Nie zdejmujemy i nie wkładamy naszej zbroi Bożej tak, jak nie wkładamy i nie zdejmujemy Chrystusa (patrz Gal 3:27), w Nim żyjemy i poruszamy się, i nasza istota jest w Nim. Boża zbroja to codzienny ubiór żołnierzy Jego armii. Poprzez prosty fakt, że jesteśmy dziećmi Boga, mamy całą Jego cnotę, całą Jego moc i wszystko, czym On jest. Jednakże nie  jest to widoczne, dopóki nasze duchowe życie się nie rozwinie, a Jego namaszczenie nie stanie się zauważalne w naszym życiu…

Bóg przygotował nam całe odzienie ze swej zbroi pełnej chwały, która jest niczym innym jak Jego własną zbroją:
„W końcu bądźcie mocni w Panu i w jego potężnej mocy. Załóżcie całą zbroję Boga, abyście się mogli ostać planom diabła” (Ef 6:10-11).

Broń może być podzielona na dwie kategorie: służącą do ataku i do obrony. Kościół tradycyjnie utrzymywał wobec diabła stabilną pozycję w defensywie. Jestem przekonana jednak, że nadszedł czas, kiedy Bóg chce, byśmy zrozumieli, że nie ma lepszej obrony niż atak!

Bóg obnaża fundamenty struktur światowych, aby Kościół mógł zaatakować bramy piekła w bezpośredniej ofensywie przeciwko rządowi szatańskiemu.

Kiedy mówimy o Bożej zbroi, która jest opisana w Efezjan, powinniśmy mieć na uwadze nie część ubrania, którą od czasu do czasu wkładamy na siebie i zdejmujemy, ale faktyczną duchową broń, którą Bóg dla nas przygotował. Amplified Bible pokazuje dużo bardziej waleczne zastosowanie Bożej broni, niż nam się to wydaje:

„Załóżcie więc kompletną zbroję bożą, abyście byli w stanie przeciwstawić się oraz ostać się na swojej ziemi w dniu złym [zagrożenia], a wypełniwszy wszystko [czego wymaga sytuacja], stać [twardo na swoim miejscu]. Stójcie więc [utrzymujcie pozycję lub ziemię], zawiązawszy pas prawdy dookoła swych bioder i założywszy pancerz uczciwości i wysokiego poziomu moralnego i stania w prawości z Bogiem. Obuwszy swe stopy w przygotowaniu [by zmierzyć się z wrogiem stabilnie stojąc na nogach, gotowość stworzona przez dobrą nowinę] Ewangelii pokoju. Podnieście wszystkie [ochronne] tarcze zbawiającej wiary, dzięki którym możecie ugasić wszystkie ogniste pociski złego. I weźcie swój hełm zbawienia i miecz, którym Duch walczy, a którym jest Słowo Boże” (Ef 6:13-17, kursywa dodana).

W oryginale greckie słowo na „trzymaj swoją pozycję” pochodzi od antistenai, które nie oznacza pasywnego oporu, a raczej sprzeciw, powstać i zmierzyć się.
Nie zdejmujemy i nie wkładamy naszej zbroi Bożej tak, jak nie wkładamy i nie zdejmujemy Chrystusa (patrz Gal 3:27), w Nim żyjemy i poruszamy się, i nasza istota jest w Nim. Boża zbroja to codzienny ubiór żołnierzy Jego armii. Poprzez prosty fakt, że jesteśmy dziećmi Boga, mamy całą Jego cnotę, całą Jego moc i wszystko, czym On jest. Jednakże nie  jest to widoczne, dopóki nasze duchowe życie się nie rozwinie, a Jego namaszczenie nie stanie się zauważalne w naszym życiu, jako życiu Jego żołnierza.
Jesteśmy jak dzieci. W kodzie genetycznym dziecka są wszystkie informacje i cały potencjał potrzebny do stania się tym, kim zostanie, kiedy dorośnie, nawet jeśli te cechy nie są widoczne, aż do osiągnięcia przez niego dojrzałości. W ten sam sposób nasza zbroja rozwija się w zdolności do opierania się diabłu, w mocy i w umiejętnościach, gdy chwytamy za naszą duchową broń i rośniemy w siłę w potężnej mocy Jego: „W końcu, bądźcie mocni w Panu [bądźcie zaopatrzeni w moc przez waszą jedność z Nim], weźcie swoją siłę z Niego [tę siłę, którą Jego nieograniczona moc dostarcza]” (Ef 6:10).
Tyle, ile rośniemy w relacji z Nim, pozwalając Mu i Jego życiu się przez nas manifestować, o tyle nasza zbroja staje się mocniejsza i bardziej jaśnieje w każdej bitwie.

 

PĘKNIĘCIE W MOJEJ ZBROI
Jakiś czas temu miałam cokolwiek nieprzyjemne, ale niezwykle pouczające doświadczenie. Moja wiara jest mocno oparta na 1 Jana 5:18: „Wiemy, że każdy, kto z Boga się narodził, nie grzeszy więcej. Ten, który z Boga jest zrodzony, zachowuje go w bezpieczeństwie i zły nie może mu uczynić żadnej szkody.” Ten fragment był dla mnie źródłem niezwykłej odwagi pochodzącej od Boga i ta odwaga pozwoliła mi rzucić wyzwanie mocom ciemności bez strachu ani chęci odwrotu.
Jednego poranka szykowałam się do wyjścia na ślub. Wszyscy w kościele kochali państwa młodych, jak własną rodzinę. Bez zdawania sobie z tego sprawy przygasiłam swoją czujność i dałam się schwytać w zamartwianie się o ceremonię. Tak diabłu udało się mnie przyłapać na błędzie, bo zdenerwowałam się na brata, który zrobił bałagan, szukając jakichś rzeczy.
Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że zwykle jestem bardzo spokojną osobą i że ciężko jest komuś wyprowadzić mnie z równowagi. Bardzo kocham moją relację z Duchem Świętym, ale przyznaję, że w tamtym momencie zgrzeszyłam wpadając w złość. Natychmiast poczułam ból, wiedząc, że zarówno obraziłam mojego brata w Chrystusie, jak i zasmuciłam moją największą miłość, mego ukochanego Boga. Poprosiłam od razu o przebaczenie i z zewnątrz zdawało się, że nic się nie stało. Lecz później odkryłam, że Szatan wykorzystał okazję, by zrobić szczelinę w mojej zbroi duchowej.
Tego wieczoru poleciałam do Monterrey na konferencje na temat uzdrowienia. Kiedy skończyłam się modlić o chorych, wojownik modlitwy mający silną służbę wstawiennictwa podszedł do mnie i poprosił, żebym pozwoliła mu się o mnie pomodlić, bo przez całe kazanie widział kobietę rzucającą we mnie strzałami. Przyjęłam modlitwę, choć byłam pewna, że diabeł nie może mnie tknąć.
Jednakże po opuszczeniu tamtego miejsca, zaczęłam czuć się chora. Miałam palący ból w gardle, całe moje ciało czuło się jak w gorączce. Następnego dnia po konferencji, musiałam leżeć, bo czułam, że nie wytrzymam dłużej tej choroby. Starając się odpocząć, miałam sen, w którym widziałam siebie walczącą z jednym lwem po drugim. Obudziłam się wyczerpana walką i spytałam Pana: „Co się dzieje? Czemu jest tak dużo lwów, Panie?”
Duch Święty mi powiedział, ponieważ moc w tym mieście to lew, a zasiada on na górze. Jego imię to Nowy Lew i pożera on królowe oraz panny. Słysząc to zdałam sobie sprawę, że nie był to zwykły sen, ale coś pochodzącego od Boga. Duch wtedy dodał, Córko, gdzie atakują lwy?
„W gardło, Panie” odpowiedziałam. Wtedy stało się jasne, że Bóg mówił mi, że zostałam zaatakowana przez tę moc. Moje pytanie brzmiało: „Ale czemu mnie to dotknęło, Panie, jeśli Twoje Słowo mówi, że zły nie może mi nic złego zrobić?”
Wtedy Pan otworzył moje duchowe oczy i pokazał mi moją zbroję. Zobaczyłam bardzo grubą skorupę boskiego życia, która mnie otaczała. Miała około metra grubości, była pełna chwały i świeciła jak ogień. Lecz można było zobaczyć dziurę w zbroi, rozdarcie jak to, które zanieczyszczenie wytworzyło w warstwie ozonu nad ziemią.
Pan mi powiedział, Spójrz co zrobiłaś! Zrobiłaś tę dziurę dwa dni temu, kiedy się zezłościłaś na swojego brata! Zbroja, którą ci dałem jest nie do przebicia i niepokonana, ale ty ją przedziurawiłaś. Zaczęłam płakać. W świecie widzialnym wszystko było załatwione w parę minut, ale uszkodzenie dokonane w świecie duchowym potrzebowało czasu na naprawę.
„Jak można je naprawić?” spytałam Pana.
Odpowiedział: „Jest łatane, gdy pozwalasz mojemu życiu płynąć. Za każdym razem, gdy płynie przez ciebie, dziura będzie się stopniowo wypełniana, aż [zbroja] się odnowi. Ale to nie stanie się od razu, twoja zbroja była bardzo mocna.”
Jaka ciężka i klarowna lekcja! Nigdy nie zapomnę wizji przebitej zbroi, ani napaści lwów, które potrzebowało tak dużo czasu do uzdrowienia.

 

źródło: “Potrząśnij Niebem”

www.anamendez.pl

Źródło zdjęcia: morguefile.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *