Jedna z zasad duchowego życia brzmi: ciemność traci formę w obecności światła. Nie muszę krzyczeć na ciemność przez 3 godziny, za każdym razem gdy zapalam światło w moim domu. Ciemność znika automatycznie, w momencie pojawienia się światła. I tak, jeśli Jezus jest światłem, które w nas mieszka, to dlaczego ciemność wokół nas nie znika automatycznie? Odpowiedzią na to pytanie jest to, że duża część światła jest ciągle przysłonięta prawdziwymi, trwałymi strukturami, które diabeł zbudował za pomocą ludzi. Takie zasłony ciemności są jak twarda skorupa założona na żarówkę. Światło istnieje. Jest realne. Mieszka w wierzących, ale jest przysłonięte mocami nieprawości i strukturami myśli, w których zostaliśmy wychowani, a które są sprzeczne z prawdą Chrystusa. W związku z tym jedną sprawą jest obecność światła w życiu tych, którzy zostali uczynieni synami Bożymi, a drugą sprawą jest widzialna manifestacja tego światła w życiu tych, którzy wierzą.

część 1 tutaj

 

W nim było życie, a życie było światłością ludzi. A światłość świeci w ciemności, lecz ciemność jej nie przemogła. (Jana 1:4-5)

Życie, które było w Jezusie jest tym, co stwarza światło. Ale trzeba było, by to życie zostało wylane jako żywa ofiara, żeby wytworzyło ten efekt Światła.

Jezus nie pokonał diabła namaszczeniem, które na Nim było, ani cudami, ani świętym życiem. To na krzyżu Golgoty pokonał moce zła. To tam każde zwycięstwo zostało osiągnięte. To także właśnie tam ciemność nie może przemóc światłości.

Krzyż, jeden z najrzadziej głoszonych tematów w dniu dzisiejszym, jest miejscem nagrody, manifestacji i pełni. Rozumienie krzyża jest otwieraniem drzwi, które nas wprowadzają w ukryte tajemnice Boga, do najcenniejszych skarbów Jego Królestwa.

To na krzyżu łączą się szlaki prowadzące do kopalń najniezwyklejszej Bożej mądrości. Znajduje się tam objawienie Jego nieskończonej miłości, skarbiec ukrytych prawd Jego pokory – wszystko to możemy pić z ofiary krzyża. Jest to wejście na najwyższe poziomy światła, zmartwychwstania, a także przejście przez drzwi wiodące do największych wymiarów Jego prawdy.

Nie ma większego skarbu niż nauczyć się zanurzać samych siebie w krzyżu, w każdej części Jego doskonałej ofiary i cierpień. Znajdują się tam rzeki żywej wody i potoki objawienia, którym jest Jego światło. Paweł to rozumiał i dlatego wszystkie inne sprawy porzucił:

„Ale wszystko to, co mi było zyskiem, uznałem ze względu na Chrystusa za szkodę. Lecz więcej jeszcze, wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości, jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa, Pana mego, dla którego poniosłem wszelkie szkody i wszystko uznaję za śmiecie, żeby zyskać Chrystusa” (Filipian 3:7-8)

żeby poznać go i doznać mocy zmartwychwstania jego , i uczestniczyć w cierpieniach jego, stając się podobnym do niego w jego śmierci, aby tym sposobem dostąpić zmartwychwstania. Nie jakobym już to osiągnął albo już był doskonały, ale dążę do tego, aby pochwycić, ponieważ zostałem pochwycony przez Chrystusa Jezusa. (Filipian 3:10-12)

Wszystko, co jest tak starannie schowane w każdej kropli Jego przelanej krwi, a także w wodzie żywej, która wypłynęła z Jego boku, połączona z tym życiodajnym płynem, jest głębokie i cudowne.

Paweł żył tą prawdą i jego pragnieniem, które go wewnętrznie paliło, było by żyć ukrzyżowanym z Chrystusem, aby wszystko, kim był Jezus, mogło się manifestować w nim.

zawsze śmierć Jezusa na ciele swoim noszący, aby i życie Jezusa na ciele naszym się ujawniło. Zawsze bowiem my, którzy żyjemy, dla Jezusa na śmierć wydawani bywamy, aby i życie Jezusa na śmiertelnym ciele naszym się ujawniło. (2 Kor 4:10-11)

Paweł mówi dalej:

wiedząc, że Ten, który wzbudził Pana Jezusa, także i nas z Jezusem wzbudził i razem z wami przed sobą stawi. Wszystko to bowiem dzieje się ze względu na was, aby, im więcej jest uczestników łaski, tym bardziej obfitowało dziękczynienie ku chwale Bożej. Dlatego nie upadamy na duchu; bo choć zewnętrzny nasz człowiek niszczeje, to jednak ten nasz wewnętrzny odnawia się z każdym dniem. Albowiem nieznaczny chwilowy ucisk przynosi nam przeogromną obfitość wiekuistej chwały, nam, którzy nie patrzymy na to, co widzialne, ale na to, co niewidzialne; albowiem to, co widzialne, jest doczesne, a to, co niewidzialne, jest wieczne. (2 Kor 4:14-18)

W jaki sposób światło zaczęło być tworzone poprzez krzyż?

Jezus musiał stać się taki jak my, aby móc być naszym wystawiennikiem i najwyższym kapłanem. Dlatego też musiał znaleźć się w miejscu odrzucenia i hańby. Kalwaria nie była miejscem chwalebnym, jak jest to przedstawiane na obrazach artystów Renesansu. To było miejsce zła, znajdujące się koło śmietnika miejskiego, miejsce egzekucji najgorszych i najbardziej zatwardziałych przestępców. To w tym miejscu On postanowił za nas umrzeć.

W tym miejscu został zaliczony do przestępców. To znaczy, że był postrzegany jak jednej z nich, jak człowiek równy z nami.

Na krzyżu wystawił na pokaz grzech. Poniósł w swoim ciele list dłużny, który był napisany przeciwko nam (Kolosan 2:14). W każdym uderzeniu w twarz, w każdym urazie ciała, w każdym uderzeniu bicza, w każdej ranie, w dziurach, które powstały przez gwoździe, w tym, że Jego twarz została poraniona przez kolce – wypisane są grzechy nas wszystkich.

Jego ciało, przybite do krzyża, stało się ogłoszeniem wszystkich naszych występków, dokonanym w sposób otwarty i wystawionym na światło dzienne.

Krzyż jest wystawieniem grzechu na pokaz. Krzyż polega na przejściu przez odrzucenie, na byciu ogołoconym, na wystawieniu się na pokaz. To tu naczynie pęka, a światło zaczyna się manifestować. To właśnie niszczy diabła, ta niezwykła pokora naszego Mesjasza.

Poprzez odarcie z ubrań, które symbolizuje ujawnienie każdego zakamarka, w którym może być grzech, Jezus szczerze wystawił go na pokaz na krzyżu.

Dziś Kościół twierdzi, że jest światłem, ale światło nie może się manifestować w ukryciu. A o co mi chodzi, gdy mówię, że Kościół jest w ukryciu?

Słowo Boże jasno stwierdza:

A zwiastowanie to, które słyszeliśmy od niego i które wam ogłaszamy, jest takie, że Bóg jest światłością, a nie ma w nim żadnej ciemności. Jeśli mówimy, że z nim społeczność mamy, a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie trzymamy się prawdy. Jeśli zaś chodzimy w światłości, jak On sam jest w światłości, społeczność mamy z sobą, i krew Jezusa Chrystusa, Syna jego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu. (1 Jana 1:5-7)

Jeśli spojrzymy na te wersety przez pryzmat prawdy, to zdamy sobie sprawę z tego, że z dzisiejszym Kościołem jest coś nie tak, ponieważ największy grzech w Kościele na całym świecie polega dokładnie na tym, że nie ma między nami społeczności ze sobą nawzajem. Podziały, zazdrość, zawiść, brak miłości widać nawet w sercu kościoła lokalnego. Jak więc możemy mówić, że jesteśmy światłością?

Zauważcie, w którym momencie wg. tego fragmentu krew Jezusa oczyszcza nas od wszelkiego grzechu: kiedy chodzimy w światłości. A w wyniku chodzenia w światłości mamy społeczność ze sobą nawzajem.

Jan w tym fragmencie stwierdza dalej:

Jeśli mówimy, że grzechu nie mamy, sami siebie zwodzimy, i prawdy w nas nie ma. Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości. Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, kłamcę z niego robimy i nie ma w nas Słowa jego. (1 Jana 1:8-10)

W liście do Jakuba znajdujemy także wyrażenie „wyznawać grzechy”:

Wyznawajcie tedy grzechy jedni drugim i módlcie się jedni za drugich, abyście byli uzdrowieni. Wiele może usilna modlitwa sprawiedliwego. (Jakuba 5:16)

Sięgnijmy do źródła sprawy i zrozumiemy do czego ten fragment się odnosi.

Kiedy Marcin Luter, wielki reformator XVI wieku, przybił do drzwi kościoła swoje 95 tez, jedna z nich mówiła „Nie” publicznemu wyznawaniu grzechów (spowiedzi indywidualnej). Po pierwsze musimy zrozumieć, że te tezy to nie była Biblia i znajduje się w nich kilka dużych błędów, a jeden z nich to właśnie ten.

Musimy zrozumieć, że Luter wychowywał się w środowisku katolickim w trakcie jednego z najciemniejszych czasów jakie świat doświadczył. Nadużycia, które były wtedy popełniane – sprzedawanie odpustów, bożego przebaczenia, aby wykupić sobie miejsce w niebie, nadużywanie ludzkiej spowiedzi, aby wyłudzić pieniądze – to była ohyda w oczach Boga. Luter, który otrzymał objawienie o zbawieniu przez łaskę, nie mógł znieść tych potworności, których dopuszczali się ludzie działający rzekomo „w imieniu Boga”. Zareagował na to, co widział w swoich czasach, ale to nie znaczy, że stworzył pełną, uniwersalną prawdę.

Wyznawanie grzechów sobie nawzajem, jak pokazuje to Apostoł Jakub, jest szczerą formą uwolnienia i głębokiego oczyszczenia naszej duszy. Ten sam źródłosłów, który jest stosowany przy „wyznawaniu”, jest też używany do wyrażenia „przemawiać publicznie”. Używamy tego samego zwrotu, kiedy ktoś chce się nawrócić i wtedy mówimy mu, aby publicznie wyznał swoją wiarę:

Bo jeśli ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i uwierzysz w sercu swoim, że Bóg wzbudził go z martwych, zbawiony będziesz. Albowiem sercem wierzy się ku usprawiedliwieniu, a ustami wyznaje się ku zbawieniu. (Rzymian 10: 9-10)

To oznacza, że trzeba przed wszystkimi się przyznać do tego, że się wierzy w Jezusa.

Dlaczego więc, kiedy to samo słowo jest używane na wyznawanie grzechów, myślimy, że można go dokonać w sekrecie i tylko przed Bogiem, aby się nikt nie dowiedział, co zrobiliśmy? (Choć oczywiście są takie postawy serca i drobne codzienne niedociągnięcia, które wystarczy wyznać przed Bogiem, żeby łatwo je w sobie przezwyciężyć).

Jeżeli Jezus został odarty z odzienia i wystawił grzech świata na widok publiczny, i w ten sposób Jezus publicznie pokonał zwierzchności i moce, to dlaczego my chcemy odnosić zwycięstwa w sekrecie?

Jak grzech Kościoła może być odpuszczany, jeśli nie jest wystawiany na światło? Czy Jezus nie powiedział, mówiąc o życiu w Jego Królestwie:

A to rzekłszy, tchnął na nich i powiedział im: Weźmijcie Ducha Świętego. Którymkolwiek grzechy odpuścicie, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są zatrzymane. (Jana 20:22-23) ?

Co to znaczy? Dlaczego to wyeliminowaliśmy z naszej doktryny, z naszego sposobu wierzenia? Dlaczego jest takie przysłowie w Księdze Przysłów:

Kto ukrywa występki, nie ma powodzenia, lecz kto je wyznaje i porzuca, dostępuje miłosierdzia. (Przysłów 28:13)

Bądźmy szczerzy i spójrzmy na stan Kościoła na całym świecie. Czy nie jest pełen grzechu, ludzi, którym się nie powodzi, ludzi pobitych przez diabła, bez pieniędzy, poniżonych, ludzi, którzy chcą żyć w Królestwie Bożym, ale nie są w stanie z powodu błędnych doktryn, którymi wszyscy byliśmy zwiedzeni?

Z zasady służby, w których widziałam powodzenie, to te, które w jakiś sposób utrzymują wzajemne wyznawanie grzechów. Zazwyczaj w nie wchodzą ponieważ osoby, która daną służbę prowadzą, chciały być uwolnione lub potrzebowały pomocy, lub też miały na sobie jakieś ciężary, których już dłużej nie były w stanie nieść, albo nastąpił atak diabelski w obszarze zdrowia lub finansów i był nie do odparcia. Wtedy taka osoba lub osoby poszukała oparcia w kimś innym, osobie, przed którą mogły otworzyć serce. W tym momencie dały radę się oczyścić od wszystkich złych spraw i wyjść na drogę ku powodzeniu.

Co mówi nam historia? Każde wielkie przebudzenie zaczynało się od ludzi – kobiet i mężczyzn – którzy rozumieli tę zasadę. Za każdym razem gdy chwała boża manifestowała się na jakimś miejscu, towarzyszyła jej fala pokuty i wyznawania grzechów. Ci, którzy czytali lub słuchali jak przemawiał Charles Finney, twierdzą, że w trakcie swoich spotkań tak ostro mówił o grzechu, że aż czuć było manifestację ognia piekielnego pod stopami zebranych. Kiedy głosiła Aimee Semple McPherson, ludzie wpadali w ekstazę, taką że niektórzy mieli doświadczenia nieba, a inni czuli, że chce ich pochłonąć piekło – więc krzyczeli, pokutując z grzechów.

Wyznanie jest sposobem wyjścia na światło, wyjścia do miejsca, gdzie diabeł nie może ci więcej grozić i gdzie jego oskarżenia są niszczone. Diabeł nie ma żadnej mocy nad twoim życiem, kiedy naprawdę wystawiłeś się na światło. Kiedy wystawiłeś się na ryzyko odrzucenia, tak jak Jezus. Kiedy ogałacasz się przed ludźmi, wystawiając się na światło, tak jak Jezus był ogołocony i wystawił się na pokaz. Jeśli On stanął w miejscu wstydu, dlaczego my mamy wrażenie, że musimy za wszelką cenę się bronić, tak aby nikt nie pomyślał o nas nic złego?

Kto mówi, że w nim mieszka, powinien sam tak postępować, jak On postępował. (1 Jana 2:6)

Takiego bądźcie względem siebie usposobienia, jakie było w Chrystusie Jezusie, który chociaż był w postaci Bożej, nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu, lecz wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom; a okazawszy się z postawy człowiekiem, uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci krzyżowej. (Filipian 2:5-8)

Dlaczego to było upokarzające przejść przez śmierć krzyżową? Dlatego, że jest to miejsce, gdzie wszyscy na ciebie patrzą, jak na wyrzutka. To jest to miejsce, które wybrał Jezus. Wolał zostać zaliczony do grzeszników, zamiast do wielkich tego świata. Dziś, gdy jakiś brat upadnie lub też jest źle zrozumiany i pokonany, a ktoś się do niego chce zbliżyć, aby mu pomóc i okazać miłość, to często dostaje taką radę: „Lepiej trzymaj się od niego z daleka. Twoje świadectwo może ucierpieć, jeśli ludzie zaczną cię kojarzyć z tą osobą”. Ale Jezus wolał, żeby ludzie odwracali od Niego swój wzrok, uważali za człowieka pobitego przez Boga, za człowieka bez reputacji, pogardzanego, odrzuconego przez ludzi, ukaranego, bez żadnej godności – podczas gdy ze względu na nas był miłością i chodził w prawdzie.

Mówienie prawdy o sobie samym, przyznawanie się do naszych grzechów, upadków, błędnych decyzji jest chodzeniem w światłości. Wyznawanie grzechów, aby utrzymać serce w pokorze, jest niezwykle doceniane przez Boga. Ten, kto się poniża, będzie wywyższony, a ten, kto się wywyższa, będzie poniżony (Mateusza 23:12).

Wszyscy jesteśmy ludźmi. Wszyscy popełniamy błędy. Wszyscy grzeszymy i możemy uzyskać przebaczenie oraz odkupienie dzięki zbawczej łasce Jezusa Chrystusa.

Pokuta i wyznawanie grzechów nie było problemem dla młodego Kościoła, ani dla mężów bożych Starego Testamentu. Było na ten temat zupełnie inne zrozumienie. Zawsze towarzyszyła im świadomość Bożego majestatu – najważniejsze było to, co myślał Bóg, a nie człowiek. Dziś zdaje się, że dzieje się wśród nas rzecz odwrotna.

Nie widać na przykład olbrzymiej walki pomiędzy Piotrem, a autorami Ewangelii, którzy zawsze omawiali jego grzech zaparcia się Jezusa. Wierzę, że przedyskutowali to z Piotrem, a ten na pewno powiedział: „Tak, oczywiście, napiszcie o tym wszystkim. To ważne, żeby wszystko, co zrobiłem, pozostało jako przykład (czego nie robić) dla reszty.” W podobny sposób Łukasz (i Paweł) piszą o Piotrze, że trzeba było potępić jego zachowanie względem pogan.

Nie widzimy, żeby Paweł starał się ukryć swój grzech, ale sam o sobie mówi, że jest najmniejszy ze wszystkich. Nie widać, aby Dawid pozbawił Samuela jego urzędu po tym jak spisał i ogłosił publicznie jakiego ten dopuścił się grzechu. Dawid był nazwany człowiekiem według serca Boga. Wyznawanie grzechów i słabości widzimy wszędzie w jego Psalmach. On sam je spisał i opublikował swoje wyznanie grzechów, aby wszyscy mogli czytać i słyszeć jak się czuł przed Bogiem.

Psalm Dawidowy, Gdy wdał się z Batszebą i przyszedł do niego prorok Natan.

Zmiłuj się nade mną, Boże, według łaski swojej, Według wielkiej litości swojej zgładź występki moje! Obmyj mnie zupełnie z winy mojej I oczyść mnie z grzechu mego!

Ja bowiem znam występki swoje I grzech mój zawsze jest przede mną. Przeciwko tobie samemu zgrzeszyłem I uczyniłem to, co złe w oczach twoich,

Abyś okazał się sprawiedliwy w wyroku swoim, Czysty w sądzie swoim.

Oto urodziłem się w przewinieniu I w grzechu poczęła mnie matka moja. Oto miłujesz prawdę chowaną na dnie duszy I objawiasz mi mądrość ukrytą.

Pokrop mnie hizopem, a będę oczyszczony; Obmyj mnie, a ponad śnieg bielszy się stanę. Daj, bym usłyszał radość i wesele, Niech się rozradują kości, które skruszyłeś!

Zakryj oblicze swoje przed grzechami moimi I zgładź wszystkie winy moje.

Serce czyste stwórz we mnie, o Boże, A ducha prawego odnów we mnie. Nie odrzucaj mnie od oblicza swego I nie odbieraj mi swego Ducha świętego!

Przywróć mi radość z wybawienia twego I wesprzyj mnie duchem ochoczym! Przestępców będę nauczał dróg twoich, I grzesznicy nawrócą się do ciebie.

Wybaw mnie od winy za krwi przelanie, Boże, Boże zbawienia mego, A język mój z radością wysławiać będzie sprawiedliwość twoją!

Panie! Otwórz wargi moje, A usta moje głosić będą chwałę twoją! Albowiem ofiar nie żądasz, A całopalenia, choćbym ci je dał, nie zechcesz przyjąć. Ofiarą Bogu miłą jest duch skruszony, Sercem skruszonym i zgnębionym nie wzgardzisz, Boże. (Psalm 51:1-19)

Zauważcie jak ta perspektywa, punkt widzenia Dawida, różni się od tej, prezentowanej przez Kościół w naszym wieku. Dla Dawida nie ważne było to, jak był postrzegany przez ludzi, ale to, że Bóg okaże się sprawiedliwy według Swego Słowa oraz uznany za czystego w Swoich sądach.

Dawid wiedział, że jeśli się uniży i uczyni swój grzech publicznym, pisząc o nim i pozwalając by był na zawsze jawny, to Bóg będzie przez to wywyższony. A w rezultacie, Bóg tak pozwolił Dawidowi głosić prawdę i ludzie rzeczywiście przyszli w pokucie do stóp Boga, mając przekonanie o grzechu.

To jest przynajmniej to, czego pragnie moja dusza – aby głosić Jezusa i by ludzie naprawdę zmieniali swoje sposoby postępowania, aby Jego obecność we mnie była taka silna, że ludzie będą Go pragnąć całym swoim sercem.

Któregoś dnia Bóg powiedział mi: „Ana, księgi w niebie pisane są inaczej niż księgi ziemskie. Prowadź swoje życie zgodnie z tym, co jest zapisywane w księgach niebieskich.”

Tu możemy się wydawać innym nieskalanymi świętymi, którzy nigdy nie dopuścili się żadnego błędu. Ludzie będą nas wychwalać i będą o nas pisać. Ale w niebie postrzegają nas i piszą o nas inaczej.

Do każdego z nas został wysłany anioł spisujący, dniem i nocą, księgę naszego życia:

I widziałem umarłych, wielkich i małych, stojących przed tronem; i księgi zostały otwarte; również inna księga, księga żywota została otwarta; i osądzeni zostali umarli na podstawie tego, co zgodnie z ich uczynkami było napisane w księgach. (Obj. Jana 20:12)

Dzisiaj, wezwania do pokuty, które są ogłaszane w kościołach, uznawane są za coś wstydliwego. Jest to dla nas moment, kiedy niewierzący mogą wstać i podejść do przodu z kilkoma osobami do pomocy, a reszta kościoła twardo siedzi, tak jakbyśmy wszyscy wierzyli, że reszcie ludzi nie ma już więcej grzechu.

Dla nas ważniejsze jest to, żeby ludzie myśleli, że jesteśmy „doskonali”, niż to, co Bóg w nas widzi.

Dla Boga nie ma piękniejszego momentu niż ten, gdy biegniemy do Niego, by wyznać nasze grzechy. Dla Niego jest to piękna okazja do świętowania. Kiedy wyznajemy nasze grzechy, kiedy pokutujemy, to aniołowie świętują w niebie (Łk 15:10). Dla Boga to nie jest powód do wstydu – nawet jeśli pokutujemy codziennie, gdy jest to potrzebne. Za każdym razem gdy to robimy, uznajemy Go za sprawiedliwego w Swoim Słowie i za czystego w Swoich sądach. [Dzięki czemu Jego Słowo ma moc działać w naszym życiu – przyp. on24]

Grzeszymy na tyle sposobów, o drodzy święci Boży! Za każdym razem gdy ograniczamy działanie Jego Ducha – grzeszymy. Za każdym razem gdy wynosimy na piedestał nasze religijne metody działania i ograniczamy wolność Boga, nie pozwalając Mu robić tego, co chce robić – grzeszymy. Za każdym razem gdy moglibyśmy działać przez wiarę, ale zamiast tego wybieramy ludzkie sposoby rozwiązywania problemów – grzeszymy. Za każdym razem gdy przyjmujemy do serca obrazę przeciwko bratu/siostrze lub gdy traktujemy jedne osoby lepiej, a drugie gorzej – grzeszymy. Kiedy widzimy brata w potrzebie i zamykamy nasze serce przed nim – grzeszymy. Za każdym razem gdy chcemy chronić naszą reputację zamiast podejmować kroki miłości – grzeszymy (a za miłość czasem płaci się bardzo dużą cenę). Kiedy zapominamy o pomocy sierotom i wdowom, czasem nawet tym, które są w naszych własnych kościołach – grzeszymy. Kiedy nasze pragnienia materialne stają się dla nas priorytetem przed pracą dla Boga oraz pamiętaniem o ubogich – grzeszymy. Dodajmy sobie jeszcze do tej listy zazdrość, zawiść, kłótnie, podział, osądzanie innych i wszystkie uczynki ciała oraz inne okropniejsze grzechy.

Czy naprawdę wierzycie, drodzy czytelnicy, że ktoś może siedzieć sobie w ławce i twierdzić, że nie dopuszcza się już żadnego grzechu? Czy nie nadszedł już czas, byśmy sprawili radość Bogu, mówiąc prawdę sobie nawzajem, zdejmując maski, które mamy na sobie (a wszyscy i tak w sercu wiedzą, że je mamy)?

Prawda jest taka, że światło rozprasza ciemność. Kiedy postanawiasz stanąć w światłości i mówić prawdę bez względu na konsekwencje, kiedy zgrzeszyłeś i popełniłeś błąd, kiedy zrobiłeś coś, co w oczach innych ludzi jest złe, ale postanawiasz pomimo wszystko powiedzieć prawdę – będzie przez Ciebie świecił Bóg.

To nie jest łatwe. Diabeł zwykle nam szepcze: „Chroń siebie! Nie pozwól im źle myśleć o tobie. Pamiętaj, że jesteś liderem i masz być przykładem świętości! Lepiej ułóż wszystko tak, by dobrze się prezentować przed ludźmi.”

Bożą odpowiedzią na to jest: „Nie! Odejdź ode mnie szatanie! Jeżeli jestem liderem, to muszę uczyć ludzi, którzy są przy mnie, prawdy, szczerości i pokory. Chcę być przykładem, który sprawi, że oni będą stawali się silni przed Bogiem, nawet jeśli inni ludzie będą mówili wszystkie możliwe złe rzeczy przeciwko mnie, szerząc kłamstwa. Ja postanowiłam, że będę starać się, żeby to Bóg był zadowolony z mojego postępowania i żeby w księdze w niebie było o mnie napisane: „Oddawała chwałę Bogu przed ludźmi”. Natomiast nie będę się sama bronić na ziemi – nie w taki sposób, żeby zapisano o mnie u góry: „Znieważyła Boga. Wybrała kłamstwo i była chwalona przez ludzi.”

Jak powiedziałam wcześniej, to nie jest łatwe. Wymaga to wejścia na taki poziom zrozumienia krzyża, gdzie widzisz, że śmierci i hańbie twojego własnego „ja”, będzie towarzyszyło życie i zmartwychwstanie. Chociaż cię w jednym miejscu nawet odrzucą, będą cię prześladować, to twoja nagroda w niebie jest wielka, bo wybrałeś Go nad samego siebie.

To jest zasada Królestwa Bożego, która musi w nas żyć.

Bo kto by chciał duszę swoją zachować, utraci ją, a kto by utracił duszę swoją dla mnie i dla ewangelii, zachowa ją. (Marka 8:35)

Ludzie królestwa mają być żywym przesłaniem. Ma ono być prawdziwe, nawet jeśli nie podoba nam się prawda o nas samych.

Wystawianie samego siebie na pokaz, krzyżowanie własnego starego „ja” z Chrystusem jest wejściem w taką pozycję światła, gdzie nie możesz zostać pokonany. Kiedy duchy religijne przybijają cię do krzyża za mówienie prawdy, to tylko ci pomagają osiągnąć to miejsce, gdzie wyswobadza się Boża moc, gdzie powstaje światło, które rozprasza ciemność.

To jest prawdziwe światło, które, gdy się znajdzie w wodach świata, przyciąga do siebie wszystkie zgubione ryby.

To w byciu ukrzyżowanym z Chrystusem, w uniżeniu siebie, promienna twarz Oblubieńca staje się widzialna. Jak powiedział Dawid:

Bo u ciebie jest źródło życia, W światłości twojej oglądamy światłość. (Psalm 36:10)

To właśnie tam, gdy spojrzysz na Niego twarzą w twarz, widzisz całą nieczystość swojej osoby pokrytą Jego łaską i Jego przebaczeniem i wtedy możesz ogłaszać jak Szunamitka:

Śniada jestem, lecz piękna, o córki jeruzalemskie, jak namioty Kedaru, jak zasłony Szalma. Nie patrzcie tak na mnie, że śniada jestem, że opaliło mnie słońce! (PnP 1:5-6)

Kiedy słońce sprawiedliwości na ciebie spojrzy, gdy Jego oblicze rozbłyśnie nad tobą, wtedy widzisz z jakiej gliny jesteś stworzony i możesz powiedzieć:

Mamy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby się okazało, że moc, która wszystko przewyższa, jest z Boga, a nie z nas. (2 Kor 4:7)

W królestwie ciemności diabeł doskonale wie, kto jest światłem, kto został ukrzyżowany z Chrystusem, kto ciągle tę postawę utrzymuje i pozostawia starego człowieka przybitego do krzyża. Zna także tych, którzy twierdzą, że są światłem, ale tak naprawdę są ciemnością ukrytą pod maską, która ma pozór pobożności, ale ich życie jest zaprzeczeniem jej mocy. (2 Tm 3:5)

Z tego powodu widzimy tyle osób pobitych w walce duchowej. Nie dlatego, że Jezus Chrystus nie dał nam mocy, ale dlatego że wielu ludzi podejmuje się walki, nie przeszedłszy krzyża, który pokonał diabła.

 

Źródło: Seated in Heavenly Places, str. 78-93

Tłumaczenie: Ela Świerczyńska

Prawa autorskie w Polsce: Inter Global Oświata

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *