Zaczął od tego, że Jezus jest Synem Bożym. Nie było dla mnie bardziej bluźnierczej rzeczy, którą mógł wymyślić – w ogóle, żeby myśleć, że Bóg ma syna i jakikolwiek syn Boga istnieje! Gdybym to wyznał, to mój Bóg na pewno wysłałby mnie prosto do piekła. Muzułmanie nie mają pewności, że pójdą do nieba, ale mają absolutną pewność, że pójdą do piekła, jeśli chociaż pomyślą, że Jezus jest Synem Boga. Jak Bóg może mieć syna? Koran zakazuje nawet rozważania w myślach takiego bluźnierstwa. 

Jako wierny muzułmanin urodzony w Pakistanie wierzyłem, że Allah wysłał wielu proroków, a ostatnim był Mahomet, którego muzułmanie naśladują i któremu Bóg przekazał Koran – jedyną księgę daną przez Boga, którą uznajemy za niezmienioną przez człowieka. Poświęcałem się studiom nad tą księgą i kochałem cytowanie jej fragmentów. Koran był podstawowym celem mojego życia. W kulturze muzułmańskiej całe życie ma być oparte na naszej wierze. Dla muzułmanina wiara nie jest po prostu częścią życia – ona jest twoim życiem! Byliśmy gotowi umrzeć dla naszej księgi, dla Koranu. Wszystko to poznałem w trakcie mojego wychowania i byłem gotowy w to wierzyć bez cienia wątpliwości.

W trakcie 3-miesięcznej podróży poślubnej po świecie moi rodzice zobaczyli wodospady Niagara na granicy amerykańsko-kanadyjskiej i moja mama zakochała się w tym miejscu. Dlatego przeprowadzili się do Kanady, gdy byłem małym dzieckiem. Jednakże, kiedy miałem siedem lat, mój ojciec zmarł, a moja mama przeniosła nas znowu do Pakistanu, żeby trzymać mnie z dala od kultury amerykańskiej. Chciała być pewna, że wyrosnę, mając silne podstawy w moim muzułmańskim dziedzictwie.

W Pakistanie byłem wychowywany w pobożnym nurcie sunnickim. Codziennie po szkole chodziłem uczyć się Koranu przez trzy – cztery godziny. Uczono mnie tam recytować Koran i być lepszym muzułmaninem, poddanym woli Allaha (najwyższym imieniu, spośród 99 imion jedynego prawdziwego Boga i stworzyciela Nieba i Ziemi). Po pewnym czasie moja mama powtórnie wyszła za mąż, za pobożnego muzułmanina, utalentowanego prawnika, który stał się moim ojczymem. Obserwowałem jego wiarę i wiele się od niego uczyłem. Podobnie jak od mojego dziadka ze strony mamy, który również był człowiekiem poważnie podchodzącym do duchowości.

Jako młody chłopak dobrze sobie radziłem w szkole i rwałem się do pracy. W wieku 14 lat zacząłem udzielać płatnych korepetycji. Byłem ciągle zajęty, ale zawsze odpowiedzialnie podchodziłem do obowiązków domowych. Mając 17 lat, wyjechałem z Pakistanu, znów do Ameryki Północnej. Zacząłem mieszkać sam i poszedłem do szkoły, by zostać znakomitym biznesmenem i dać mojej rodzinie powód do dumy. W trakcie studiów zaangażowałem się w biznes i zetknąłem się z chrześcijanami, którym – jak wierzyłem – brakowało prawdy na temat Islamu. Szanowałem Jezusa, ale tylko jako proroka, drugorzędnego w porównaniu z Mahometem, który był ostatnim prorokiem Islamu. Myślałem, że chrześcijanie wywyższyli człowieka i zrównali go z Bogiem. W związku z tym uważałem wielbienie Jezusa za bałwochwalstwo. Wierzyłem też, tak jak mnie uczono, że Biblia została skażona i zmieniona przez chrześcijan. Wierzyłem, że największym grzechem, jaki może popełnić muzułmanin, to uznać Jezusa za Syna Bożego.

Jednak gorąco chciałem pomóc tym „zwiedzionym” chrześcijanom oraz – jeśli to możliwe – Żydom, by przyjęli Koran jako ostateczną księgę Boga, Allaha, i by stali się muzułmanami. W rezultacie, zacząłem prowadzić wiele rozmów o wierze – w zasadzie bardziej kłótni niż dyskusji. Mniej więcej w tamtym czasie zaangażowałem się w prowadzenie biznesu opartego na marketingu sieciowym. Mój chrześcijański współpracownik zaprosił mnie wtedy do kościoła i pamiętam, że mu odpowiedziałem: „Jestem muzułmaninem. Nie potrzebuję chodzić do twojego kościoła”. Nigdy nie chciał się ze mną kłócić, więc dał mi spokój. Kiedy jednak została zorganizowana wielka konferencja naszej sieci, wziąłem w niej udział, bo chciałem się uczyć więcej na temat biznesu od ludzi, którzy już odnieśli sukces życiowy. Wśród 20 tyś. osób tam zgromadzonych spotkałem wielu chrześcijan i szybko zacząłem z nimi dyskutować, aby naprawić ich „złe myślenie”.

Na jednej z konferencji padło ogłoszenie, że w niedziele między sesjami odbędzie się protestanckie nabożeństwo między-denominacyjne. Powiedziano mi, że jeśli przyjdę na nabożeństwo, to będę mógł zająć miejsce w pierwszych rzędach i je utrzymać aż do końca konferencji. Pojawiła się więc okazja, by zająć dobre miejsce, a ponieważ miał przemawiać nie pastor, ani żaden kapłan, a jeden z biznesmenów, to potraktowałem to jako ofertę, która nie mogła mi zaszkodzić.

Kiedy wszedłem na salę, cały przód był pusty. Było tam miejsce, w którym można było postawić kolejne 30-40 rzędów krzeseł. Zasugerowałem komuś z obsługi, by dostawili krzesła w pustym miejscu, ale powiedziano mi: „Nie, proszę pana. Coś się tu będzie działo.” Potem, przyszedł mówca i zaczął przemawiać. Ze wszystkich rzeczy, które mógł powiedzieć, powiedział takie, które naprawdę mnie wściekły. Zaczął od tego, że Jezus jest Synem Bożym. Nie było dla mnie bardziej bluźnierczej rzeczy, którą mógł wymyślić – w ogóle, żeby myśleć, że Bóg ma syna i jakikolwiek syn Boga istnieje! Gdybym to wyznał, to mój Bóg na pewno wysłałby mnie prosto do piekła. Muzułmanie nie mają pewności, że pójdą do nieba, ale mają absolutną pewność, że pójdą do piekła, jeśli chociaż pomyślą, że Jezus jest Synem Boga. Jak Bóg może mieć syna? Koran zakazuje nawet rozważania w myślach takiego bluźnierstwa. Chciałem skonfrontować i przedyskutować tę kwestię z tym mówcą.

Biznesmen dalej cytował Biblię, mówiąc, że Jezus jest drogą, prawdą i życiem, i że nikt nie przychodzi do Ojca, jak tylko przez Jezusa. To było zupełnie inne spojrzenie niż to, w co wierzą muzułmanie. To była odwrotność tego, w co ja zawsze wierzyłem – że Allah nie jest ojcem i że nie ma syna. A ten człowiek tak mówił. Dalej powiedział, że Jezus zapłacił karę za grzechy ludzkości, ale jeśli Go nie przyjmiesz, a Go odrzucisz, to będziesz wiecznie palił się w piekle. To stwierdzenie też mi się nie spodobało. Powiedział także, że jeśli przyjmiesz Jezusa, będziesz miał gwarancję wiecznego życia z Bogiem w Niebie. Byłem zaskoczony informacją, jak się dostać do Nieba, bo dla muzułman nie ma pewności zbawienia. Potem, mówca powiedział, że Biblia jest jedynym Słowem Boga i nie ma żadnego innego. Jeszcze bardziej się zdenerwowałem, bo wiedziałem, że mówi o Koranie. Myślałem, że ten człowiek jest całkowicie zwiedziony i że powinienem go skorygować. Następnie zaczął zapraszać ludzi, by podeszli do przodu i odpowiedzieli na jego przesłanie. Nagle zdałem sobie sprawę, że zjawiła się okazja, by skonfrontować tego człowieka, więc wstałem z krzesła i podbiegłem na przód, myśląc, że go skonfrontuję. Ale nim mogłem z nim porozmawiać, napłynęli inni ludzie z całego audytorium, biegnąc naprzód, by odpowiedzieć na to, co głosił. Pierwszą moją myślą było, że biegną, żeby mnie złapać. Nie wiedziałem, co się działo! Myślałem, że lepiej, żebym stamtąd się wyniósł. Próbowałem odejść, ale nie mogłem się przebić przez tłum. Utknąłem tam, gdzie byłem – tuż przed sceną.

Spojrzałem na mówcę i zobaczyłem, że miał łzy w oczach. Poprosił wszystkich o powtórzenie modlitwy i zaczął od wyznania, że Jezus jest Synem Bożym. Podczas gdy inni się modlili, ja po prostu powtórzyłem „Kalma”, moja wyznanie wiary, mówiąc: „Allah jest jedynym prawdziwym Bogiem, a Mohamet jego ostatecznym prorokiem”. Oni mogli się modlić tym, co uważali za modlitwę zbawienia, ale ja powtarzałem to, w co ja wierzyłem. Na koniec nabożeństwa, gdy wychodziłem, kilkoro przyjaciół przyszło, objęło mnie i mi pogratulowało. Myśleli, że wyszedłem naprzód, by zostać chrześcijaninem. Odpowiedziałem im dobitnie: „Nie jestem chrześcijaninem. Ziemia może się zatrząść, góry poruszyć, ale nic na świecie nie sprawi, że wyznam, że Jezus jest Synem Bożym!” .

Po konferencji dalej pracowałem, żeby przekonać Żydów i chrześcijan o prawdzie Islamu, lecz ponieważ chciałem nauczyć się, jak być lepszym biznesmenem, pojechałem na kolejną tego typu konferencję. Znów znalazłem się w pierwszych rzędach. Znów wyszedłem naprzód, bo chciałem porozmawiać z mówcą. Wtedy zdałem sobie sprawę, że ci ludzie używali konferencji do tego, by doprowadzać ludzi do Chrystusa. Zdecydowałem więc, że chce się od nich tego nauczyć, aby doprowadzać ludzi do Islamu, dzieląc się Koranem i zapraszając ludzi tak, jak oni to robili. Byłem już w biznesie – a teraz chciałem nauczyć się, jak używać mojego życia, by doprowadzić szczególnie tych chrześcijan do Islamu. Wiedziałem tylko tyle na temat Biblii, by znać jej rzekome błędy. Myślałem jednak, że mi to wystarczy, by udowodnić, że nie mają racji. Zacząłem gorąco dążyć do celu i z biegiem czasu zrozumiałem, w co wierzą chrześcijanie tak dobrze, że wiedziałem, jak odpowiadać na ich wierzenia za pomocą Koranu.

Jednakże, wkrótce Bóg miał mi w tym przeszkodzić.

Pojechałem na trzecią konferencję, aby dowiedzieć się więcej, ale teraz wiedziałem, że mam nie odpowiadać, gdy mówca wołał ludzi o to, by podeszli naprzód. Raz jeszcze znalazłem się w pierwszych rzędach. Tym razem biznesmen powiedział: „Jeżeli wierzysz w Jezusa, On da ci prawo i moc stać się synem Bożym, jeśli tylko zaczniesz o to wołać w Jego Imieniu”. Chwilę po głoszeniu, poprosił wszystkich o powstanie i całe 20 tysięczne audytorium wstało. Teraz wiedziałem, że nie muszę odpowiadać, ale z grzeczności też wstałem.

W chwili gdy wstałem, nagle, Bóg Wszechmogący objawił się przede mną w swoim Majestacie. Błyskawicznie stanąłem przed Wszechmocnym Bogiem i każdą komórką mojej istoty byłem świadomy Go i Jego Potężnej Obecności. Wypełniała mnie i otaczała mnie – stałem sam na sam z Bogiem i doświadczałem Jego Majestatu. Żywy Bóg zstąpił na mnie! Nagle, ktoś przede mną stanął. Był ode mnie wyższy, miał może 6 stóp. Jego Obecność mnie przeszyła. Wiele myśli przemknęło mi wtedy przez umysł. Miałem jedno palące pytanie, które dałem radę z siebie wykrztusić: „Boże, co Ty robisz w takim miejscu? Myślałem, że to źli ludzie.” Nie mogłem zrozumieć, dlaczego Bóg przyszedł tam, gdzie ludzie dopuszczali się bluźnierstwa uwielbiając Jezusa.

Odpowiedział mi głośno i usłyszałem Jego głos, mówiący do mnie trzy razy: „ Nie! To są Moje dzieci. Nie! To są Moje dzieci. Nie! To są Moje dzieci.”

Myślałem, że ci ludzie są zwiedzeni, ale Bóg powiedział mi, że to Jego dzieci. Jako muzułmanin nie wątpiłem, że jest Jeden Bóg. Wiedziałem, że spotkałem się z Bogiem. Ale na pewno nie wierzyłem, że Bóg był Ojcem. Jednak w tamtej chwili zrozumiałem, że On jest Ojcem. Wiedziałem, każdą komórką mojego ciała, że Jezus jest Synem Bożym. Nagle, zrozumiałem, kim jest Jezus! To było dla mnie objawienie. Tak naprawdę, była to jedyna rzeczywistość, którą w tamtej chwili pojmowałem. Wtedy Jezus objawił mi Ojca, więc błyskawicznie zrozumiałem, że Bóg Wszechmogący nie tylko był Ojcem, ale spotkałem Boga jako mojego Ojca! Nie wiedziałem, że to się może stać. Zdecydowanie, nie chciałem, żeby to się stało. Ale kiedy usłyszałem Jego głos, rozbrzmiał on w całej mej istocie. Kiedy Bóg przemawia, wyswobadza dźwięk i wszystko na niego odpowiada. Aż do głębin mojej istoty zostałem obudzony na Niego.

(…)

c.d.n.

źródło: „10 Amazing Muslims touched by God”, Faisal Malick

tłumaczenie: ekipa otwarteniebo24.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *