Miłość jest tak ważna, że nam trudno to pojąć. Ważniejsza jest niż mówienie do Boga językami, rozmowy z Bogiem, uzdrowienia, niż przenoszenie gór wiarą. „Czy to może być prawda?”

“W szpitalu podczas jednej z modlitw o uspokojenie mojego ducha i umysłu Bóg zaczął ze mną rozmawiać. Modliłem się po cichu, by nie przeszkadzać Walkerowi. Zimowe niebo za oknem było szare. Skończyła się kolorowa jesień i ziemię przykrył śnieg.

– „Nadszedł czas spełnienia proroctwa Smitha Wiggleswortha. Czas zacząć. Chcę, byś udał się do przywódców kościelnych”.

– „Panie, cóż ja mogę powiedzieć martwym Kościołom?”

– „Ja mogę wzbudzać z martwych”.

– „Ale, Panie, oni są wrogo usposobieni”.

– „Tak, lecz Ja nakazałem miłować wrogów”. Sprzeczałem się dalej:

– „Jak mogę miłować takich ludzi? Nie mogę pogodzić się ani z ich doktrynami, ani z ich praktykami”.

– „Będziesz musiał im przebaczyć” – powiedział Boży głos w moim wnętrzu.

– „Drogi Panie, jak mogę im przebaczyć, kiedy nie ma dla nich żadnego usprawiedliwienia?”

– „Nie kazałem ci ich usprawiedliwiać. Masz tylko przebaczyć. A jeśli przebaczysz, to będziesz miłował. Jeśli będziesz miłował, to zechcesz przeba¬czyć. Wybieraj”.

Rozmowa się skończyła, ale walka dopiero się zaczęła. Zrozumiałem, jak niewiele wiem o przebaczeniu. W najbliższych dniach zmagałem się z Panem, uczyłem się, przeżywałem ból wewnętrznej rewolucji. W tej dziedzinie mojego życia musiał objąć władzę nowy król.

Leżąc tak w nocy przy zgaszonych światłach, gdy Paul spał, zrozumiałem, jak bardzo się myliłem. Oczekiwałem, że Jezus użyje mnie jako zielonoświątkowca, by wstrząsnąć Kościołami. Myślałem, że posiadając prawdę powiem im, w czym się mylą, potrząsnę nimi w sprawiedliwym gniewie. Ale Pan powiedział mi: „To nie tak. Przebudzenie nastąpi, jeżeli przebaczysz. Jeśli będziesz walczył, nic się nie stanie”.

W tym czasie Pan często odsyłał mnie do 13 rozdziału l Listu do Koryntian, do najpiękniejszych słów napisanych kiedykolwiek na temat miłości. Czytałem, modliłem się i myślałem: „Czy to może być prawda?” Miłość jest tak ważna, że nam, zwykłym istotom ludzkim, trudno to pojąć. Ważniejsza jest niż mówienie do Boga językami. Ważniejsza od rozmowy z Bogiem. Ważniejsza niż uzdrowienia, niż przenoszenie gór wiarą. „Czy to może być prawda?” Jest ważniejsza niż oddanie życia w imię sprawiedliwości społecznej. Ważniejsza jest niż życie pełne poświecenia, ważniejsza niż służba kaznodziejska. Bez miłości nic nie ma znaczenia. „Czy to może być prawda?”

W pokoju o zielonych ścianach, białym suficie, wśród odleżyn i basenów, podczas niekończących się godzin, Pan powiedział: „Musisz kochać tych, którym posługujesz. Nie posługuj nikomu, jeśli go nie kochasz”.

(…)

Są to słowa, od których zależy pełnia życia. Miałem poznać prawdę słów Pana z Ew. Marka 11,24-25: „Dlatego powiadam wam: Wszystko, o cokolwiek byście się modlili i prosili, tylko wierzcie, że otrzymacie, a spełni się wam. A gdy stoicie i zanosicie modlitwy, odpuszczajcie, jeśli macie coś przeciwko komu, aby i Ojciec wasz, który jest w niebie, odpuścił wam wasze przewinienia”.

Trochę później nastąpiła przełomowa rozmowa z Panem.

– Panie, moje modlitwy zmierzają donikąd. Nie otrzymuję odpowiedzi. Nie mam dosyć wiary. Proszę, daj mi dar wiary.

– „To nie jest kwestia wiary. Dostrzegam wiarę nawet, gdy jest mała jak ziarno gorczycy. Nie, to coś innego. A gdy stoicie i zanosicie modlitwy, odpuszczajcie, jeśli macie coś przeciwko komu. Dlatego nie otrzymujesz odpowiedzi na modlitwy. Masz wiele przeciwko wielu”.

I podobna lekcja z Mt. 18,18: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Cokolwiek byście związali na ziemi, będzie związane i w niebie”.


Po tylu latach miałem się wreszcie dowiedzieć, co to znaczy. Przez mój osąd osoby mogłem związać ją wstanie, w którym pragnąłem odmiany. Przez brak przebaczenia stałem na przeszkodzie Duchowi Świętemu. Nie mógł przekonać tej osoby i pomóc jej.

Ustępując z pozycji osądzania wcale nie stwierdzam: “On ma rację, ja się mylę”. Przebaczenie oznacza: „On może się jak najbardziej mylić, ale nie jestem sędzią”. Oznacza to, że już nie związuję żadnej osoby na ziemi. Oznacza to, że wstrzymuję się od sądu.

Było to trudne, ale potem nastał pokój. Pan ukazał mi, że jestem skłonny do osądzania. To blokowało moją efektywną służbę wśród tych, o których myślałem, że są w błędzie.

– „Nie przebaczasz – stwierdził jasno. – Jesteś oskarżycielem. Ja chcę, abyś był obrońcą”.

(…)

Do dzisiaj rzadko kiedy posługuję bez krótkiego przedstawienia historii swojego życia z podkreśleniem przeżycia przebaczenia. To jest wieść od Jezusa – przebaczenie z Krzyża, udzielenie Ducha i prowadzenie w służbie przebaczenia. Wtedy przychodzi chrzest w Duchu Świętym. Wtedy przychodzą cuda.

(…)

Był wczesny ranek we wrześniu 1964 r. Przybyłem, jako jeden z pierwszych, jeszcze przed otwarciem olbrzymiej bramy. Specjalna przepustka na sesję historycznego Soboru Watykańskiego – zwołanego przez papieża Jana XXIII i kontynuowanego przez jego następcę papieża Pawła VI– uprawniała mnie do zajęcia bardzo dobrego miejsca w olbrzymiej Bazylice Świętego Piotra, na lewo od tronu papieskiego. Poszedłem od razu na miejsce. O tej godzinie obserwatorów było jeszcze niewielu.

Podczas celebrowania specjalnej mszy siedziałem zupełnie sam. Dobrze, że byłem sam. Moje myśli i uczucia były mieszane. Czułem jednak świeży powiew Ducha Świętego w pełnej przepychu, smutnej i ciężkiej liturgii.

Siedząc tam odczuwałem, że działo się ze mną to, co przeżywałem każdego dnia pobytu w tym miejscu: czułem, że roztapiam się, jestem kruszony. Gdy msza się rozpoczęła, zacząłem płakać. Nie wiedziałem dokładnie, dlaczego płaczę. Ale byłem zasmucony. „Czy zasmuciłem Ducha Świętego przychodząc tutaj?” – zastanawiałem się.

Nagle zrozumiałem, że mój smutek nie jest nie na miejscu. Moje serce bolało nad tym hierarchicznym zgromadzeniem nie dlatego, że przekroczyłem Bożą wolę, lecz dlatego, że mój duch patrzył dalej ponad trzema tysiącami teologów, biskupów, arcybiskupów, kardynałów i innych. Mój duch widział sześćset milionów ludzi z całego świata, których reprezentował Sobór. Płakałem wewnątrz: „Panie, co się z nimi stanie? Mają zginąć dlatego, że władze tak często błądzą? To chyba zbyt wielka kara”.

Płakałem, ale nie był to gorzki płacz. Zdawałem sobie sprawę z tego, że moja zgorzkniałość i podejrzliwość zostały całkowicie usunięte. Wylewałem łzy współczucia i byłem za to wdzięczny Bogu. Gdy tak siedziałem, Duch Święty udzielił mi kolejnej cennej lekcji. W moich myślach formowały się słowa: „Gdy Jezus ujrzał świątynię, zapłakał. Dopiero potem wszedł do środka z biczem, by ją oczyścić. Nie próbuj nigdy bić kogoś – naprawiać go – zanim nad nim nie zapłaczesz”. Widziałem to bardzo wyraźnie. Miałem dobre towarzystwo w moim płaczu – samego Jezusa.”

Mr Pentacost, David du Plessis

Komentarze

  1. “Wiara, nadzieja i miłość. Najważniejsza jest miłość” Czy to nie jest tak, że o całej reszcie pamiętam, a o miłości zapominamy? I później się dziwimy, że wali się nasze życie.

  2. Zapominamy i to jak. Na szczęście mamy Ducha Św. Ostatnio mi powiedział, że jak coś się wali w życiu to (WAŻNE) wracać i sprawdzać te 3 fundamenty: “Wiara, nadzieja i miłość”. To działa!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *