Kościół zdaje się być bardziej zatroskany tym, by był odbierany jako „szanowany” niż tym, by był radykalny. (…) Sposób, w jaki Paweł głosił Chrystusa, był pełen zarówno mocy jak i prestiżu. Mocy, ponieważ sama atmosfera, w której głosił, była napełniona Obecnością Jezusa Chrystusa, przynoszącą uwolnienie i uzdrowienie. Prestiżu, ponieważ prawda o Jezusie Chrystusie była przekazywana w taki sposób, że ludzie dokonywali oceny swoich motywacji i gotowości do wiary. (…) Zdaje się, że brakuje nam jakiegoś składnika w dzisiejszym sposobie głoszenia Chrystusa – po porównaniu z młodym Kościołem. Tym składnikiem jest Krzyż Jezusa Chrystusa. Są na pewno przesłania mówiące o krzyżu na wielu nabożeństwach na całym świecie, ale rzadko zdarzają się znaki i cuda, które mają nam towarzyszyć, jak młodemu Kościołowi.Niestety, mainstreamowy zachodni kościół ewangeliczny oddał swą pozycję i moc, by gonić za obfitością i wygodą. Przesłania, które słyszymy za często koncentrują się na tym, co mogę dostać od Boga, a nie na tym, co mogę zrobić, by On był uczczony.

Pewnego ranka, gdy się modliłam, usłyszałam, że Pan woła takimi słowami: „Przynoszę reformację!”. Słowo reformacja nie było dla mnie nowe, bo uczyłam się o takim okresie historii. Nie byłam jednak świadoma podobieństw, które istnieją pomiędzy tamtym czasem, a tym, co dzieje się teraz.

Definicja słowa reformacja w Oxford English Dictionary brzmi: „radykalna zmiana na lepsze w sprawach politycznych, religijnych lub społecznych”.

Kościół w obecnych czasach zdaje się być bardziej zatroskany tym, by był odbierany jako „szanowany” niż tym, by był radykalny. W ciągu całego XVI wieku, gdy zaczęła się Reformacja Kościoła, kościół katolicki był nie tylko autorytetem religijnym. Miał też olbrzymi wpływ na arenę polityczną i społeczną.

Religia według swej definicji znaczy: „wiara w Boga lub bogów, którym należy być posłusznym i którzy są godni uwielbienia”. Zdaje się, że nic złego nie kryje się w tej definicji, lecz problemy pojawiają się błyskawicznie, gdy ktoś stara się zdefiniować tę wiarę.

W młodym Kościele przesłanie Ewangelii, które było głoszone miało moc i przynosiło efekty wśród tych, którzy uwierzyli. Nie było rzadkością, że ślepi zaczynali widzieć, a chromi chodzić. Nie było też nic niezwykłego w tym, że umarli mogli zostać wskrzeszeni. Młody Kościół praktykował to, co robił Jezus, a „bojaźń Boża” była taka silna, że list napisany przez Pawła do Koryntian uderza różnicą w ich ówczesnym podejściu i naszym podejściu dziś (1 Koryntian 5:1-11).

Ten list został napisany ponieważ JEDNA osoba w kościele dopuściła się grzechu seksualnego. Myślę, że można śmiało powiedzieć, że gdyby w dzisiejszym Kościele tylko jeden członek dopuszczał się grzechu seksualnego, to wszyscy starsi, pastorzy i apostołowie by się bardzo cieszyli.

W 1 Koryntian 5:11 Paweł mówi: „ci, którzy nazywają się wierzącymi w Chrystusa…”. Dzisiejszy Kościół ma wiele tych samych problemów, co młody Kościół, jednak zdaje się, że nie ma obecnie tylu liderów, czy pastorów, którzy sprzeciwiają się tej sytuacji i konfrontują grzech, jak robili to pierwsi apostołowie. Oni mieli podejście konfrontowania i uwalniania. A my mamy mało liderów, którzy chcą skonfrontować grzech, a jeszcze mniej takich, którzy praktykują uwolnienie w sposób trwały. Zamieszanie dookoła tej sprawy podzieliło wiele kościołów i oddzieliło tych, którzy po prostu chcą być „szanowani” od tych, którzy chcą być „święci”. Może być to skutek sposobu głoszenia Ewangelii, który jest praktykowany dziś, a różni się od tego, który był praktykowany w tamtych czasach.

Sposób, w jaki Paweł głosił Chrystusa, był pełen zarówno mocy jak i prestiżu. Mocy, ponieważ sama atmosfera, w której głosił, była napełniona Obecnością Jezusa Chrystusa, przynoszącą uwolnienie i uzdrowienie. Prestiżu, ponieważ prawda o Jezusie Chrystusie była przekazywana w taki sposób, że ludzie dokonywali oceny swoich motywacji i gotowości do wiary.

Nie znalazłam żadnej sytuacji w młodym Kościele, gdy ogłaszali wezwanie do nawrócenia, a ludzie byli proszeni, by powtórzyć krótką modlitwę. Raczej odnajduję tam takie sytuacje, gdzie praktykowanie Ewangelii wywołuje u ludzi taki głód i pragnienie, że krzyczą: „co mamy zrobić, aby być zbawieni?”. Odpowiedź na to pytanie brzmiała: „Pokutujcie i zostańcie ochrzczeni”.

Zdaje się, że brakuje nam jakiegoś składnika w dzisiejszym sposobie głoszenia Chrystusa – po porównaniu z młodym Kościołem. Tym składnikiem jest Krzyż Jezusa Chrystusa. Są na pewno przesłania mówiące o krzyżu na wielu nabożeństwach na całym świecie, ale rzadko zdarzają się znaki i cuda, które mają nam towarzyszyć, jak młodemu Kościołowi.

Niestety, mainstreamowy zachodni kościół ewangeliczny oddał swą pozycję i moc, by gonić za obfitością i wygodą. Przesłania, które słyszymy za często koncentrują się na tym, co mogę dostać od Boga, a nie na tym, co mogę zrobić, by On był uczczony.

Boża Nowa Era nadchodzi. Nadchodzi ponownie z mocą i prestiżem. Ta Nowa Era należy do Reformacji. Nie należy do fałszywego ruchu new age, ale do Nowej Ery Kościoła, który będzie przepełniony mocą Krzyża Jezusa Chrystusa.

Czy przeszedłeś przez swój Ogród Getsemani? Czy wypociłeś i wypłakałeś już strach ze swego serca i duszy? Czy podszedłeś pod Krzyż nagi i pozbawiony masek? Taki proces usunie płaszczyk komfortu „bycia szanowanym” z Kościoła i pozwoli Światłu prawdziwej Ewangelii w nas świecić. 2 Koryntian 4:4-12 podsumowuje to lepiej niż ja staram się to przekazać:

„…bóg świata tego zaślepił umysły niewierzących, aby im nie świeciło światło ewangelii o chwale Chrystusa, który jest obrazem Boga. Albowiem nie siebie samych głosimy, lecz Chrystusa Jezusa, że jest Panem, o sobie zaś, żeśmy sługami waszymi dla Jezusa. Bo Bóg, który rzekł: Z ciemności niech światłość zaświeci, rozświecił serca nasze, aby zajaśniało poznanie chwały Bożej, która jest na obliczu Chrystusowym. Mamy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby się okazało, że moc, która wszystko przewyższa, jest z Boga, a nie z nas. Zewsząd uciskani, nie jesteśmy jednak pognębieni, zakłopotani, ale nie zrozpaczeni, prześladowani, ale nie opuszczeni, powaleni, ale nie pokonani, zawsze śmierć Jezusa na ciele swoim noszący, aby i życie Jezusa na ciele naszym się ujawniło . Zawsze bowiem my, którzy żyjemy, dla Jezusa na śmierć wydawani bywamy, aby i życie Jezusa na śmiertelnym ciele naszym się ujawniło. Tak tedy śmierć wykonuje dzieło swoje w nas, a życie w was.”

Jezus przychodzi po swoją Oblubienicę, która wie jak walczyć i jak kochać. Będzie walczyć, bo nienawidzi zła i przezwycięży je – tak jak to zrobił Jej Oblubieniec. Będzie Jego Ukochaną, ponieważ ta pasja przeprowadziła Jej Oblubieńca na Krzyż i jej też pomoże przez niego przejść.

To jest moc Krzyża i to jest broń przeciwko wszystkiemu i wszystkim w tym świecie oraz w świecie, który nadchodzi.

 

Źródło: Ana Mendez Ferrell, artykuł „The New Age of Reformation”, który ukazał się w czasopiśmie „Reformers”, jesień 2004

Tłumaczenie: Ela Świerczyńska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *