Popatrzmy więc jeszcze raz na wersety 21-22. „A dwanaście bram, to dwanaście pereł; a każda brama była z jednej perły. Ulica zaś miasta, to szczere złoto, jak przezroczyste szkło. Lecz świątyni w nim nie widziałem; albowiem Pan, Bóg, Wszechmogący jest jego świątynią, oraz Baranek.” Czego zatem nie mamy w ostatecznym obrazie? Nie ma w nim świątyni – jako budowli. (…) Bóg mnie tym wprawił w szok 8 lat temu. Pytałem się Go: „Jak to możliwe? Jak możemy rozumieć Kościół, nie mając świątyni jako budowli?” Bóg mi odpowiedział: „To jest bardzo proste! Ja nie potrzebuję świątyni. Ja mam Moich ludzi i to oni są Moją Świątynią (1 Kor 3:16). To jest miejsce, w którym chcę składać Swą Obecność.” Aby jednak tę Świątynię utrzymać musisz wierzyć, że Bóg jest w Tobie silny bez względu na miejsce, w którym się znajdujesz. Muszę wierzyć, że tu, w moim wnętrzu, Bóg jest silniejszy niż w jakimkolwiek innym fizycznym miejscu. 

Wróćmy do tematu stanu Kościoła. Czasem ma się wrażenie, że wygląda on jak puzzle i pojawiły się już różne kluczowe kawałki, ale ciągle ciężko jest rozpoznać ten ostateczny obraz, który mamy osiągnąć.

Powiedziałem kiedyś Bogu: „Boże! Przecież jesteś Bogiem prostoty!” To nie jest tak, że rzeczy z którymi się stykamy są łatwe, ale mimo to są one proste, nieskomplikowane. Jest powiedziane, że mamy przyjmować Jego Królestwo jak dzieci – nawet dziecko może zrozumieć sprawy Królestwa. To wszystko dlatego że nie mamy tych spraw rozumieć tu, w głowie, ale pojmujemy je, kiedy zaczynamy je praktykować. Z tej przyczyny wszystko jest proste, ale wydaje nam się skomplikowane – bo chcemy je objąć naszym rozumem. A Bóg do nas mówi: „Nigdy ich nie zrozumiesz, jeśli nie zaczniesz czegoś z nimi robić”. To nie jest tak, że rozumiesz i dzięki temu jesteś posłuszny. To tak, że jesteś posłuszny Jego Słowu i dzięki temu rozumiesz. Amen? I zaledwie na podstawie tej zasady już przyniesiemy potężne zmiany do Europy. Dlatego że panuje tu ogromne wywyższenie rozumu.

Spytałem się więc Boga: „Boże! Przecież jesteś Bogiem prostoty! Musisz mieć przygotowany jakiś obraz Kościoła! Jak będzie wyglądał Kościół, osiągając ostateczny planowany stan? Jak będzie wyglądał Kościół, który Duch Święty ma Ci przedstawić jako „Oblubienicę, bez zmazy, skazy, czy czegoś w tym rodzaju” (Efezjan 5:27)? Boże, czy jest już jakieś objawienie? Jakiś sposób, w jakiś można zobaczyć ten ostateczny obraz, żeby łatwiej można było łączyć Twoje kawałki układanki?”

Bóg mi odpowiedział: „Tak, Victor, jest już dany ostateczny obraz.”. Spytałem: „Gdzie?”. Bóg powiedział: „W Biblii!”

Byłem zaskoczony: „W Biblii?”. Czasami dziwi mnie to, że Bóg do nas mówi, a my ciągle nie mamy uszu, aby słyszeć. Ciekawe jest to, że przez ostatnie lata było tak dużo objawienia w Kościele na temat relacji z Bogiem. Śpiewamy na ten temat. To objawienie otworzyło drzwi, przygotowując Oblubienicę na to, by małżeństwo z Oblubieńcem mogło się dokonać.

I tak Bóg przypomniał mi, że w księdze Objawienia 21:9 napisane jest: „I przyszedł jeden z siedmiu aniołów, którzy mieli siedem czasz, napełnionych siedmiu ostatecznymi plagami, i tak się do mnie odezwał: Chodź, pokażę Ci oblubienicę, małżonkę Baranka.”

Apostoł Jan jest wezwany przez anioła, by dostać objawienie – i co ma zobaczyć? Oblubienicę, Małżonkę Baranka. A kto nią jest? Jest nią Kościół – my. A dzieje się to po ślubie, czy przed ślubem? Tu jest napisane, że jest to Małżonka, czyli ślub już się wykonał (w Ks. Objawienia dwa rozdziały wcześniej). I to jest ostateczny obraz Kościoła, który Kościół ma osiągnąć.

Jesteście gotowi iść dalej? Jan ma zobaczyć Oblubienicę, Małżonkę Baranka. Wtedy anioł pokazuje Janowi wizję proroczą, która ukazuje plan, jak rzeczy mają wyglądać w przyszłości. Jest ona prorocza, pełna symboli, które wymagają objawienia, aby je zrozumieć. Wymagają upływu czasu, który jest potrzebny na przygotowanie Oblubienicy od chwili, gdy Jan zobaczył tę wizję. Ale jednocześnie daje nam ona pewne zrozumienie, które pozwala nam składać tę układankę w całość. Jak układa się puzzle, to jasne jest, że kawałki są różnie poprzycinane. Jeśli były zmieszane i chce się je poukładać, to można je posegregować według określonych kształtów, a czasami według kolorów. Mamy różne sposoby rozpoznawania, czy kawałek, który mamy, będzie pasował do danej części układanki, czy nie…

A Biblia dalej mówi tak:

„I zaniósł mnie w duchu na wielką i wysoką górę, i pokazał mi miasto święte Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga, mające chwałę Bożą; blask jego podobny do blasku drogiego kamienia, jakby jaspisu, lśniącego jak kryształ.

Miało ono potężny i wysoki mur, miało dwanaście bram, a na bramach dwunastu aniołów i wypisane imiona dwunastu plemion synów izraelskich. Od wschodu trzy bramy i od północy trzy bramy, i od zachodu trzy bramy, i od południa trzy bramy. A mur miasta miał dwanaście kamieni węgielnych, na nich dwanaście imion dwunastu apostołów Baranka.

A ten, który rozmawiał ze mną, miał złoty kij mierniczy, aby zmierzyć miasto i jego bramy, i jego mur. A miasto jest czworokątne, i długość jego taka sama, co szerokość. I zmierzył miasto kijem mierniczym na dwanaście tysięcy stadiów; długość jego i szerokość, i wysokość są równe. Zmierzył też mur jego, który wynosił sto czterdzieści cztery łokcie według miary ludzkiej, którą się posłużył anioł.

A mur jego zbudowany był z jaspisu, samo miasto zaś ze szczerego złota, podobnego do czystego szkła. Kamienie węgielne muru miasta były ozdobione wszelakimi drogimi kamieniami: kamień pierwszy, to jaspis, drugi szafir, trzeci chalcedon, czwarty szmaragd, piąty sardoniks, szósty karneol, siódmy chryzolit, ósmy beryl, dziewiąty topaz, dziesiąty chryzopras, jedenasty hiacynt, dwunasty ametyst. A dwanaście bram, to dwanaście pereł; a każda brama była z jednej perły. Ulica zaś miasta, to szczere złoto, jak przezroczyste szkło.

Lecz świątyni w nim nie widziałem; albowiem Pan, Bóg, Wszechmogący jest jego świątynią, oraz Baranek. A miasto nie potrzebuje ani słońca ani księżyca, aby mu świeciły; oświetla je bowiem chwała Boża, a lampą jego jest Baranek.

I chodzić będą narody w światłości jego, a królowie ziemi wnosić będą do niego chwałę swoją. A bramy jego nie będą zamknięte w dzień, bo nocy tam nie będzie; i wniosą do niego sławę i dostojeństwo narodów. I nie wejdzie do niego nic nieczystego ani nikt, kto czyni obrzydliwość i kłamie, tylko ci, którzy są zapisani w księdze żywota Baranka.

I pokazał mi rzekę wody żywota, czystą jak kryształ, wypływającą z tronu Boga i Baranka. Na środku ulicy jego i na obu brzegach rzeki drzewo żywota, rodzące dwanaście razy, wydające co miesiąc swój owoc, a liście drzewa służą do uzdrawiania narodów.

I nie będzie już nic przeklętego. Będzie w nim tron Boga i Baranka, a słudzy jego służyć mu będą i oglądać będą jego oblicze, a imię jego będzie na ich czołach. I nocy już nie będzie, i nie będą już potrzebowali światła lampy ani światła słonecznego, gdyż Pan, Bóg, będzie im świecił i panować będą na wieki wieków.

I rzekł do mnie: Te słowa są pewne i prawdziwe, a Pan, Bóg duchów proroków posłał anioła swego, aby ukazać sługom swoim, co musi się wkrótce stać.” (Obj. 21:10-22:6)

Bóg mi powiedział: „To jest właśnie ostateczny obraz”. Musimy więc dokonać segregacji kawałków, które mamy, bo skoro to jest ostateczny obraz, to musimy pomyśleć, które kawałki, które mamy dziś przed sobą – jako Kościół – nie pasują do tego ostatecznego obrazu. Które kawałki nie są według Bożego zamysłu częścią Jego Kościoła?

Popatrzmy więc jeszcze raz na wersety 21-22. „A dwanaście bram, to dwanaście pereł; a każda brama była z jednej perły. Ulica zaś miasta, to szczere złoto, jak przezroczyste szkło. Lecz świątyni w nim nie widziałem; albowiem Pan, Bóg, Wszechmogący jest jego świątynią, oraz Baranek.” Czego zatem nie mamy w ostatecznym obrazie? Nie ma w nim świątyni – jako budowli.

Musimy rozumieć, że Jan był Żydem. Tu miał wizję Jerozolimy, w której nie było świątyni! Mówiąc, o wyzwaniu, które rozciąga umysł i wymaga od nas przemiany, musimy przyznać, że ta wizja na pewno stanowiła dla Jana wyzwanie. Jak można, będąc Żydem, widzieć Jerozolimę bez świątyni?

Bóg mnie tym wprawił w szok 8 lat temu. Pytałem się Go: „Jak to możliwe? Jak możemy rozumieć Kościół, nie mając świątyni jako budowli?” Bóg mi odpowiedział: „To jest bardzo proste! Ja nie potrzebuję świątyni. Ja mam Moich ludzi i to oni są Moją Świątynią (1 Kor 3:16). To jest miejsce, w którym chcę składać Swą Obecność.” Aby jednak tę Świątynię utrzymać musisz wierzyć, że Bóg jest w Tobie silny bez względu na miejsce, w którym się znajdujesz. Muszę wierzyć, że tu, w moim wnętrzu, Bóg jest silniejszy niż w jakimkolwiek innym fizycznym miejscu. Jednocześnie musimy pamiętać, że sam Jezus poprzez swoją służbę na ziemi sprawił, że Obecność Boża przestała mieszkać w świątyni – budynku. Kiedyś kolega zadał mi pytanie w formie żartu: „Victor, czy wiesz, co było pierwszą rzeczą, którą zrobili kapłani pierwszego dnia po ukrzyżowaniu Jezusa?”. Odpowiedziałem: „Nie!”. On mi to uświadomił: „Naprawili w świątyni zasłonę, która w momencie śmierci Jezusa rozerwała się na dwoje – bo przez to stracili pracę”. Od tamtego momentu każda osoba może mieć dostęp przed Boży tron przez łaskę, na podstawie krwi Jezusa (Efezjan 2:13-19). Od tamtej chwili jest tylko jeden pośrednik pomiędzy nami, a Bogiem i jest nim sam Jezus Chrystus (1 Tm 2:5). A ten jedyny pośrednik przez wiarę mieszka w Twoim sercu! Nie potrzebujemy więc pośrednictwa. Nie potrzebujemy pośredników. Ty jesteś nazwany „rodem królewskim” (1 Piotra 2:9). Jesteśmy królami i królowymi! Jesteśmy powołani, by panować, sprawować Boże rządy w imieniu Jezusa. Kto dokładnie jest powołany? My wszyscy!

Pamiętam, że kiedy moje dzieci były małe – Gonzalo miał 6 lat, a Melisa 4 lata – jeden z naszych psów rasy Beagle któregoś dnia zaczął mieć ataki konwulsji i został sparaliżowany. Zabraliśmy więc go do weterynarza. Zrobili mu prześwietlenie i powiedzieli, że dwa kręgi w kręgosłupie zaczęły na siebie zachodzić i wywierać bardzo silny ucisk na rdzeń kręgowy – z tego powodu pojawiły się konwulsje i paraliż. Spytaliśmy się, czy jest jakiś sposób usunięcia tego problemu, ale lekarz powiedział, że mogą tylko zrobić operację, która będzie miała na celu zmniejszenie ucisku, jednak nie są w stanie oszacować przed zabiegiem, jak zaawansowane jest to uszkodzenie, więc nie gwarantują sukcesu. Koszt operacji wycenił na 5000 dolarów, na co nie było nas stać. Spojrzałem na weterynarza i spytałem się: „czy pies jest w bólu?” Odpowiedział, że zapewne tak. Postanowiliśmy więc, że jeżeli nie zobaczymy żadnej poprawy w ciągu kilku następnych dni, trzeba będzie skrócić cierpienia naszego psa i go uśpić, co jest eufemizmem na przeprowadzenie eutanazji. Parę dni później po rozmowie z moją żoną, postanowiliśmy w końcu, że jeśli następnego dnia nie będzie żadnej zmiany, to ona zabierze go do weterynarza, by go uśpić (ja jechałem na podróż misyjną), ale ja jeszcze porozmawiam z dziećmi na ten temat. Porozmawiałem i moje dzieci oczywiście się popłakały. Po tym wyjechałem. Parę tygodni wcześniej zorganizowaliśmy jednak całą sesję nauczań na temat uzdrowienia w naszym kościele, próbując wyposażyć ludzi tak, by je praktykowali. Moje dzieci w nich uczestniczyły – a przynajmniej były na nich. Teraz o 3:30 nad ranem weszły do naszej sypialni i obudziły moją żonę. Sylwia zaspana spytała się, co robią na nogach o tej porze i chciała je położyć znów spać, ale powiedziały jej: „Nie, mamo! Rozmawialiśmy z Bogiem i pytaliśmy się Go o naszego psa. Bóg powiedział, że mamy namaścić psa.” Moja żona wstała więc o 3:30 rano, poszła do kuchni, wzięła trochę oleju, nałożyła trochę na ręce dzieci i mówi: „Idziemy się modlić!”. Ale Gonzalo spojrzał się wtedy na nią i stwierdził: „Ty się nie musisz modlić. Nie musisz nic robić. Bóg powiedział nam, żebyśmy my się pomodlili, a nie żebyś ty się modliła.” I dzieci same poszły do psa z olejem na rękach modlić się o niego. Następnego ranka pies zachowywał się jak szczeniak – biegał i skakał. Sylwia postanowiła go zabrać do weterynarza – a ten nie wierzył własnym oczom. Spytał się: „Jesteś pewna, że to ten sam pies?”. Sylwia powiedziała: „Jasne, że tak”. Zrobili mu prześwietlenie raz jeszcze i porównali z prześwietleniem sprzed kilku dni. Lekarz powiedział: „To niemożliwe! To tak, jakby pies otrzymał nowy kręgosłup.” Stwierdził: „Nie wiem, co się stało”. Na to Gonzalo mówi: „Ja wiem, co się stało” i powiedział weterynarzowi, co się stało. Ten lekarz i jego kolega, i jeszcze trzech innych pracowników tego zakładu oddało tego dnia życie Jezusowi. To się stało przez dwoje moich małych dzieci – jedno 6 lat, a drugie 4 lata. A my dorośli prawie odmówiliśmy im prawa zrobienia tego, co Bóg chciał, by zrobili.

Tak samo potrafimy być wzajemnie dla siebie przeszkodą w osiąganiu rzeczy, które Bóg chce byśmy osiągnęli. Mówimy ludziom: „Musicie być odpowiednio przygotowani, by modlić się o ludzi”, „Musicie skończyć studia, by być gotowymi robić Boże rzeczy”, „Musisz iść do odpowiedniego seminarium, żeby to robić.” To wszystko to bzdury! Pomoże Ci to w czymś? Być może. Ale apostolski fundament w nauczaniu jest taki, że to namaszczenie przebywające w Tobie ma Ciebie uczyć (1 Jana 2:27). (…)

Po pierwsze przychodzi wyzwanie odnośnie świątyni. Pozwólcie, że to mocno podkreślę. Nie potrzebujemy świątyni. Świątynia to coś, co jest obce celom, które Bóg ma dla swojego Kościoła. Paweł powiedział, mówiąc o Starym i Nowym Przymierzu, że ponieważ mamy Nowe Przymierze, to Stare stało się przestarzałe (Gal 3:16-24 i 4:24-25 oraz Hbr 13:10-14). To tak, jakbyście postawili przede mną zabytkowy samochód z 1937 i obok nowiutkie Porsche Carrera. Ja lubię stare rzeczy, ale nie będę potrzebował nawet 3 sekund namysłu, by wskoczyć w Porsche. (…) Ponieważ żyjemy w Nowym Przymierzu, Stare stało się przestarzałe. Jest dostępne, możesz je obejrzeć, ale mamy coś lepszego. W związku z tym Paweł powiedział: „Bo jeśli znowu odbudowuję to, co zburzyłem, samego siebie czynię przestępcą. Albowiem ja przez zakon umarłem zakonowi, abym żył Bogu.” (Gal 2:18-19)

W Chrystusie mamy Nowe Przymierze i nie ma w nim żadnej potrzeby wznoszenia świątyni-budowli, zbudowanej ręką ludzką. Bóg odzyskał Swą Świątynię, którą jesteś Ty i ja. Przez prawie 350 lat Kościół znakomicie sobie radził poza budynkami świątynnymi. Możemy zobaczyć w Nowym Testamencie, w listach apostolskich, jak Apostołowie walczą o to, by powstrzymać ludzi, Kościół przed powrotem do starego stylu myślenia. Przed powrotem do polegania na przepisach prawa, na przywództwie starego typu, na starotestamentowym kapłaństwie. A jednocześnie zachęcają do podtrzymywania życia, które jest w Kościele poprzez Jego Ducha.

Więc pomyślmy teraz: skąd ten powrót do świątyni? Kiedy Kościół został znowu włożony do budynków świątynnych? W czasach Konstantyna Wielkiego. Ogłosił on, że Imperium Rzymskie staje się chrześcijańskie i na podstawie prawa, wszystkie świątynie pogańskie stały się chrześcijańskimi. W niektórych przypadkach zostały przekazane Kościołowi, a w innych zostały zniszczone, by na tych samych miejscach powstały świątynie chrześcijańskie. Ale Kościół w międzyczasie zmienił sposób działania i sprawił, że świątynia stała się głównym wyrazem Jego obecności.

Kiedy spytasz się kogoś: gdzie jest Kościół? Większość ludzi wskaże Ci na budynek. To jest przekleństwo. Będziemy musieli zmieniać te rzeczy pewnie przez kolejne 40 lat. Musi przyjść pokolenie, w którym gdy ktoś się spyta o Kościół, odpowiedź będzie brzmieć: „Kościół jest na rynku, Kościół działa w moim sąsiedztwie, w domu mojego sąsiada, Kościół jest w biurze, Kościół działa na ulicy”. Bo Kościół jest tam, gdzie są ludzie. Amen?

Ale jaki jest problem ze świątynią? Ta dynamika, która ma miejsce w jej wnętrzu. Bo w świątyni potrzebujesz ołtarza i potrzebujesz kapłana. Potrzebujesz usługujących, którzy będą innym usługiwali. W świątyni służba dzieje się na ołtarzu, a reszta to odbiorcy, którzy siedzą jako publiczność. Kiedy Ty jesteś świątynią, to stajesz się współpracownikiem Chrystusa – jesteś usługującym, a służba ma miejsce wszędzie na zewnątrz Ciebie, w świecie. Dlatego też bez względu na to, jak bardzo staramy się „czynić uczniami narody”, wykorzystując model świątynny, nigdy nie osiągniemy celu.

Ale kolejny problem to kształt, jaki mają przyjąć Boże rzeczy. Jaki ma kształt mają kawałki tej układanki? Są w pewien sposób przycięte. Bo jest pewien kształt, który jest podany w Piśmie, w Objawieniu Jana na temat Nowego Jeruzalem. Przyszło do mnie takie pytanie: jaki jest kształt, który dominował w wizji Jana? Jaka struktura znajduje się w kształcie Nowego Jeruzalem? Mówiąc o strukturze, dochodzimy do pewnej formuły. Czegoś, co mówi nam, jak budować. Mamy cały opis miasta. Bram, fundamentów. Ale potem jest powiedziane, że jest założone na kwadracie, a długość, wysokość i szerokość jest równa. Jaka jest to bryła geometryczna? Sześcian.

Więc dominująca struktura z wizji to sześcian. Co ciekawe w nowych teoriach na temat przywództwa w biznesie również używany jest sześcian. Pojawiło mi się wtedy pytanie od Boga: w jaki sposób można wypaczyć sześcian?

Ten sześcian zrozumiałem jako kolejną cechę charakterystyczną Nowego Jeruzalem z tych wielu różnych, które mamy. Po pierwsze, jak widzieliśmy: nie potrzebujemy świątyni, bo Obecność Boża wypełnia wszystko. Sam Bóg stanowi centrum Nowego Jeruzalem, jest esencją. A teraz – sześcian.

Wróciłem wtedy do Argentyny, kupiłem w sklepie kilka różnych sześcianów i zacząłem eksperymentować, jak można było wypaczyć ten Boży plan. W końcu zrozumiałem – skoro Bóg stanowi centrum, to należy ciąć poprzez środek sześcianu. Porobiłem więc nacięcia od każdego wierzchołka w kierunku środka i sześcian rozpadł się na 6 piramid. Wtedy Bóg mi powiedział: „Victor, to jest właśnie wypaczenie modelu sześcianu – struktura piramidy! Struktura hierarchii, struktura, w której potrzeba pośredników innych niż Jezus.

„Ale, Panie!” – odpowiedziałem – „przecież to Ty zaplanowałeś tu pośrednictwo”. Bóg mi odrzekł: „Nie, Victor. Ja nie zaplanowałem pośrednictwa, ja pogodziłem się z tym, że jest pośrednictwo, ale to nie jest Mój plan”. I Bóg pokierował mnie do Słowa, do miejsca, w którym mówi do dzieci Izraela, którzy mówią do Mojżesza: „jeśli Bóg będzie z nami rozmawiał, pomrzemy” i wysyłają Mojżesza, żeby w ich imieniu rozmawiał z Bogiem (Ks. Wyjścia/II Mojż 20:18-21). Mówią mu, że oni nie chcą rozmawiać z Bogiem, ale jak Mojżesz z Nim porozmawia, to zrobią to, co Mojżesz mówi, że mają. I to jest właśnie problem ze świątynią. Jeśli chcesz, żeby Bóg z Tobą rozmawiał, musisz umrzeć dla samego siebie. A my nie chcemy umierać. Łatwiej jest wybrać sobie pośrednika, znaleźć kogoś, kto mi powie, co mam robić. Ale to nigdy nie przyniesie prawdziwej zmiany do mojego życia. Zmiana zawsze wymaga, bym umarł dla samego siebie. (…)

 

źródło: głoszenie “Die Zukunft der Gemeinde p.2”, wygłoszone w Konstanz

tłumaczenie: Ela Świerczyńska

 

Powiązane artykuły, na podstawie tego głoszenia:

Część pierwsza – Właściwa Struktura Kościoła,

Przyszłość Kościoła cz.1

Przyszłość Kościoła cz.2

Przyszłość Kościoła cz.3

Jak działa wiara? Świadectwo uzdrowienia z bezpłodności

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *