 

Zdaję sobie sprawę, że to znaczy, że spełnienie bożych obietnic tak naprawdę może zależeć od nas. I nie podoba mi się to równie mocno, co tobie. Ale jest to wciąż prawda. Boża miłość jest bezwarunkowa – Jego dary i owoce naszego zbawienia już nie. Paweł powiedział do Tymoteusza „staczaj dobrą walkę wiary; pochwyć życie wieczne, do którego jesteś powołany” (1 Tym 6:12). Zdaje się to sprzecznością, gdy osobie już zbawionej mówi się, by „schwyciła” życie wieczne, czyli coś co już powinna mieć. Jedyną możliwą interpretacją jest to, że pewne rzeczy, które Bóg dał nam w naszym duchu, mogą być zablokowane i nie doświadczane w naszym umyśle, emocjach i ciałach. Musimy się nauczyć jak je schwycić przez wiarę i wprowadzić w życie na podstawie zasad biblijnych, które rządzą dziedziczeniem rzeczy, których Bóg nam już powierzył. Musimy stać się tymi, którymi naprawdę jesteśmy! Możemy to zrobić. To nie jest skomplikowane i Duch Święty ci w tym pomoże. (…)

Pewnego razu dwie kobiety, należące do najbliższych przyjaciół Jezusa – Maria i Marta – zakwestionowały jego czas działania. Ich brat, Łazarz, zmarł. Obie wiedziały, że Jezus potrafił go uzdrowić… Ale Jezus się nie spóźnił. Miał inny plan. Większy niż uzdrowienie. Choć Łazarz nie żył już 4 dni, Jezus zbliżył się do grobu i powiedział: „Usuńcie kamień” (Jana 11:39). Marta wstrząśnięta natychmiast wykrzyknęła: „Panie! Ale już cuchnie…” (w.39). Jezus nie bał się odoru śmierci. Wiedział, że życie, które jest w Nim jest mocniejsze niż śmierć w tym grobie. (…) I tak wskrzesił Łazarza z martwych.
Możesz myśleć, że jest już za późno na twój przełom, że Bóg po prostu nie zadziałał i nie zadziała dla Ciebie. Być może w środku czujesz, że moc śmierci jest tak silna, że nie jesteś w stanie już żyć. Ale Jezus ma inne plany i czeka z mocą zmartwychwstania, żeby odwrócić tę niszczycielską moc, która złożyła cię do grobu. Jego serce jest takie samo jak 2 tysiące lat temu i nim z tobą skończy ty też usłyszysz słowa, które pragnąłeś usłyszeć: „Wstań i wyjdź z grobu!”

 

książka: “Becoming who You are” Dutch Sheets – fragmenty

tłumaczenie: otwarteniebo24.pl

Źródło zdjęcia: morguefile.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *