Było to najbardziej obezwładniające doświadczenie w moim życiu. To była czysta moc. To był Bóg. Przyszedł w odpowiedzi na moją modlitwę.Spotkania twarzą w twarz z Bogiem różnią się bardzo, ale mają jedną wspólną cechę – sprawiają, że niemożliwy jest powrót do życia, jakie wiodło się przed tym doświadczeniem.

Jeździłem do wielu miast, które Bóg nawiedzał w niezwykły sposób – szukałem tam większej mocy i namaszczenia. Niektórzy z chrześcijan lekceważą takie działania, mówiąc, że znaki i cuda mają iść za tobą, a nie ty za nimi. Moje spojrzenie jest nieco odmienne: jeśli nie idą za tobą, idź za nimi, aż zaczną za tobą iść. Bóg użył moich doświadczeń w takich miejscach, aby mnie przygotować na spotkania w domu odmieniające życie.
Po jednej z takich podróży w roku 1995 zacząłem wołać do Boga dzień i noc przez około osiem miesięcy. Moja modlitwa brzmiała: „Boże, chcę więcej Ciebie za wszelką cenę! Zapłacę każdą cenę!” Pewnej nocy, w październiku, Bóg przyszedł w odpowiedzi na moją modlitwę. Ale nie w taki sposób, jakiego oczekiwałem.
W jednej chwili przeszedłem ze stanu głębokiego snu do całkowitego rozbudzenia. Niewytłumaczalna moc zaczęła pulsować w moim ciele. To było takie uczucie, jakbym został podłączony do gniazdka, a przez moje ciało przepływał prąd o napięciu tysięcy wolt. Miałem wrażenie, że do mojego pokoju wszedł ktoś, kto miał ogromną moc, a ja nie potrafiłem funkcjonować w tej obecności. Moje ręce i nogi prostowały się co chwila, a moc przepływała przez dłonie i stopy. Im bardziej starałem się to powstrzymać, tym gorzej mi to wychodziło. Szybko przekonałem się, że nie jest to pojedynek zapaśniczy, który mógłbym wygrać. Nie słyszałem żadnego głosu, nie miałem żadnych wizji. Było to najbardziej obezwładniające doświadczenie w moim życiu. To była czysta moc. To był Bóg. Przyszedł w odpowiedzi na moją modlitwę.
Wieczór poprzedzający to spotkanie był wspaniały. W naszym kościele trwał cykl spotkań z moim przyjacielem (…) Poczułem, że mam dla niego słowo od Pana. Powiedziałem mu, że Bóg go nawiedzi i dotknie w sposób pełen mocy i że może to mieć miejsce o każdej porze dnia i nocy – może o drugiej po południu albo nawet o trzeciej nad ranem (…) Kiedy obudziła mnie Boża moc, spojrzałem na zegar i zobaczyłem, że była dokładnie trzecia. Powiedziałem na głos do Pana: „Wrobiłeś mnie!”. Bóg „wrobił” mnie przez proroctwo, które sam przekazałem znajomemu…
W ciągu dziesięciu lat poprzedzających tę noc kilka razy doświadczyłem podobnej mocy w środku nocy, ale fizyczne doznania dotyczyły tylko nóg i miały mniejszą intensywność. Nie wiedziałem, że to Bóg. Zawsze myślałem, że coś jest nie tak z moim ciałem. Wstawałem z łóżka, jadłem banana, myśląc, że potas pomoże. (…) Tym razem, o trzeciej nad ranem, wiedziałem, co to było. Czułem się jak Samuel, który chodził do Helego, pytając: „Wołałeś mnie?”. Leżałem, uświadamiając sobie, że Bóg od dziesięciu lat wzywał mnie do czegoś nowego, wyższego. Tym razem skupiłem na Nim całą swoją uwagę – nie byłem w stanie się ruszyć. Zrozumiałem, przynajmniej częściowo, że to było to „więcej”, o które prosiłem.
Prosiłem Boga, by dał mi więcej siebie za każdą cenę. Nie byłem pewien, czy to odpowiedni sposób modlenia się, ani też nie rozumiałem teologii mojej prośby, ponieważ wiedziałem, że wskutek nawrócenia On “już we mnie mieszkał w pełni”. Pojmowałem jedynie, że jestem głodny Boga. (…)
Trzecia nad ranem to była moja chwila. Ale nie przyszła tak, jak się spodziewałem – choć nie potrafiłbym powiedzieć, czego oczekiwałem. On przyszedł do mnie z misją. Ja byłem Jego celem. Było to wspaniałe przeżycie, ponieważ to był On. Ale fizycznie to nie było wcale przyjemne. Na początku poczułem się zawstydzony. Moją twarz oblał rumieniec, mimo że przecież tylko ja wiedziałem, w jakim jestem stanie. Kiedy tak leżałem, w wyobraźni zobaczyłem siebie stojącego przed zgromadzeniem – nauczałem ze Słowa Bożego, co bardzo lubiłem, ale ramionami i nogami machałem na wszystkie strony, jakbym miał jakieś poważne problemy fizyczne i emocjonalne (…) W końcu przypomniałem sobie Jakuba i jego spotkanie z aniołem Pana, z którym walczył przez całą noc. Całe życie kulał po spotkaniu z Bogiem. A potem przypomniała mi się Maria, matka Jezusa. Miała doświadczenie z Bogiem, w które nie uwierzył nawet jej narzeczony. Trzeba było wizyty anioła, aby zmienił zdanie. W rezultacie urodziła dziecko – Jezusa – choć przez resztę swoich dni żyła z piętnem matki nieślubnego dziecka. Kiedy rozważałem te historie, coś mi zaświtało w głowie – z perspektywy ziemi Boża przychylność czasami wygląda inaczej niż z perspektywy nieba. Moja prośba o więcej Boga miała swoją cenę.
Łzy zmoczyły poduszkę, kiedy On przypomniał mi o modlitwach z poprzednich miesięcy, zestawiając ze scenami, które właśnie przeszły mi przez głowę. Poruszyła mnie myśl, że Bóg chciał dokonać wymiany – narastająca manifestacja Jego Obecności w zamian za moją godność. Sam przecież modliłem się: „za każdą cenę”. Trudno wyjaśnić, skąd człowiek wie, jaki jest cel takiego spotkania z Bogiem. Jedyne, co mogę powiedzieć, to że po prostu się wie. Uświadamia się sobie Boży cel tak wyraźnie, że wszystko inne niknie w cieniu, kiedy Bóg kładzie swój palec na tej jednej rzeczy, o którą Mu chodzi.
Spotkania twarzą w twarz z Bogiem różnią się bardzo, ale mają jedną wspólną cechę – sprawiają, że niemożliwy jest powrót do życia, jakie wiodło się przed tym doświadczeniem.
Tamtej nocy, nie wiedząc, czy jeszcze kiedykolwiek będę funkcjonować jak normalna ludzka istota (…) z powodu tej wszechogarniającej Bożej Obecności, pośród łez doszedłem do miejsca, z którego nie było już odwrotu. Z radością poddałem się, wołając: „Więcej, Boże! Więcej! Muszę mieć Ciebie więcej za każdą cenę! Jeśli utracę poważanie, a w zamian otrzymam Ciebie, z radością dobiję targu. Tylko daj mi więcej Ciebie!”
Przepływy mocy nie ustały. Trwały przez całą noc, a ja płakałem i modliłem się: „Więcej, Panie, więcej! Proszę, daj mi więcej siebie!” Potem, o 6:38, wszystko się skończyło, a ja wstałem całkowicie wypoczęty. Następnej i kolejnej nocy doświadczenie wracało, gdy tylko kładłem się do łóżka.
Później dowiedziałem się, że doświadczyłem spotkania twarzą w twarz z Bogiem. Gdy studiujemy opisy takich spotkań w Piśmie Świętym i świadectwach ludzi, odkrywamy, że bardzo się one między sobą różnią. Bóg objawia się zgodnie ze swoim celem i czasami przystosowuje sposób, w jaki przychodzi, do tego, co widzi w ludzkim sercu. Takie doświadczenia mają jedną wspólną cechę – sprawiają, że niemożliwy jest powrót do życia sprzed spotkania z Bogiem.
Zamiana „wszystkiego, co mam” na „więcej Boga” jest naprawdę najlepszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zaoferowano rodzajowi ludzkiemu. Co takiego mógłbym posiadać, co równałoby się Jego wartości? Wielu twierdzi, że przebudzenie jest kosztowne. To prawda. Ale gdy w zamian otrzymuję Jego, trudno jest mi szczycić się tym, co zapłaciłem…

 

źródło: Więcej Nieba – Bill Johnson

książkę można kupić na stonie wyd. Koinonia

Źródło zdjęcia: morguefile.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *