Widziałam wiele wspaniałych rzeczy w czasie, gdy Bóg dotykał mojego życia i potrząsał nim. Jedna z nich związana jest z zachwyceniem, w które wpadłam na siedem dni, na wyspie Patmos (podczas postu i szukania Boga). Pan zabrał mnie tam, by mnie uczyć głębi Jego miłości, w której chce zanurzyć ziemię w ciągu tego tysiąclecia.
Miało to miejsce we wrześniu 1999, gdy pojechałam na małą wyspę na Morzu Egejskim, gdzie ukochany uczeń Jezusa przeżywał swe największe doświadczenia nieba. Od chwili gdy się tam znalazłam, wiedziałam, że niebo pozostało otwarte nad tamtym miejscem, a Bożą Obecność można było czuć wszędzie.
Wyspa jest praktycznie dziewicza, a las, w którym modlił się Jan, ciągle nietknięty. To tam rozbiłam swój obóz i przeżyłam jedno z najbardziej przemieniających życie Bożych nawiedzeń, jakie Jezus pozwolił mi doświadczyć.
(…)
Zobaczyłam wprost przede mną otwarte serce Jezusa i krew i wodę wypływającą z Jego boku. Kiedy patrzyłam na Jego rany serce Jezusa zmieniało się w serce Ojca.
„Ja, Jan, jestem tym, który daje świadectwo.”
Nagle, zobaczyłam jakby drzwi otwierające się w tym ważnym organie i Duch Święty zabrał mnie do Jego wnętrza.
W środku serce wyglądało jak przybytek ze ścianami z ciała. Był zewnętrzny przedsionek, wewnętrzny przedsionek i miejsce Święte Świętych. Spędziłam tam całe cztery dni. Każda część tego wspaniałego miejsca była pełna ran i otwartych bruzd. Były różne i różniły się między sobą stanem. Były śladami bólu, jaki pozostaje w sercu Ojca z powodu grzechu. Grzech rozdziera Jego wnętrze w bardzo bolesny sposób. Były grzechy, które dotykały zewnętrznego przedsionka, inne dotykały wewnętrznego przedsionka, a najgorsze rany dotykały miejsce Święte Świętych.
W ciągu ostatnich dni, które tam spędziłam Pan mówił do mnie o każdej z tych ran. Spędziłam dużo czasu w miejscu Świętym Świętych. Tam ból był najbardziej intensywny. Spytałam się Ducha Świętego czym były te rany. Jakie grzechy były tak straszne, że spowodowały tak głębokie rany w środku Bożego Serca? Powiedział mi: „To są grzechy przeciwko miłości. Każdego rodzaju. Podziały, nienawiść pomiędzy braćmi, oszczerstwo, zdrada, krytyka, kiedy atakują się i niszczą nawzajem, kiedy, pełni zazdrości, prześladują siebie nawzajem, kiedy pożerają tych, co upadli, kiedy nienawidzą się nawzajem. To są grzechy, które ranią serce Ojca najbardziej.”
Potem pokazał mi wspaniałą świętość Jego miłości. Bóg jest miłością. A Jego miłość świeci z oszałamiającą jasnością, ponieważ jest święta. Ta świętość emanuje z Jego serca i, w istocie, z miejsca świętego świętych.
(…)
„żeby Chrystus przez wiarę zamieszkał w sercach waszych, a wy, wkorzenieni i ugruntowani w miłości, zdołali pojąć ze wszystkimi świętymi, jaka jest szerokość i długość, i wysokość, i głębokość, i mogli poznać miłość Chrystusową, która przewyższa wszelkie poznanie, abyście zostali wypełnieni całkowicie pełnią Bożą.” (Ef 3:17-19)
Wtedy usłyszałam głos, który pochodził z wnętrza Jego pełnej chwały świętości. Powiedział do mnie: „Moja miłość jest święta, nie ma możliwości uzyskania świętości poza Moją Miłością.”
Świętość nie ma nic wspólnego z dobrym, religijnym prowadzeniem się. To jest kwestia miłości, założenia naszego fundamentu na Bogu, na oddawaniu siebie i swojego życia dla innych tak, jak On oddał Swoje życie za nas. Świętość to kochać z pozycji ofiary na krzyżu, gdzie dochodzi do całkowitego zapierania się siebie, żeby miłość, która oddaje wszystko drugiemu, mogła się wyrażać. Im więcej pobudzamy naszego ducha, żeby wszedł w tę pełną chwały istotę krzyża, która przychodzi pomiędzy naszego ducha i Jego Ducha. Im więcej ja przestaję być „sobą”, żeby stać się „nami”, kochając Go przez kochanie innych, tym bardziej jestem przyciągana w Jego Świętość.
Potem Bóg pokazał mi świątynię miłości jaką jest małżeństwo. To jest duchowe miejsce, gdzie dwie dusze łączą się z Bogiem. To w łożu małżeńskim świętość i czysta miłość są ze sobą łączone. To, co się tam dzieje jest bardzo intymnie związane z Bożym sercem i jest niezwykle potężne. Potem, Pan pokazał mi straszną obrzydliwość cudzołóstwa i perwersji seksualnych. Kto się dotyka w perwersyjny sposób łoża małżeńskiego, dotyka miejsca świętego świętych. Dotyka świętości Boga w samym centrum Jego serca. To tak jakby pozwolić do miejsca Świętego Świętych wejść świniom.
Grzechy przeciwko miłości, w dowolnej postaci, dotykają najdelikatniejszego i najwrażliwszego obszaru serca Ojca.
Miłość nie jest opcją. Poza miłością jest tylko gęsta ciemność. I strasznie bolesne jest patrzeć jak ranimy Boga.
„Kto mówi, że jest w światłości, a brata swojego nienawidzi, w ciemności jest nadal. Kto miłuje brata swego, w światłości mieszka i nie ma w nim zgorszenia. Kto zaś nienawidzi brata swego, jest w ciemności i w ciemności chodzi, i nie wie, dokąd idzie, gdyż ciemność zaślepiła jego oczy.” (1 Jn 2:9-11)
To największa tragedia jaką widziałam w kościołach na świecie, że ludzie nie wiedzą jak kochać, ani jak oddawać siebie innym, bez szukania swego, w miłości.
„A z tego wiemy, że go znamy, jeśli przykazania jego zachowujemy. Kto mówi: Znam go, a przykazań jego nie zachowuje, kłamcą jest i prawdy w nim nie ma. Lecz kto zachowuje Słowo jego, w tym prawdziwie dopełniła się miłość Boża. Po tym poznajemy, że w nim jesteśmy.” (1 Jn 2:3-5)
A to jest słowo, które zostawił nam Jezus, żebyśmy go dotrzymywali:
„Nowe przykazanie daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem; abyście się i wy wzajemnie miłowali. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie.” (Jn 13:34-35)
Czy zgubiony świat, który potrzebuje miłości, świat, który krzyczy samotnością i straszliwą pustką, tak naprawdę widzi w nas uczniów Chrystusa, kiedy jest tak dużo egoizmu, tak dużo podziałów i tak dużo osądzania i krytycyzmu w naszych szeregach? Czy może zdobędziemy się na odwagę, żeby zobaczyć prawdę i wołać do Boga, by dał nam zrozumienie tego najważniejszego pojęcia we wszechświecie – Bóg jest miłością – czy jest coś większego i głębszego, co można sobie wyobrazić?
źródło: anamendez.pl
Zdjęcie: Osłona krwi Jezusa
Źródło zdjęcia: fot. anamendezferrell.com