Księga Przypowieści Salomona w wierszu 29:18 mówi o wyroku śmierci, który spoczywa na tych, którzy nie marzą: „Gdzie nie ma wizji, tam giną ludzie” (tłum. na podstawie KJV). Nie można postawić sprawy jaśniej. Być może nie zginiesz w sensie fizycznym, ale jakaś cząstka ciebie umrze i to ta, dzięki której naprawdę wiesz, że żyjesz. William Wallace w ten sposób przemówił w filmie „Waleczne serce” do żyjących w swoich celach Szkotów, którzy bali się walczyć o uwolnienie od brytyjskiej tyranii: „Każdy kiedyś umiera; ale nie każdy tak naprawdę żyje”. Czysta prawda.
Nikt nie wyobrażał sobie, żeby Charles Dutton mógł dojść do czegokolwiek znaczącego w życiu. Spędził bowiem wiele lat w więzieniu za nieumyślne spowodowanie śmierci. Kiedy ktoś zadaje temu sławnemu dziś artyście z Broadwayu pytanie, w jaki sposób udało mu się dokonać takiej przemiany w swoim życiu, on odpowiada: „W przeciwieństwie do innych więźniów, nigdy nie urządziłem się w swojej celi”.
Sztuka urządzania się jest powszechna, ale nie naturalna – to umiejętność wyuczona. Bóg nigdy nie zamierzył dla nas, abyśmy się urządzali. Praktyka ta jest synonimem braku marzeń i celów. Kiedy urządzamy się w swojej celi, deklarujemy decyzję, aby miejsce, w którym się znaleźliśmy, stało się naszym stałym miejscem zamieszkania.
Nie musisz iść do więzienia, żeby mieszkać w celi. Może twoja obecna praca jest taką celą – albo praca, którą właśnie straciłeś. Może jest nią zerwana relacja, krzywda, której doświadczyłeś, bieda, w której wyrastałeś, poniesiony uszczerbek na zdrowiu, osobiste wyzwanie, które wydaje się nie do pokonania – każda cela może wyglądać całkiem inaczej. Jeśli na to pozwolisz, możesz zostać uwięziony przez izolację, rozpacz, brak nadziei, bierność. W ostatecznym rozrachunku, o ile nic z tym nie zrobisz, mieszkanie w celi okradnie cię z twojej przyszłości
Mam jednak dobrą wiadomość na temat tego Alcatraz twojej duszy. To ty masz klucz do drzwi celi. Co to za klucz? Marzenie. Jedyne, co może cię zatrzymać w twojej celi, utrata marzeń. Musisz się zdecydować, czy chcesz marzyć czy się urządzić.
Księga Przypowieści Salomona w wierszu 29:18 mówi o wyroku śmierci, który spoczywa na tych, którzy nie marzą: „Gdzie nie ma wizji, tam giną ludzie” (tłum. na podstawie KJV). Nie można postawić sprawy jaśniej. Być może nie zginiesz w sensie fizycznym, ale jakaś cząstka ciebie umrze i to ta, dzięki której naprawdę wiesz, że żyjesz. William Wallace w ten sposób przemówił w filmie „Waleczne serce” do żyjących w swoich celach Szkotów, którzy bali się walczyć o uwolnienie od brytyjskiej tyranii: „Każdy kiedyś umiera; ale nie każdy tak naprawdę żyje”.
Czysta prawda.
Jak ukryta, wylewająca się bateria w latarce, można wyglądać dobrze na zewnątrz, a w środku umierać. Urządzanie się w celi wymaga też jakiegoś stopnia zaprzeczenia. Człowiek chowa się za starannie przygotowaną fasadą, podczas gdy tak naprawdę jest desperacko niezdolny do tego, aby żyć pełnią życia – dokładnie tak, jak to opisuje werset z Księgi Przypowieści Salomona. Użyte tam słowo ginąć jest nawet częściej kojarzone z tym właśnie metaforycznym znaczeniem niż z pojęciem prawdziwej śmierci fizycznej.
Był taki czas w moim życiu – kilka lat temu kiedy czułem, że błąkam się bez kierunku i jestem więźniem swoich okoliczności. Byłem zdeterminowany, aby nie urządzać się w swojej celi, ale nie potrafiłem odnaleźć klucza do drzwi.
Pracowałem dla pewnego kościoła w stanie Oklahoma, który według Ceci i mnie nie szedł we właściwym kierunku. Czuliśmy też, że moje dary nie były właściwie wykorzystane i przez to się nie rozwijały. Nie byliśmy pewni, co mamy zrobić, dlatego poprosiliśmy naszych przyjaciół, aby się za nas modlili. Sami też zaczęliśmy się modlić o wskazówkę od Boga. Jakiś dzień czy dwa później zadzwonił do mnie jeden z naszych przyjaciół.
– Modliłem się za was i otrzymałem pewien obraz, jak wierzę, od Boga – powiedział.
Byłem podekscytowany i stwierdziłem, że być może jest to odpowiedź, na którą czekaliśmy.
– Co zobaczyłeś?
– Widziałem narysowane na ziemi koło, a ty po tym kole chodziłeś.
– I co jeszcze widziałeś? – pytałem z entuzjazmem. Oczekiwałem jakiegoś głębokiego objawienia, czegoś w stylu wizji „wielokrotnych kół” starotestamentowego proroka Ezechiela. A może obraz ten znaczył, że kołuję nad celem, gotów do lądowania?
– Tylko tyle. Chodziłeś ciągle w kółko.
– Nic więcej?
– Nie. To wszystko, co zobaczyłem.
Początkowo byłem zirytowany. Ładna mi zachęta – pomyślałem. – Moje słowo od Boga brzmi, że kręcę się w kółko. Wielkie dzięki!
W miarę jednak jak rozważałem ten obraz w modlitwie, zacząłem sobie uświadamiać, że to właśnie była prosta odpowiedz, której potrzebowałem. Byłem pozbawiony marzeń i zbity z tropu. Wciąż pracowałem, ale moje działania prowadziły donikąd. Rozwiązanie, którego nie chciałem usłyszeć, było takie, żeby zrezygnować z obecnego stanowiska i ruszyć dalej ze swoim życiem.
Nie jest absolutnie niczym niewłaściwym przyczyniać się do spełnienia marzeń innej osoby – co właśnie wtedy wiernie robiłem – ale należy to czynić tylko wtedy, kiedy Bóg nas do tego prowadzi. Kiedy to On nam ten kierunek wskazuje, to doświadczenie będzie nas wyposażać dla naszego przyszłego przeznaczenia i prowadzić we właściwą stronę. Jeśli jednak takie działanie nie jest wolą Bożą, spowoduje tylko opóźnienia lub straty.
Zdecydowałem się zejść z koła i wrócić na kurs. Zajrzałem w głąb siebie, odnalazłem na nowo marzenia, które ja i Ceci otrzymaliśmy od Boga, a On w swojej wierności poprowadził nas zgodnie ze swoim planem dla nas. Gdybyśmy pozostali w tamtej sytuacji, jakaś część naszego przeznaczenia mogłaby „zginąć”. Nigdy nie gódź się na taką sytuację. Bóg zawsze ma sposób, aby pokierować cię w stronę życia i przeznaczenia.
Angielskie słowo perish, które znaczy „ginąć”, pochodzi od hebrajskiego „para”. Kiedy zrozumiemy właściwie jego znaczenie, odkryjemy, w jaki sposób brak marzeń może zamknąć nas w więzieniu. Słowo to wskazuje też na istnienie odwrotnego pozytywnego zjawiska – dostarcza nam wspaniałego objawienia na temat tego, jak posiadanie wizji może nas uwolnić i dodać nam sił. W tym i kolejnym rozdziale chcę opisać sześć istotnych znaczeń tego słowa.
Po pierwsze, „para” znaczy niepowstrzymany, niekontrolowany, nieograniczony. Tam, gdzie brakuje marzenia albo wizji, jesteśmy jak koń bez uzdy albo jak samochód bez kierownicy czy hamulców. Tracimy kontrolę i pędzimy w kierunku katastrofy. Aktywność nie jest równoznaczna z postępem, a bycie zajętym nie oznacza bycia produktywnym. Ciężka praca sama w sobie nie zagwarantuje nam sukcesu, podobnie jak nie zapewni nam go skądinąd godna podziwu zaleta, jaką jest wytrwałość. Coś musi kierować wszystkimi tymi wysiłkami i cnotami, a tym czymś jest jasność wizji. Ktoś powiedział: „Jeśli nie wiesz, dokąd zmierzasz, każda droga cię tam zaprowadzi.”
Uzda – punkt zaczepienia dla wodzy konia – stanowi tego świetną ilustrację. Pozwala ona jeźdźcowi kontrolować ogromną siłę i potencjał konia, dzięki czemu działają one na jego korzyść, a nie zwracają się przeciwko niemu. Koń, który wyrwie się spod kontroli, nie tylko jest bezproduktywny, ale bywa też niebezpieczny i destrukcyjny. Kiedy jednak ma założoną uzdę i wodze, jeździec może nadać mu kierunek zaledwie leciutkim pociągnięciem. Nietrudno zobaczyć, w jaki sposób marzenia pełnią podobną rolę, pozwalając nam poruszać się we właściwym kierunku.
Marzenia nie tylko nadają nam kierunek, ale też określają właściwe ramy naszego działania. Osoby bez wizji robią to, na co im przyjdzie ochota. Dla przykładu, o wiele łatwiej się powstrzymać od nadmiernych wydatków, jeśli zbiera się pieniądze na konkretny cel. Bez względu na to, czy mówimy tu o dziecku, które odkłada z kieszonkowego na kupno roweru, czy o małżonkach, którzy oszczędzają środki na zakup domu, wizja pozwala stosować zdrową samokontrolę.
Drugie znaczenie słowa para jest dość niezwykłe: może ono bowiem oznaczać „bycie nagim”. Jest to termin używany często w sensie przenośnym, opisujący sytuację, w której człowiek jest odsłonięty lub brakuje mu ochrony – czy to fizycznie, emocjonalnie, czy duchowo. Słowo to może też oznaczać „wystawiony na widok publiczny”. Kiedy brakuje wizji, ludzie nie mają ochrony i są podatni na niewłaściwe wybory, kompromisy i rozproszenia, które sprawiają, że ich czas i siły się marnują.
Weźmy na przykład marzenie, aby zachować czystość ze względu na swojego przyszłego małżonka. Takie pragnienie uchroni młodą osobę przed pójściem na kompromis w dziedzinie seksualnej. Postawienie sobie celu, aby pozostać wolnym od długów, ustrzeże nas przed lekkomyślnymi i niepotrzebnymi wydatkami. Marzenia na temat naszego przeznaczenia będą nas chronić przed niewłaściwymi decyzjami zawodowymi i angażowaniem się w niewłaściwe przedsięwzięcia.
W roku 1991, tuż po przeprowadzce do Kolorado, gdy wziąłem urlop na pisanie książki, zaproponowano mi stanowisko pastora w bardzo dużym kościele na Florydzie. Dotychczasowy duszpasterz zamierzał przejść na emeryturę i szukał następcy. Choć nie czułem, aby to było właściwe stanowisko dla mnie, z szacunku do tego człowieka zgodziłem się do niego pojechać i posłuchać, co ma mi do zaproponowania.
Jego oferta była hojna i pociągająca. Wybudowano właśnie nowy, piękny budynek kościelny, zarabiałbym więcej pieniędzy niż kiedykolwiek wcześniej w życiu, a moja młoda rodzina miałaby na wiele lat zabezpieczona przyszłość. W pewnym momencie pastor wyciągnął do mnie wręcz rękę z kluczami do budynku i ze łzami w oczach błagał, abym je wziął.
Już się chciałem dobrze urządzić.
Powiedziałem o tej ofercie mojemu tacie. Był on przekonany, że w Kolorado przymieramy głodem, więc nalegał, abym propozycję przyjął. Wiele innych osób też mi tak radziło.
Wiele się modliłem i w końcu odmówiłem.
Marzyłem o tym, aby pisać. Czułem też, że moje powołanie ma odniesienie do całego narodu amerykańskiego, pragnąłem podróżować i nauczać na temat modlitwy. Nie byłbym w stanie tego robić, gdybym stał na czele dużego kościoła. Była to ogromna próba, ale moje marzenie uchroniło mnie przed porażką. Pozostaliśmy na kursie i nie ruszyliśmy się z Colorado Springs. Niedługo potem napisałem moją pierwszą książkę, „Modlitwa wstawiennicza”. Zostałem też jednym z przywódców globalnego „ruchu modlitwy”. „Modlitwa wstawiennicza” została dotąd przetłumaczona na ponad 30 języków, a ja napisałem kolejnych siedemnaście książek.
Często się zastanawiam, co by się stało, gdybym przyjął tę propozycję. Czy napisałbym te książki? Czy nawiązałbym relacje z odpowiednimi przywódcami w ramach ruchu przebudzenia modlitwy? Wielu z nich mieszkało w Colorado Springs. Trudno mieć całkowitą pewność, ale prawdopodobnie ominęłaby mnie znaczna część mojego marzenia i przeznaczenia.
Kolejna koncepcja kryjąca się za słowem „para” pomogła urządzić więcej cel, niż możecie sobie wyobrazić. „Ginąć” znaczy też być nieprzygotowanym albo niegotowym. Dr Spiros Zodhiates w swoim leksykonie mówi, że kiedyś opisywało ono utratę jakiejś okazji, która przechodzi obok nas. Tam, gdzie nie ma wizji ani marzenia, mijamy się z możliwościami, które się przed nami otwierają. Skupienie na wizji powoduje natomiast wyczulenie na każdą okazję.
Osoba, która marzy o zdobyciu majątku przez handel nieruchomościami, będzie dostrzegać możliwości związane z budownictwem czy zakupem ziemi, których inni nie zauważą. W czasie Wielkiego Kryzysu więcej osób dorobiło się milionów niż w jakimkolwiek innym okresie historii. Gdy wielu ludzi urządzało się w swoich celach, byli tacy, którzy marzyli o życiowych możliwościach. Ktoś, kto marzy o zdobywaniu dusz, będzie widział człowieka obciążonego grzechem tam, gdzie inni zobaczą tylko grzech. Dla Jezusa Maria Magdalena była kimś więcej niż tylko prostytutką; widział w niej swą przyszłą naśladowczynię i dlatego pomógł jej wyprowadzić się z celi. Jezus nie cierpi ładnie urządzonych cel. (…)
Poproś Boga, aby obudził w tobie naturę marzyciela. Oczekuj od Niego, że wzbudzi w tobie pasję i twórczość. On pragnie, abyś żył – naprawdę żył – i wypełni przeznaczenie, jakie On sam dla ciebie zaplanował.
Czas zacząć urządzać się w swoim marzeniu.
źródło: “Marzenia – jak odkryć Boży cel dla twojego życia”, Dutch Sheets, str. 65-73; Wyd. Koinonia, książka do kupienia TUTAJ