Razem z grupą chrześcijan wspólnie modliliśmy się i trwaliśmy przed Panem. Nagle, bez udziału mojej woli, moje ręce podniosły się w górę, a przez ciało przeszła seria drgawek. Trwało to przez chwilę. Ze względu na innych ludzi tam obecnych poczułem się zakłopotany. Ale zapytałem sam siebie: Co jest ważniejsze: to, co pomyślą ludzie, czy to, co Bóg chce dla mnie uczynić? Zdecydowałem bez reszty poddać się woli Bożej. Poza tym większość ludzi była pochłonięta modlitwą i nie zwracała uwagi na to, co się ze mną działo.Drgawki powtarzały się jeszcze przez kilka minut, a potem ciało się rozluźniło i poczułem się odprężony. Bóg powiedział mi, że zostałem uwolniony od ducha sztywności. Nigdy przedtem o czymś takim nie słyszałem. Bóg pokazał mi także, kiedy i jak ten duch uzyskał do mnie dostęp.
Możemy zapytać, dlaczego ciało odgrywa aż tak ważną rolę w oddawaniu przez nas czci. W końcu Jezus powiedział, że powinniśmy oddawać cześć w duchu i w prawdzie (J 4,24). Odpowiedź na to pytanie otrzymamy, jeśli zrozumiemy relacje zachodzące pomiędzy trzema elementami składającymi się na ludzką osobę: duchem, duszą i ciałem (1 Tes 5,23).
Duch jest tą częścią naszej osoby, która może nawiązać bezpośredni kontakt z Bogiem (1 Kor 6,17). Jednak żeby wyrazić samego siebie, duch musi współpracować z duszą – tą częścią, przez którą działa wola. Wola w związku z tym podejmuje decyzje w imieniu całej osoby. Dalej dusza wprowadza ciało w ruch.
Tę zasadę ilustrują słowa Dawida z Psalmu 103. (1): Błogosław, duszo moja Panu (…). Duch Dawida, pobudzony do błogosławienia Panu, ponagla duszę, aby podjęła odpowiednią decyzję. Z kolei dusza Dawida musi wprawić jego ciało – najpierw organy głosowe – w ruch, aby wyrazić błogosławieństwo, które jego duch pragnął ofiarować.
W świetle tego oddawanie czci jest aktywnością – duch działa poprzez duszę w celu wywołania odpowiednich czynności ciała. Jeśli dusza i ciało nie zareagują odpowiednio na ponaglenie ducha, to ciało staje się dla ducha więzieniem powstrzymującym go i uniemożliwiającym mu wyrażenie samego siebie. We współczesnym kościele bardzo wielu ludzi znajduje się w takim stanie. Duchy uwięzione są w ciałach, poprzez które nie są w stanie swobodnie wyrazić samych siebie. Fizyczna aktywność takich ludzi w kościele ogranicza się do kilku rutynowych ruchów: przychodzą, siadają, wstają, siadają, wstają i wychodzą. W rezultacie prawie zupełnie nie uczestniczą w najwyższym działaniu, do którego ich duch jest zdolny – niepohamowanej czci wobec Stwórcy.
Z drugiej strony miewamy też do czynienia z innym błędem, kiedy dusza i ciało podejmują różne działania związane z oddawaniem czci bez sprawczego działania lub zaangażowania ducha. W takim przypadku mamy do czynienia ze zwyczajną religijną aktywnością, a nie z przejawem prawdziwej czci. O prawdziwej czci możemy mówić wtedy, kiedy współpracują ze sobą wszystkie części człowieka – duch, dusza i ciało – a inicjatywa należy do ducha. Tego rodzaju harmonia decyduje o prawdziwej wolności.
DUCH SZTYWNOŚCI
Ostatnio miałem przeżycie, które – według mnie – może posłużyć jako rodzaj “przypowieści” do zilustrowania tego zagadnienia. Razem z grupą chrześcijan wspólnie modliliśmy się i trwaliśmy przed Panem. Nagle, bez udziału mojej woli, moje ręce podniosły się w górę, a przez ciało przeszła seria drgawek. Trwało to przez chwilę. Ze względu na innych ludzi tam obecnych poczułem się zakłopotany. Ale zapytałem sam siebie: Co jest ważniejsze: to, co pomyślą ludzie, czy to, co Bóg chce dla mnie uczynić? Zdecydowałem bez reszty poddać się woli Bożej. Poza tym większość ludzi była pochłonięta modlitwą i nie zwracała uwagi na to, co się ze mną działo.
Drgawki powtarzały się jeszcze przez kilka minut, a potem ciało się rozluźniło i poczułem się odprężony. Bóg powiedział mi, że zostałem uwolniony od ducha sztywności. Nigdy przedtem o czymś takim nie słyszałem. Bóg pokazał mi także, kiedy i jak ten duch uzyskał do mnie dostęp. Urodziłem się w Indiach w 1915 roku, kiedy medycyna w porównaniu z dzisiejszą była jeszcze dość prymitywna. Wkrótce tamtejszy lekarz odkrył, że moje nogi nie są równe. Zalecił mi leżenie na plecach z nogą umieszczoną w specjalnej szynie, co trwało kilka miesięcy. Od tamtego czasu nie byłem w stanie wykonywać pewnych ruchów, zaś od chwili uwolnienia potrafię poruszać się o wiele swobodniej.
Trzeźwo oceniłem, że przez 79 lat duch sztywności ograniczał swobodę moich ruchów, pomimo że przez te wszystkie lata doznawałem wielu błogosławieństw.
Myślę, że przez wiele wieków w chrześcijańskim kościele miała miejsce podobna sytuacja. Wielu chrześcijan było przenikniętych duchem “sztywności”, powstrzymującym ich przed doświadczaniem wolności i radości płynących z oddawania Bogu czci. Na skutek tego nasze formy oddawania czci są często dalekie od wzorów przedstawionych w Piśmie Świętym.
Jak temu możemy zaradzić? Przede wszystkim wrócić do wzorców zawartych w Piśmie Świętym. Musimy poznać wszystkie sposoby oddawania czci Bogu. Następnie musimy zdyscyplinować nasze dusze, aby reagowały na to, do czego ponagla je nasz duch i aby sprawiły, że nasze ciało wykonywać będzie wszystkie pożądane działania. W wielu przypadkach może to wymagać swego rodzaju duchowego uwolnienia.
Jeśli odnosi się to także do ciebie, to nie popełnij błędu, którego ja o mało co nie popełniłem. Nie pozwól, aby zakłopotanie czy wstyd zagrodziły tobie drogę do tego, co Bóg ma dla ciebie!
W Psalmie 96. (8) Dawid wyjawił, jaki warunek koniecznie należy spełnić, aby zbliżyć się do Boga: Przynieście dary i wejdźcie do przedsionków jego! W II Księdze Mojżeszowej (23,15) Pan potwierdza ten warunek: (…) niech się nie pokazują przed obliczem moim z próżnymi rękami.
Oddawanie czci i słuchanie głosu Bożego wprowadza nas do takiego odpocznienia, które jest nieosiągalne w żaden inny sposób. Izrael jako naród zawiódł Boga pod tym względem. Na skutek tego, jak podaje Psalm (95,8-11), ich serca stały się zatwardziałe, nieczułe na głos Boga; kusili, doświadczali i prowokowali Boga do gniewu, i ostatecznie nie weszli do odpocznienia.
Widzimy, jak ważne jest, abyśmy postępowali według wyznaczonego wzorca: oddanie chwały i dziękczynienia prowadzi do pokłonienia się i upadnięcia na kolana (postawy uspokojenia i pełnego czci wyciszenia przed Bogiem). Dzięki temu możemy usłyszeć głos Boga, który wprowadza nas w odpocznienie.
Spróbujmy przeanalizować doświadczenie Eliasza (I Krl 19,11-13): Rzekł więc do niego (Eliasza): Wyjdź i stań na górze przed Panem. A oto Pan przechodził, a wicher potężny i silny, wstrząsający górami i kruszący skały szedł przed Panem; lecz w tym wichrze nie było Pana. A po wichrze było trzęsienie ziemi, lecz w tym trzęsieniu ziemi nie było Pana. Po trzęsieniu ziemi był ogień, lecz w tym ogniu nie było Pana. A po ogniu cichy łagodny powiew. (Tak, łagodny powiew łączyłbym z oddawaniem czci). Gdy go (łagodny powiew) Eliasz usłyszał, zakrył płaszczem swoją twarz (Co ten gest znaczył? To był akt czci! Pamiętamy serafy z Księgi Izajasza, które w obecności Pana zakrywały skrzydłami swoje twarze i nogi?), wyszedł i stanął u wejścia do pieczary, a wtedy doszedł go głos: Co tu robisz, Eliaszu?
Twarz okryta płaszczem – to wyraz czci! W tej, a nie w innej postawie mógł Eliasz usłyszeć szept Boga, w wyniku czego otrzymał nowe zadanie i doznał wzmocnienia. Otrzymał nowy cel, nową odwagę i wiarę. Wszedł do Bożego odpocznienia dzięki oddaniu czci.
Istnieje wiele rodzajów darów i ofiar, jakie możemy przynieść Bogu: dziękczynienie, chwałę, pieniądze, majątek, akty służby, pracę naszych rąk. Ale oddając cześć, składamy Bogu największą ofiarę w postaci samych siebie. Każde religijne działanie, w którym brakuje ofiarowania samego siebie Bogu, nie jest autentycznym aktem czci.
źródło: “Godzina czci” – Derek Prince
Źródło zdjęcia: Tło: Dev Benjamin, Unsplash