“Gdyż oręż nasz, którym walczymy, nie jest cielesny, lecz ma moc burzenia warowni dla sprawy Bożej;” (2 Kor 10:3) Po pierwsze – jako chrześcijanie mamy duchową broń! To znaczy też, że Bóg nie chce, żebyśmy byli bezwolnymi istotami akceptującymi wszelkie okoliczności jako zrządzenie boskie. Bóg chce, byśmy panowali nad okolicznościami i je zmieniali na dobre za pomocą duchowych narzędzi, w które nas wyposażył. 

Temat może nie jest nowy, ale myślę, że jest obecnie ważny, szczególnie dla osób mieszkających w moim rodzinnym mieście, Warszawie. Z jednej strony kocham moje miasto, bo ma w sobie energię i swoistą nieugiętość wobec okoliczności, która motywuje, jest jakby wyrazem Bożego rodzaju wiary. Jednocześnie jednak tempo życia potrafi być tu wyczerpująco szybkie, przysłaniające Boga codziennymi obowiązkami i bombardujące troską. W związku z tym czasem spotykam się z taką sytuacją, że ludzie nie modlą się wcale, wymyślają różne teorie dlaczego nie trzeba tego robić i wystarczy „polegać na łasce” – w rezultacie ich własne życie jest potrząsane, a bliscy i znajomi mają się źle. Jezus powiedział:

„ A wy tak się módlcie: Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się imię twoje, przyjdź Królestwo twoje, bądź wola twoja, jak w niebie, tak i na ziemi.” (Mat 6:9-10)

Jeżeli mamy się modlić o to, by wola Boga Ojca działa się na ziemi, to znaczy, że automatycznie, bez naszego zaangażowania, nie będzie się ona spełniała. Jezus, przez swoją śmierć i zmartwychwstanie, otworzył nam dostęp do tronu łaski (patrz Hbr 4:16), ale my, aktywnie, musimy każdą Bożą odpowiedź schwycić i pozwolić na jej wprowadzenie w naszym życiu.

O pokonywaniu sztormów we własnym życiu pisałam już sporo i polecam moje wcześniejsze artykuły.

Np. o koncentrowaniu serca na Jezusie

o pasji do uwielbiania Boga i relacji z Nim,

a także o modlitwie przełomu.

Dziś chcę się zająć tym, jak modlić się o zbawienie naszych bliskich lub też o ich pełniejsze otworzenie się na Bożą prawdę i Bożą wolę dla ich życia.

Paweł pisze w 2 Liście do Koryntian 10:3-6 (wersja Biblii Warszawskiej – „Brytyjki”):

„Gdyż oręż nasz, którym walczymy, nie jest cielesny, lecz ma moc burzenia warowni dla sprawy Bożej; nim też unicestwiamy złe zamysły i wszelką pychę, podnoszącą się przeciw poznaniu Boga, i zmuszamy wszelką myśl do poddania się w posłuszeństwo Chrystusowi, gotowi do karania wszelkiego nieposłuszeństwa, gdy posłuszeństwo wasze będzie całkowite.” (Biblia Tysiąclecia oddaje ten ostatni werset: „z gotowością ukarania każdego nieposłuszeństwa, kiedy już wasze posłuszeństwo stanie się doskonałe”)

Po pierwsze – jak chrześcijanie mamy duchową broń! To znaczy też, że Bóg nie chce, żebyśmy byli bezwolnymi istotami akceptującymi wszelkie okoliczności jako zrządzenie boskie. Bóg chce, byśmy panowali nad okolicznościami i je zmieniali na dobre za pomocą duchowych narzędzi, w które nas wyposażył.

Oczywiście jest tu także poruszona kwestia naszej skuteczności – gdy nasze „posłuszeństwo” wobec Boga „będzie całkowite”. Chodzi tu zdecydowanie o poddawanie naszego życia Bogu bez żadnych ograniczeń. Jednak znaczy to też (o czym niektórzy zapominają), że modląc się o innych, poruszamy się wyłącznie w obrębie Bożej woli dla ich życia i dobieramy słowa tak, żeby ustanowić wolę Boga Ojca, nie dorzucając dodatków w postaci naszej własnej woli. Mogę się modlić o wszystkie sfery życia drugiej osoby, ale nie modlę się nigdy o to, by np. dziecko znajomych, które chce studiować na Akademii Sztuk Pięknych, szło na medycynę. Modlę się ogólnie o mądrość w wyborze ścieżki życiowej, o Bożą przychylność do kontaktów z odpowiednimi profesorami i wykładowcami, o błogosławieństwo w przepływie informacji, które pozwolą mu/jej znaleźć pracę. Nie modlę się nigdy o własne pomysły dla życia danej osoby – bo nawet najlepsze ludzkie pomysły potrafią okazać się zawodne i całkowicie rozminąć się z Bożą wolą.

Poza tym, jak podaje fragment z Koryntian, nasz duchowy oręż ma moc burzenia duchowych warowni i ma trzy funkcje specjalne. Jest to objawienie, które przyszło do mojego życia dzięki książce Dutcha Sheetsa „Modlitwa Wstawiennicza”, więc jeśli jesteście w stanie ją zdobyć, to gorąco polecam (chodzi dokładnie o ten tytuł, bo właśnie ta książka najgłębiej porusza te zagadnienia, pozostałe – to już nie to samo).

1) Bożą duchową bronią unicestwiamy „złe zamysły” – jest tu użyte słowo („logismos”), które jednocześnie oznacza wszelkie filozofie. Kiedy modlimy się o bliskich warto jest ogłaszać rozbicie wszelkich bezbożnych filozofii, którymi dana osoba została oszukana. Może być to też styl życia, który doprowadza do zniszczenia relacji z Bogiem i innymi ludźmi. Mamy moc, by podczas modlitwy taką warownię rozbić.

2) Niszczymy też „wszelką pychę, podnoszącą się przeciw poznaniu Boga” – pycha w życiu osoby nie jest dla niej przyjemnym tronem z poduszkami. Pycha, czyli w grece „tufoo”, ma ten sam źródłosłów, co unoszący się dym. Jest to zasłona, która zaciemnia poznanie Boga – a w tym fragmencie Paweł mówi, że wręcz „sprzeciwia się” poznaniu Boga. Modląc się o osobę nam bliską, nawet jeśli zdaje nam się nadęta i zarozumiała, musimy zrozumieć, że z powodu działalności diabła znalazła się w klatce, z której sama nie umie wyjść. Poprzez ogłaszanie Bożej woli nad życiem tej osoby – ogłaszanie też, że wszelka pycha ma zostać zmazana z życia tej osoby przez krew Jezusa – jesteśmy w stanie uwolnić ją z pułapki, a wtedy dana osoba będzie w stanie sama otworzyć się na poznanie Boga.

3) Ogłaszamy, że „wszelka myśl poddaje się pod posłuszeństwo Chrystusowi”. Nasze myśli nie zawsze chodzą bożymi ścieżkami. Czasem zdarzają się myśli nieczyste, które trzeba poddawać pod autorytet Jezusa Chrystusa, a czasem „niewinne” troski tak nas męczą, że również potrzebujemy modlitwy ogłaszającej Boży autorytet nad nimi.

W skrócie, są to dobre kierunki od których zaczynamy modlitwę o innych, pozwalając jednocześnie, by Duch Święty nas prowadził i dodawał ważne sprawy, o które chce, byśmy modlili się dłużej lub intensywniej.

Na przestrzeni lat (prawie już 20), dzięki takiej modlitwie widziałam jak osoby, które wcale nie widziały potrzeby uznania, że Bóg istnieje, całkowicie zmieniały swoje życie (szczególnie jeśli jest to modlitwa zgody z dwoma lub trzema osobami). Czasem działo się to błyskawicznie – i osoba, która żyła wyłącznie swoim biznesem, nagle desperacko zaczynała szukać Boga. Czasem po latach osoba, która siedziała w duchowości innego rodzaju, poznawała, że otwieranie się na świat duchowy z pominięciem Jezusa Chrystusa prowadzi do kontaktu z demonami.

Na podstawie 2 Listu do Koryntian możemy więc ułożyć, krótki „przepis” na modlitwę o zbawienie innych osób i wprowadzenie Bożej woli do ich życia. Jeżeli macie podobne lub inne doświadczenia dopisujcie się w komentarzach i piszcie do nas. Następnym razem zajmiemy się modlitwą o ochronę.

 

Ela Świerczyńska, ekipa otwarteniebo24.pl

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *