Nigdy nie słyszałem, by Bóg tak do mnie mówił. Mój strach przed Nim zaczął odchodzić, cały wstyd zniknął i po prostu czułem, jak bardzo jestem przez Niego kochany. Bóg ciągnął dalej: Jeśli nie pozwolisz mi uzdrowić tego obszaru swojej duszy, większość rzeczy, które robisz w swoim życiu, będzie wynikała z potrzeby zaspokojenia tego obszaru w tobie – będziesz starał się zaspokoić potrzebę bycia akceptowanym oraz posiadania dobrej opinii o sobie samym. Pozwól więc, że nad tym popracuję! 

Z części pierwszej:

Hebrajczyków 4:12 opisuje to tak:

„Bo Słowo Boże jest żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca;”

Słowa „żywe” oraz „skuteczne” (ang. active – „aktywne”) już nam pokazały niezwykłe sposoby, w jakie Bóg pragnie  wyswobodzić swoje życie i energię w nas, kiedy trwamy w Jego Słowie. Logos nie przesuwa się jedynie po  powierzchni. Przenika głęboko w serce tego, kim jesteśmy i tak jak skaner medyczny pokazuje prawdę o naszym wnętrzu.

cała część pierwsza tutaj

 

Gdy trwamy w Słowie Bożym, sięga ono głęboko do wnętrza naszej duszy. List do Hebrajczyków 4:12 mówi, że wprowadza rozdział pomiędzy duszą, a duchem. Jest to słowo merismos, które znaczy „dzielić” i „rozdzielać, rozkładać”.Jako wierzący czasami jesteśmy motywowani przez nie poddaną jeszcze Bogu duszę, a czasami przez ducha. Czasami jesteśmy psychikoses, a czasami pneumatikoses. Boże Słowo przychodzi by oddzielić od siebie te dwie części naszej osoby, wprowadzając jasne rozróżnienie, co jest duszą, a co duchem.

Boże Słowo jest skalpelem, który umiejętnie eksponuje i odcina niebiblijne myśli oraz postawy. Rysuje linie na piasku i z wielką precyzją stwierdza: „Ta myśl i działanie to niebiblijne psyche, a to jest boże pneuma”. Kiedy Bóg ma nasze pozwolenie, by świecić swoim światłem na nasze psyche, to szybciej też rozpoznajemy wpływy psyche w życiu innych ludzi.

Zauważmy, że merismos znaczy także „rozkładać”. Słowo nie tylko rozróżnia pomiędzy duchem, a duszą, ale rozkłada równo każdej z tych części duchowe składniki odżywcze, których potrzebujemy, by stać się dojrzali, by przezwyciężać i by chodzić w zwycięstwie. Spojrzymy na przykład takiego działania za moment.

Kiedy Boży logos przenika do wnętrza, by dzielić i rozdzielać, ma moc osądzać i rozeznawać, co jest dobre, a co złe, co właściwe, a co niewłaściwe. Greckie słowo to opisujące to kritikos. Od niego pochodzi słowo „krytyka”. Adam postanowił osądzać samemu, co było złe, a co było dobre. Wywyższył swoją psyche i zrozumienie, które w niej było, ponad Boże zrozumienie. Przyjmując Boże Słowo do naszego życia, odwracamy ten proces, pozwalając Bogu być ostatecznym Sędzią. Przenikając przez naszą duszę, przychodzi On w poszukiwaniu prawdy, poddając konstruktywnej krytyce wszystko, co jest w naszym wnętrzu. Psalmista mówi: „Twe Słowa, wkraczając, dają światło” (Ps 119:130 – angielska wersja KJV).

Podsumowując, Słowo przenika, rozdziela i osądza dla trzech celów:

1) By wyeksponować to, co jest zainicjowane przez psyche oraz to, co jest zainicjowane przez pneuma

2) Możemy więc (lub też Słowo może) odpowiednio poradzić sobie z psyche (rozdzielić i rozłożyć to, co jest potrzebne)

3) Aby sprawić, że będziemy pneumatikos (osobami prowadzonymi duchem), a nie psychikos (osobami prowadzonymi przez duszę lub też naturalne popędy).

Innymi słowy, żywe logos przychodzi by dzielić i rządzić! I możesz być przekonany, że wykona dobrą pracę w dobry sposób.

Wspominałem wcześniej o mojej walce z brakiem poczucia bezpieczeństwa oraz strachem przed odrzuceniem. Wzrastałem wierząc, że ze mnie brzydal i to wpływało na mój system wierzeń – stało się moim „zwierciadłem ukazującym moje ja”. Zostało to głęboko zasiane w moją podświadomość i stopniowo zaczęło kontrolować wszystkie moje relacje z innymi. Aż do ósmej klasy byłem cichy, nieśmiały, a także, chociaż nie byłem nielubiany, to z pewnością nie byłem popularny.

Potem moja rodzina przeprowadziła się w inne miejsce, gdzie poszedłem do innej szkoły – i, choć nie wiem jak to się stało, wydobyłem się ze swej skorupy. W przeciągu jednej nocy z introwertyka zmieniłem się w ekstrawertyka. Nauczyłem się jak budować relacje z innymi, stałem się popularny i miałem dostęp do zamkniętych kółek znajomych. Jednocześnie zacząłem odnosić sukcesy sportowe, co dodatkowo dawało dobry argument, by mnie przyjmować z pełną akceptacją.

Z powodu tej zmiany byłem całkowicie przekonany, że już poradziłem sobie z brakiem poczucia bezpieczeństwa oraz strachem przed odrzuceniem. Ale gdy studiowałem w Christ for the Nations, przygotowując się do służby, Bóg zaczął rozprawiać się z tymi kwestiami w moim życiu ponownie. Raz za razem słyszałem Go, jak wzywa mnie do tego, bym spojrzał wewnątrz siebie i przyznał, że takie rzeczy były wewnątrz mnie, a następnie, bym pozwolił się uzdrowić.

Na początku opierałem się temu i gorąco ogłaszałem swoją wolność w tych sprawach, ale Boże ponaglenie okazało się w końcu nie do odparcia. W tym momencie usłyszałem Go, jak wyraźnie do mnie mówi: JESTEŚ kontrolowany przez brak poczucia bezpieczeństwa i strach przed odrzuceniem. Wpływają one na każdą relację, którą masz i rzucają cień na każdy aspekt twojej osobowości. Dopuszczasz się manipulacji i kontroli, budujesz mury, które mają strzec pewnych obszarów w twoim sercu, a wszystkie twoje rozmowy są podświadomie kontrolowane przez twoją potrzebę akceptacji. Wcale tak naprawdę nie słuchasz drugiej osoby, aby poznać jej/jego serce oraz ją/go zrozumieć. Raczej zastanawiasz się jak możesz dać odpowiedź, aby stworzyć wrażenie, że jesteś mądry, interesujący, zabawny i troskliwy – robisz wszystko, co jest potrzebne, być ty sam dobrze wypadł. (To nie był jakiś słyszalny głos. Bóg zwykle do mnie mówi przez wewnętrzne wrażenia, które wyglądają tak, jak moje własne myśli).

Nie podobało mi się to. Nie zgadzałem się z tym i powiedziałem to Bogu. Ale Bóg i Jego Słowo nie dawali mi chwili spokoju – wnikając, rozdzielając i zwyciężając we mnie! Wrażenia, które mi dawał były zbyt silne i trwałe – nie mogłem przed nimi uciec. Więc zacząłem rozmyślać nad tym, co usłyszałem. Potem jedna dziwna i denerwująca rzecz zaczęła mieć miejsce. Kiedy rozmawiałem z jakąś grupą ludzi – próbując brzmieć inteligentnie, zabawnie, „cool”, wszystkie te rzeczy, które robiłem, aby być popularny i akceptowany – za każdym razem pojawiał się ten sam wewnętrzny głos: O! Teraz! Właśnie teraz to robisz!

Paskudnie rozpraszające!

Ale zacząłem wtedy widzieć, że naprawdę byłem w moich relacjach kontrolowany przez niewłaściwą potrzebę akceptacji. Przez brak takiej naturalności, która mogłaby wypływać ze zdrowego poczucia własnej wartości. Naprawdę nie byłem zainteresowany tym, co mówiła druga osoba: chciałem tylko dobrze wypaść.

I to nie wszystko. W końcu zobaczyłem, że we wszystkich relacjach to ja musiałem trzymać kontrolę. To było oszałamiające! Poczułem wstyd, potępienie i cały zastęp innych nieprzyjemnych emocji. Zdawało się, że już nie wiem, kim naprawdę jestem.

Zacząłem rozmawiać z Panem o tych wszystkich uczuciach, wylewając szczerze cały mój wstyd i zmieszanie. I wtedy usłyszałem jak do mnie mówi znów: Nie jestem na ciebie zły, mój synu. To nie twoja wina, że te problemy pojawiły się w twoim życiu. Ty nawet nie wiesz, jak w tobie powstały. Ja wiem. Nie sprawiłeś mi żadnego zawodu i nie chcę, żebyś czuł się zawstydzony. Chcę po prostu cię uzdrowić.

Nigdy nie słyszałem, by Bóg tak do mnie mówił. Mój strach przed Nim zaczął odchodzić, cały wstyd zniknął i po prostu czułem, jak bardzo jestem przez Niego kochany. Bóg ciągnął dalej: Jeśli nie pozwolisz mi uzdrowić tego obszaru swojej duszy, większość rzeczy, które robisz w swoim życiu, będzie wynikała z potrzeby zaspokojenia tego obszaru w tobie – będziesz starał się zaspokoić potrzebę bycia akceptowanym oraz posiadania dobrej opinii o sobie samym. Pozwól więc, że nad tym popracuję!

Powiedziałem „tak” i Bóg zabrał się do działania – przez Swoje Słowo.

W pewien sposób instynktownie wiedziałem, że odpowiedź się tam znajduje. Nie kojarzyłem, co to logos, albo psyche, nie potrafiłem przytoczyć ani jednego greckiego słowa z Hebrajczyków 4:12, ale w jakiś sposób wiedziałem, że odpowiedź, która przyniesie mi wolność, kryła się w Bożym Słowie. Przeszukałem Biblię i znalazłem wersety odpowiadające mojej sytuacji, włącznie z odniesieniami dotyczącymi Boga jako Ojca, akceptacji, Jego miłości do mnie, wolności przed strachem i tak dalej.

Kiedy zaczytywałem się Słowem, kolejna rzecz miała miejsce: zacząłem go pragnąć. Im więcej go czytałem, tym więcej go potrzebowałem. Może się to zdać dziwną analogią, ale kiedy twoje ciało potrzebuje białka, to nic ci nie da jedzenie skrobi i węglowodanów. Musisz spożywać produkty wysokobiałkowe. Kiedy brakuje ci potasu, nie przyjmujesz witaminy C, mając nadzieję, że zaspokoi twoje potrzeby na inną substancję. W jakiejś formie musisz wtedy zacząć przyjmować potas. W jakiś sposób twoje ciało automatycznie rozróżnia te substancje i potrafi wysłać odpowiednie składniki odżywcze do właściwych komórek, które ich potrzebują.

Tak samo jest z Bożym Słowem, logos. Jest to boży pokarm dla naszej duszy. Razem z upadkiem człowieka zaczęliśmy pościć od bożego logos – teraz potrzebujemy prawdziwej uczty logos!

Kiedy brakuje ci poczucia bezpieczeństwa, musisz znaleźć porcje Bożego Słowa, które są odpowiednie i je zjeść. Kiedy potrzebujesz samo-kontroli i dyscypliny, szukasz wersetów o nich mówiących i je jesz. Kiedy to robimy, Boże Słowo zaczyna wypełniać naszą duszę składnikami, których potrzebuje.

To jest to, co zrobiłem. Wziąłem wersety odnoszące się do mojej sytuacji i zacząłem je przeżuwać. Zapamiętałem je, zacząłem o nich głośno mówić i myślałem o nich raz za razem – wielokrotnie w ciągu dnia i robiłem tak pilnie tygodniami. (por. Jozuego 1:8: Niechaj nie oddala się księga tego zakonu od twoich ust, ale rozmyślaj o niej we dnie i w nocy, aby ściśle czynić wszystko, co w niej jest napisane, bo wtedy poszczęści się twojej drodze i wtedy będzie ci się powodziło. – przyp. tłum.)

Słowo zaczęło działać. Graphe (Pisma) oraz rhema (słowo mówione) w końcu stało się logos (słowem zrozumianym), bo Duch Święty zdjął zasłonę z tej części mojej duszy i przyniósł mi objawienie. Słowo stało się we mnie aktywne, zaczęło uwalniać moc i życie. Obietnice Boże przeniknęły mnie, znalazły miejsce słabe i zranione, rozdzieliły co trzeba i zwyciężyły. Ja sam siebie nie uzdrowiłem. Wszystko, co robiłem to jadłem – trwałem, zamieszkiwałem i pozostawałem w Bożym Słowie, aż zbawiło moją duszę. Jego skalpel zaczął działać i to było dobre uczucie!

Byłem wolny – naprawdę wolny. Kolejna część tej osoby, którą miałem się stać według Bożego planu, wyszła z kokonu. Ten proces trwał chyba miesiąc, jakoś tyle, a wewnątrz przeżyłem prawdziwe uwolnienie od warowni, która była zbudowana w mojej psyche. Życie, które było w moim duchu, wreszcie w wolności zaczęło się manifestować w mojej duszy, która zaczęła odpoczywać, uwolniona przez prawdę Bożego Słowa. W tym obszarze mojego życia, stałem się tym, kim naprawdę byłem w najgłębszym wnętrzu.

Kiedy przyszło w tym obszarze uwolnienie, cała moja osobowość się przemieniła. Stałem się cichszy. Więcej myślałem i słuchałem. Moja motywacja się zmieniła – zacząłem budować relacje z ludźmi z właściwych pobudek. Moje pragnienie odniesienia sukcesu, wykazania się czymś zmieniło się. Teraz miało na celu oddanie chwały Bogu, a nie zaspokajanie niewłaściwych potrzeb wewnątrz mnie. Działanie zostało zastąpione posłuszeństwem.

Wolność to dobra rzecz!

Moje psyche nie było aż tak dumne, czy zwiedzione, by myśleć, że Bóg raz na zawsze wszystko dobrze w moim wnętrzu poustawiał. On cały czas pracuje nad innymi obszarami mojego życia i części mojej duszy przeprowadza przez krzyż. Ciągle czasem zdarza mi się być psychikos, co ma szagrynowy wydźwięk, ale jest to po prostu pewien proces. Ale też, Bogu dzięki, w wielu obszarach mojego życia jestem pneumatikos – prowadzony przez mojego ducha, razem z Duchem Bożym.

 

źródło: “Becoming who You are” – Dutch Sheets

tłumaczenie: otwarteniebo24.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *