Czy zatem „wystarczy” ogłaszać lub „wystarczy zmieniać myślenie”? Czy jest jeden przepis na wejście w pełnię tego, co Bóg dla nas przygotował? 

Po co mówić o nieprawości? Czy nie lepiej mówić tylko o Jezusie? Czy to biblijny sposób uwolnienia, czy też wystarczy ogłaszać Bożą moc przemiany w naszym życiu?

Wyobraźmy sobie następującą sytuację: osoba chora podchodzi do szanowanego przez wszystkich „męża bożego” lub po prostu chrześcijanina usługującego darem uzdrowienia i prosi o modlitwę. Ten się za nią nie modli – jedynie spluwa na ziemię i kładzie jej na powiekach tak zrobione błoto, a następnie każe jej się iść umyć. Takie zachowanie budzi nasz sprzeciw. Obecnie albo byśmy taką osobę uznali za wariata, albo przynajmniej oskarżyli o brak miłości i szacunku do drugiego człowieka. Niektórzy znawcy tematu uzdrowienia powiedzą, że do otrzymania tego daru najlepsza jest modlitwa ogłaszania Słowa Bożego – tego, że Jezus zniszczył wszelkie choroby swoją śmiercią na krzyżu.

A jednak w 9 rozdziale Ewangelii Jana możemy przeczytać, że takie kontrowersyjne zachowanie było właśnie sposobem, którego użył Jezus, by uzdrowienie przyszło do życia pewnego ślepego chorego od urodzenia. Nie pomodlił się! Splunął na ziemię, położył błoto na powieki ślepca i kazał mu się iść obmyć w sadzawce Syloe. Z jakiejś przyczyny postąpił właśnie tak, a nie inaczej.

My, chrześcijanie, którzy się zetknęliśmy z realną mocą Ducha Świętego, wierzymy, że Bóg ciągle dziś może uzdrawiać. Wierzymy, że jeśli szczerze czynimy Jezusa Panem całego naszego życia, to będziemy mogli „prosić, a będzie nam dane, szukać – a znajdziemy” (Mat 7). Wierzymy, że Bóg jest dobrym Ojcem, który nie daje dziecku kamienia, gdy prosi ono o chleb. Przemówi do nas i da odpowiedź, jeśli Go tylko prosimy. Wierzymy, że nie jest On autorem nieszczęść w niczyim życiu, a wszystko, co nam daje, ma na celu doprowadzenie nas – jeszcze w trakcie naszej ziemskiej wędrówki – do pełni szczęścia. Wierzymy, że wystarczy się modlić o to, by to Jego wola działa się na ziemi – tak, jak dzieje się w niebie. Wielokrotnie doświadczaliśmy, że dzieją się cuda i Bóg działa błyskawicznie. Ale bywa, że nie widzimy odpowiedzi natychmiast. Bywa, że Duch Boży zachęca nas w modlitwie do głębszego jej szukania. Co wtedy?

Czasem Bóg zsyła odpowiedź i to, czego potrzebujemy w paczce, która nam się nie podoba. Często wystarczy się chwilę pomodlić i widzimy zmiany, ale nieraz odbywamy z Duchem Świętym pewną podróż, w której odkrywa przed nami różne tajemnice i w ten sposób przychodzi przemiana, która czyni z nas ponownie „zupełnie nowe stworzenie” (2 Kor 5:17). Czy zdarza Mu się sięgać naszych głębin, przebudowywać charakter i wspominać o grzechu? Bóg nigdy nie chce nas potępiać, ale wierzę, że chce z nami rozmawiać o naszej przeszłości, żeby móc pewne rzeczy zmienić w naszym życiu. Pewne rzeczy może zmieniać błyskawicznie, a inne, by przyniosły trwały owoc – zmienia krok po kroku.

Czy zatem „wystarczy” ogłaszać lub „wystarczy zmieniać myślenie”? Czy jest jeden przepis na wejście w pełnię tego, co Bóg dla nas przygotował? Nie ma, a każda nasza osobista ścieżka jest skuteczna w zależności od tego, jak otwarte i czułe jest nasze serce na Jego głos. Najprawdopodobniej zaplanował On to w ten sposób dlatego, że bardziej Mu zależy na żywej relacji z człowiekiem, niż na podaniu nam jakiegokolwiek biblijnego przepisu na święte życie. Jak ostrzega Apostoł Paweł, litera pozbawiona Ducha – zabija. Tylko słuchanie Bożego głosu daje życie. Tylko nasłuchując, co On ma do powiedzenia, warto czytać jakąkolwiek książkę na temat uwolnienia, uzdrowienia i wejścia w Boże powołanie dla życia każdego z nas. Tak długo jak treści zawarte w książkach lub nauczaniach koncentrują nas w końcu na Jezusie, na wywyższaniu Go w naszym życiu, a także przynoszą do naszego życia pozytywne zmiany, możemy ze spokojem stwierdzić, że to głos Ducha Świętego zachęcił nas do ich czytania. Książka Any („Nieprawość” – przyp. red.) miała właśnie taki owoc z moim życiu, więc podaję ją dalej, ciesząc się, że udało mi się ją w końcu przetłumaczyć i wydać na rynku polskim.

Jako wydawcy jesteśmy świadomi tego, że treści zawarte w tej książce mogą niektórym wydawać się kontrowersyjne. Tradycjonaliści nie będą się zgadzać nawet z tym, że można otrzymać od Boga jakiekolwiek osobiste objawienie. Charyzmatycy z niektórych nurtów nie pozwalają w ogóle myśleć o grzechu, ponieważ twierdzą, że może to wywyższać zło, a poniżać moc ofiary Jezusa. Książka może polemizować z niejedną teorią na temat pokuty, bo dotyka nie tylko tematu grzechu, ale także jego korzeni i całego systemu z nim związanego – czyli nieprawości. Co więcej, autorka wyraża w tej książce swoją opinię na temat tego, czy chrześcijanin, który szczerze prosił Jezusa o przejecie panowania nad jego/jej życiem może być pod jakimkolwiek wpływem mocy ciemności – a jest to ciągle przedmiotem zażartej dyskusji wśród wielu z nas. Ja jednak osobiście wiem, że objawienie na temat nieprawości przybliżyło mnie do Boga i przyniosło dobre zmiany w moim życiu, a także w życiu wielu osób, z którymi się modliłam – stąd czuję tak dużą potrzebę wydania tej książki. Zachęcali mnie też do tego znajomi, którzy czytali ją po angielsku lub dostali ode mnie wersję roboczą. Mam więc świadectwa, z którymi nie mogę polemizować. Wiem, że niektórym zrozumienie tego tematu pomogło skończyć z nawracającymi nałogami, a u niektórych było punktem wyjściowym skutecznej modlitwy o uzdrowienie. Wiem, że czasem wystarczy tylko usunąć korzeń nieprawości, by problemy rozwiązały się same – nawet bez specjalnej modlitwy ogłaszania mocy Boga – i to bardzo zachęca do oddania tej książki w państwa ręce.

Doskonale rozumiem niepokój, jaki może budzić dotykanie tematów fundamentalnych w kwestii grzechu i nauki o usprawiedliwieniu człowieka na podstawie ofiary Jezusa. Rozumiem, że są wśród nas ludzie, którzy mieli przykre doświadczenia w związku z zastosowaniem takich interpretacji Biblii, które – zamiast pomóc – okazały się pustym frazesem. Ktoś, będąc w problemach, mógł usłyszeć: „po prostu musisz więcej wierzyć”, „mój Bóg depresji nie daje, więc po prostu mamy innego Boga”, „po prostu ogłaszaj Słowo Boże”, „po prostu zmień myślenie, bo jesteś nowym stworzeniem”, lub też inaczej: „jesteś grzesznikiem, a Bóg grzechu nienawidzi”, „nie złamałeś przekleństwa nad swoim życiem, na pewno są w twoim życiu przekleństwa pokoleniowe” i był zmuszany do wielogodzinnego rachunku sumienia, który faktycznie doprowadzał do ciągłego poczucia potępienia. Choć tropiąc pochodzenie takich zwrotów, można znaleźć werset biblijny, na podstawie którego powstały – to jednak frazesy, serwowane z ust człowieka, który nie wykazuje prawdziwej chęci pomocy, zawsze tylko niszczą.

Rozumiem ból, który mógł tak powstać i proszę o czytanie tej książki z inną perspektywą. Książka nie powstała po to, by wytknąć komuś „błędy”, które doprowadziły do ciężkich przeżyć w jakiejś sferze. „Nieprawość” nie ma się stać kolejnym frazesem, zrzucającym winę na osobę w problemach – ta książka ma przynieść zrozumienie, które pomoże nam modlić się głębiej i pełniej otwierać nasze serce przed Bogiem. Ma pomóc nam otworzyć przed Nim wszystkie ciemne zakamarki w naszym wnętrzu i dać Mu je uzdrowić. Jednak próba jakiegokolwiek duchowego działania, włącznie z modlitwą o nieprawość, oderwana od proszenia Ducha Świętego o prowadzenie, będzie zawsze w końcu bezcelowa i stanie się martwym uczynkiem. Żaden przepis nas nie zbawi – tylko Jezus zbawia, tylko słuchanie Jego głosu da nam pełną odpowiedź na naszą sytuację, tylko relacja z Nim doprowadzi nas do pełni.

Dlatego też, oddając tę książkę w państwa ręce, pragniemy podkreślić, że:

– autorka nie ma na celu wywyższania problemów nad moc ofiary Jezusa, nie zachęca do upartej analizy własnej przeszłości i do zamartwiania się nią, lecz jedynie do rozważenia, czy Duch Święty nie chce wykonać pracy usuwającej korzenie niepożądanej sytuacji, która ciągle powstaje w naszym życiu. W celu ich usunięcia Bóg zawsze musi nam je naświetlić, ponieważ to my mamy wolną wolę i wszelka przemiana następująca w naszym życiu musi mieć miejsce dopiero po wyrażeniu przez nas zgody. W tym kontekście autorka zachęca też do otwartego słuchania Boga na co dzień, ponieważ style myślenia, w których wzrastaliśmy, wydają nam się czyste, póki Duch Święty nie zacznie nas przekonywać, że są niewłaściwe – wtedy ich usunięcie wymaga dokonania analizy własnego postępowania, a zatem pewnego cofnięcia się do przeszłości – autorka pokazuje związki przyczynowo-skutkowe pomiędzy niektórymi zachowaniami, co często pomaga w modlitwie. Blokowanie głosu Ducha Świętego w takiej sytuacji na pewno nam nie pomoże, a raczej doprowadzi do utraty wrażliwości na Jego głos.

– nie jest celem autorki, by stworzyć kolejny frazes, który mógłby służyć potępianiu innych. Po pierwsze wszyscy kiedyś zgrzeszyli i nikt nie może być dumny ze swojego postępowania. Po drugie nie każdy problem jest związany z tzw. „grzechami pokoleniowymi”, co widzimy dokładnie w sytuacji ślepca z Ew. Jana 9. Nieprawość dotyka tematu znanego niektórym pod pojęciem „grzechów pokoleniowych”, ponieważ dotyczy stylów myślenia i rozmaitych problemów, które mogą pojawiać się u dzieci z powodu wzrastania w nieprawości stosowanej przez rodziców, ale jest pojęciem szerszym, związanym też z kulturą i tradycją, w której zostaliśmy wychowani. Ponadto nie chodzi tu o problem „kary” za grzechy rodziców, ale problem wszelkich możliwych konsekwencji nieprawości, które trzeba oddać Bogu w świadomej modlitwie, bo nie widzimy w nich przełomu. Np. fakt alkoholizmu u rodzica zawsze będzie miał złe skutki u dziecka i doprowadzi do różnych zachowań, opisanych także w psychologii pod nazwą syndromu Dorosłego Dziecka Alkoholika (DDA). Wówczas, pokutując z nieprawości tego typu obecnej w danej rodzinie, jeżeli osoba sama nie nadużywała alkoholu, to nie „pokutuje za grzech”, którego była tak naprawdę ofiarą, ale pokutuje w imieniu rodziny za nieprawość tego typu, oddaje ją pod autorytet Jezusa, ogłaszając Jego oczyszczającą moc, która niszczy ten korzeń nieprawości i jej konsekwencje w życiu swoim oraz swoich krewnych. Często po takiej modlitwie może automatycznie dojść np. do cofnięcia się niektórych stanów lękowych, które były obecne w życiu tej osoby na skutek alkoholizmu ojca lub matki – to właśnie należy rozumieć jako konsekwencje nieprawości u następnych pokoleń.

– autorka zgadza się, że w całym uwolnieniu człowieka chodzi o wystawienie się na działanie Bożego Światła płynącego z krzyża Jezusa i z Jego zmartwychwstania. Warto przede wszystkim koncentrować się na chwale Bożej, na tym, kim jest Bóg i na tym, kim według Biblii staliśmy się dzięki ofierze Jezusa. To pomaga nam się zbudować wewnętrznie i nie pozwala, by złe myśli miały na nas wpływ. Zgadza się także, że warto jest na modlitwie wyznawać na głos prawdy zawarte w Słowie Bożym. Jednak czasem, gdy nie widzimy zmian (a szczególnie wtedy, gdy czujemy, że Duch Święty mówi nam, że mamy zrobić coś jeszcze) warto jest nadstawić ucha i zrobić dokładnie to, co słyszymy, że Bóg mówi, że mamy zrobić – nawet jeśli jest to nałożenie sobie błota na twarz i obmycie się w sadzawce. Autorka często podkreśla, że żadna moc ciemności nie może się przeciwstawić gorącemu uwielbieniu Króla Królów, Jezusa, i że wywyższanie Go jest prawdziwą „bombą”, przynoszącą przełom do życia człowieka.

Zachęcam gorąco do czytania tej książki z otwartym sercem. Warto jednocześnie pytać Boga, czy są jakieś kłamstwa, które On chce zniszczyć w naszym życiu i czy są jakieś nieprawości, z których On chce nas oczyścić. Warto pozwolić Mu działać!

źródło: wprowadzenie do książki “Nieprawość”, książka do kupienia TUTAJ oraz w zaprzyjaźnionych księgarniach chrześcijańskich.

 

 

Poniżej linki do naszych innych artykułów tworzonych na podstawie fragmentów tej książki:

ZDEJMIJ ZASŁONĘ Z OCZU

USUNIĘCIE MOCY NIEPRAWOŚCI – DLACZEGO JEST WAŻNE

USPRAWIEDLIWIENIE PRZEZ WIARĘ ZACZYNA SIĘ OD SKRUCHY W SERCU

JAK TWOJE SERCE PRZYCIĄGA ŚWIATŁOŚĆ LUB CIEMNOŚĆ

NIEPRAWOŚĆ POWODUJE DUCHOWĄ GŁUCHOTĘ

NIEPRAWOŚĆ, A CHOROBY CIAŁA I NIEWOLA DUSZY

NIEPRAWOŚĆ BLOKUJE PRZEPŁYW BOŻEGO BŁOGOSŁAWIEŃSTWA

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *