W naszych umysłach jest dużo takich złych, wykrzywionych wyobrażeń na temat siebie i na temat Boga. Czasami byliśmy w nich wychowani, a czasem nie potrafimy nawet dostrzec skąd się wzięły w naszym życiu. Są naszym Adamowym dziedzictwem i sami się ich nie pozbędziemy. Dlatego właśnie Duch Święty pomaga nam „odnowić się w duchu umysłu naszego” (Efezjan 4:23), dlatego pomaga nam doświadczyć na nowo usynowienia i woła w naszych sercach „Abba, Ojcze!” (Galacjan 4:5-6) (…) kluczem jest relacja z Bogiem. Słuchanie Jego głosu.

 

Jedna z reklam supermarketów dumnie ogłasza, że gdyby Ewa namówiła Adama, by zjadł ich mango, to świat nie zaznałby grzechu… Pomijając komentarz na temat tandetnego sposobu odwoływania się do tekstów biblijnych przez specjalistów od reklamy, warto zwrócić uwagę, że w grzechu pierworodnym faktycznie nie chodziło o „jabłko”. Istota problemu też nie leży w samym fakcie zjedzenia owocu.

Często ograniczamy się jedynie do skróconej wersji zejścia Adama i Ewy na złą drogę, rodem z opowieści dla dzieci. W ogóle nie badamy tej historii w Biblii, nie wspominając nawet o proszeniu Ducha Świętego o jej wyjaśnienie. Warto do niej jednak wrócić z wielu względów: jest to historia naszego wspólnego początku, a Jezus jako „drugi Adam” przyszedł odwrócić właśnie tej historii skutki. Jest to historia początku wszystkich ludzkich problemów, które potem zostały okiełznane przez dzieło krzyża, ale które wciąż gdzieś się mogą czaić i chwilowo starać się kontrolować nasze życie – póki my nie nauczymy się stać w autorytecie, przyjmując w pełni to, co zrobił Jezus, niwecząc skutki upadku pierwszych ludzi. Tu uwalniające czasem bywa nawet samo zrozumienie istoty problemu, rzucenie światła na korzeń wszystkich naszych grzechów i upadków.

Co takiego stało się więc w Ogrodzie Eden? Popatrzmy na tekst, a zobaczymy kilka kluczy do stanięcia w sprawiedliwości i wolności, obiecanej nam dzięki ofierze Jezusa (*oczywiście, radzimy też nie zatrzymywać się na tym artykule, ponieważ cały ten fragment Biblii jest niesamowicie głęboki i potrafi przynieść zaskakujące objawienie):

„Potem zasadził Pan Bóg ogród w Edenie, na wschodzie. Tam umieścił człowieka, którego stworzył. I sprawił Pan Bóg, że wyrosło z ziemi wszelkie drzewo przyjemne do oglądania i dobre do jedzenia oraz drzewo życia w środku ogrodu i drzewo poznania dobra i zła.” (2: 8-9)

„I wziął Pan Bóg człowieka i osadził go w ogrodzie Eden, aby go uprawiał i strzegł. I dał Pan Bóg człowiekowi taki rozkaz: Z każdego drzewa tego ogrodu możesz jeść, ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy tylko zjesz z niego, na pewno umrzesz. Potem rzekł Pan Bóg: Niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam. Uczynię mu pomoc odpowiednią dla niego.” (2: 15-18)

W Nowym Testamencie Drzewo Życia, którego liście służą do uzdrawiania narodów jest także symbolem Mesjasza. Ono także przez cały ten czas było dostępne dla Adama i Ewy – jednak jego owocu nie zjedli, ani się nim nie zainteresowali. Drzewo poznania dobra i zła ma o tyle ciekawą nazwę, że w Starym Testamencie „poznanie” oznaczało jednocześnie „doświadczenie”, dogłębne zbadanie lub wniknięcie (można się śmiać, ale najszybciej da się to zrozumieć na podstawie fragmentu o tym, że Adam „poznał” swoją żonę – i zdecydowanie nie chodzi tu o ich pierwsze spotkanie, ale o poznanie na poziomie intymnym). Nie chodzi więc tu o samo rozróżnianie między tym co złe, a co dobre i nie tego nasz Bóg chciał nam oszczędzić. Adam i Ewa już przed zjedzeniem owocu „wiedzieli”, że zdecydowanie „złe” będzie złamanie Bożego zakazu. Bóg natomiast nigdy nie chciał (i nadal nie chce), byśmy na własnej skórze doświadczali zła i by w ogóle pojawiało się ono w naszym życiu.

„A wąż był chytrzejszy niż wszystkie dzikie zwierzęta, które uczynił Pan Bóg. I rzekł do kobiety: Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie ze wszystkich drzew ogrodu wolno wam jeść? A kobieta odpowiedziała wężowi: Możemy jeść owoce z drzew ogrodu, tylko o owocu drzewa, które jest w środku ogrodu, rzekł Bóg: Nie wolno wam z niego jeść ani się go dotykać, abyście nie umarli.” (3: 1-3)

Warto się tu na chwilę zatrzymać z dwóch powodów. Po pierwsze ze względu na diabelski sposób przystępowania do tego testu. Nie stara się on natychmiast zanegować tego, co powiedział Bóg. Zaczyna od „czy rzeczywiście Bóg powiedział?”. Jest to klucz. Pokazuje to, że musimy dobrze znać naszego Boga, wiedzieć co mówi w swoim Słowie i co mówi proroczo do kościoła dzisiaj. To tylko żywa, stabilna relacja z Bogiem, w której naprawdę znamy Jego głos, chroni nas przed skręceniem w jakąś ślepą uliczkę naszego życia.

Drugi element na który warto tu zwrócić uwagę – trochę powiązany z pierwszym – to odpowiedź Ewy. Ewa nie powtarza DOKŁADNIE tego, co powiedział Bóg parę wersetów wcześniej. Ewa do zakazu jedzenia z drzewa dodaje „ani się go dotykać”. Powody mogą być różne. Ewa została stworzona po nadaniu zakazu, a więc najprawdopodobniej nie usłyszała go osobiście od Boga, tylko przekazał jej te słowa Adam. Albo Adam okazał się złym nauczycielem, albo Ewa nadgorliwą uczennicą. Na pewno któreś z nich dodało kolejny zakaz, by „nie dotykać” drzewa i nie wprowadziło to niestety „większej świętości”, ale ułatwiło upadek.

Można sobie wyobrazić, że w trakcie kuszenia Ewa już zdążyła spojrzeć na drzewo i zaczęła się zastanawiać, czemu nic jej się nie stało – jeżeli tak było, to w tym właśnie momencie zaczęła wątpić w prawdziwość Bożego Słowa i otworzyła się na zwiedzenie. Mnożenie zakazów, które teoretycznie mają nas bardziej uświęcić, wszelkiego rodzaju legalizm, w bardzo poważny sposób może wpierw naderwać nasze zaufanie do Boga, a następnie doprowadzić nas do upadku. Mamy zwyczaj myśleć, że korzeniem wszelkiego zła są nienasycone żądze i nieopanowany charakter – niestety, legalizm nie jest ani trochę lepszy i tu okazuje się problemem pierwotnym. Odpowiedzią byłoby zgięcie kolan przed Bogiem i szukanie odpowiedzi u Niego (a czasem nawet starczy sama chęć usłyszenia Jego Głosu).

W trudnej sytuacji nie możemy się opierać na naszej ludzkiej mądrości, ale musimy mieć pragnienie, by Bóg wyjaśnił nam jakieś swoje „Nie”, być może jeszcze raz. Ewa jednak wybrała inne wyjście z tej sytuacji i tu powtarza swoją (a najpewniej też Adamową) legalistyczną doktrynę, która przekłamuje obraz Boga. Odpowiedź diabła jest tym razem już czystą nieprawdą i wprowadza dalszy zamęt w umysł Ewy:

„Na to rzekł wąż do kobiety: Na pewno nie umrzecie, lecz Bóg wie, że gdy tylko zjecie z niego, otworzą się wam oczy i będziecie jak Bóg, znający dobro i zło.” (w. 4-5)

Przyjmując te słowa, Ewa mogła się poczuć zdradzona i zraniona przez Boga. Bóg prezentowany przez szatana, nie pragnął dla Ewy dobra, ale chciał ukryć przed Ewą jakiś „korzystny” dla niej element i chciał zawsze Ewę zawsze trzymać w poniżeniu. Ewa zaczęła wątpić w to, że jest On jej dobrym Ojcem. Stał się dla niej rywalem, chcącym coś przed nią ukryć, tylko po to, by być lepszym. Dopiero w tym momencie kobieta daje upust emocjom, zaczyna badać drzewo i przestaje panować nad swoją duszą.

„A gdy kobieta zobaczyła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia i że były miłe dla oczu, i godne pożądania dla zdobycia mądrości, zerwała z niego owoc i jadła. Dała też mężowi swemu, który był z nią, i on też jadł.”

Mamy tutaj bardzo ciekawą analogię z 1 Jana 2:16, który mówi, że to, co jest w świecie, czyli pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha życia – nie pochodzi z Boga Ojca. Ewa zauważyła, że owoce były dobre do jedzenia – jest o pożądliwość ciała, że były „miłe dla oczu” – pożądliwość oczu oraz że były godne pożądania dla zdobycia mądrości – pycha życia. Ewa już przed samym faktem zjedzenia owocu miała umysł przemieniony diabelskim kłamstwem i otworzyła się na pożądliwości, które nie miały pochodzenia Bożego (1 list Jana jasno je takimi nazywa).

Ciekawa jest też postawa Adama, którego nie trzeba nigdzie daleko szukać i który po prostu owoc bierze do ręki i je – tak jakby stał gdzieś w pobliżu i przysłuchiwał się całej scenie nie oponując, ulegając tym samym kłamstwom, nawet bez dyskusji. Nie stoi on tu na straży ogrodu – w miejscu, do którego powołał go Bóg.

„Wtedy otworzyły się oczy im obojgu i poznali, że są nadzy. Spletli więc liście figowe i zrobili sobie przepaski.

Adam i Ewa mają doświadczenie, które jest złe – upokarzające – i które ich przeraża. Nie wołają jednak na pomoc swojego Ojca w Niebie, ale uciekają się do swoich ludzkich rozwiązań.

„A gdy usłyszeli szelest Pana Boga przechadzającego się po ogrodzie w powiewie dziennym, skrył się Adam z żoną swoją przed Panem Bogiem wśród drzew ogrodu. Lecz Pan Bóg zawołał na Adama i rzekł do niego: Gdzie jesteś? A on odpowiedział: Usłyszałem szelest twój w ogrodzie i zląkłem się, gdyż jestem nagi, dlatego skryłem się. Wtedy rzekł Bóg: Kto ci powiedział, że jesteś nagi? Czy jadłeś z drzewa, z którego zakazałem ci jeść? Na to rzekł Adam: Kobieta, którą mi dałeś, aby była ze mną, dała mi z tego drzewa i jadłem. Wtedy rzekł Pan Bóg do kobiety: Dlaczego to uczyniłaś? I odpowiedziała kobieta: Wąż mnie zwiódł i jadłam.”

I tu dopiero w pełni pokazuje się cały problem grzechu. Powód dla którego cała ta sytuacja była nie do odwrócenia bez wcielenia i śmierci Jezusa. Bóg nie zjawił się tu jako groźny, karzący sędzia, przybywający wśród burz, ale przyszedł z całą swoją delikatnością, w powiewie dziennym, a słychać było „szelest”. Adam z Ewą jednak uciekli przed nim. Adam tłumaczy: „zląkłem się, bo jestem nagi”.

Strach jest grzechem pierworodnym. W ludziach głęboko zakorzeniony jest taki strach, który jest niewiarą w to, że Bóg jest dobry, że jest naszym Ojcem i że chce nam pomóc. Ten rodzaj strachu sprawia, że nie dopuszczamy do siebie Bożych prawd, bo boimy się, że nas tylko potępią. Nie ufamy Bogu jako Ojcu, ale myślimy, że będzie On starał się nas pogrążyć i odrzucić.

Adam z Ewą nosili już w sobie zły obraz Boga i zły obraz samych siebie – przekazany im przez szatana. Kiedy Bóg przychodzi, ciągle delikatnie, by sytuację naprawić – Adam ucieka i mówi, że się zląkł Bożego „szelestu” oraz tego, jaki jest on sam (był „nagi” to może też znaczyć, że czuł się „niegodny” Boga). Bóg nie potwierdza jednak Adamowych złudzeń. Pyta: „Kto ci powiedział, że jesteś nagi?” Bóg nigdy Adama nie nazwał „nagim” i nie chciał go w takim stanie pozostawiać. Tu jest kolejny klucz. Nastąpiła zmiana mentalności człowieka. Przez grzech Adam zaczął wierzyć w negatywne rzeczy na swój temat, które wcale nie były stanem zamierzonym przez Boga. Nie szukał też ani prawdy na ten temat, ani rozwiązań u Boga – wręcz przed nim uciekał, gdy Bóg przyszedł i chciał wszystko naprawić (pomimo na razie nieodwracalnie zniszczonego myślenia Adama, to w wersecie 24 Bóg przynosi rozwiązanie nawet najdrobniejszych problemów – zakrywa „nagość” Adama skórami zwierząt, które też pokazują ostateczne rozwiązanie – symbolizują śmierć Jezusa i nasze odkupienie w Jego krwi).

W naszych umysłach jest dużo takich złych, wykrzywionych wyobrażeń na temat siebie i na temat Boga. Czasami byliśmy w nich wychowani, a czasem nie potrafimy nawet dostrzec skąd się wzięły w naszym życiu. Są naszym Adamowym dziedzictwem i sami się ich nie pozbędziemy. Dlatego właśnie Duch Święty pomaga nam „odnowić się w duchu umysłu naszego” (Efezjan 4:23), dlatego pomaga nam doświadczyć na nowo usynowienia i woła w naszych sercach „Abba, Ojcze!” (Galacjan 4:5-6). Jeszcze raz warto pamiętać, że kluczem jest relacja z Bogiem. Słuchanie Jego głosu.

Bóg jest światłem – często to, co czujemy, zbliżając się do Niego, z początku nas przeraża. Nasza stara natura wmawia nam na przykład, że jesteśmy „niegodni”. Może nas też przerazić jakaś ciemność lub brud, którego nigdy wcześniej w sobie nie dostrzegliśmy, a teraz w pełnym Bożym świetle są one jasno widzialne (taką chwilę miał prorok Izajasz tuż przed swoim powołaniem – patrz: Izajasza 6). Kluczem jest jednak to, byśmy zaufali Bogu jako Ojcu i nie uciekali. Byśmy pozwolili Mu ocenić ciemność w naszym życiu i przedstawić swoje rozwiązanie. Adam, zamiast stanąć w świetle i przyznać się do winy, zrzucał ją na Ewę, a Ewa na węża. Niestety, jest to kolejna ślepa uliczka, która nie pozwala Bogu w nas działać. Jak Bóg może zmienić naszą mentalność jeżeli uważamy (i ogłaszamy), że nie ma w niej nic złego?

Jedyne czego właśnie nie powinniśmy robić, gdy Boże światło pokazuje nam coś, z czym czujemy się niewygodnie – to uciekać lub też udawać, że wcale nic się nie stało. Musimy pamiętać, że wiele naszych uczuć pochodzi ze starej Adamowej natury i że prowadzi nas tylko znów na manowce. Bóg jest dobrym Ojcem i tak z nami postępuje. Na pewno nazwie grzech po imieniu i pokaże jego źródło – ale będzie to miało tylko dobre skutki. Jest to pierwszy krok do wyjścia ze zniszczeń nim spowodowanych i do całkowitego wytrawienia go z naszego życia. Musimy umieć uznać Bożą prawdę. Musimy umieć przyznać się do winy. Kiedy nie będziemy ulegać strachowi i pozwolimy, by Bóg wypowiedział swoją prawdę na temat danej sytuacji, na temat tego, kim my jesteśmy, lub też na temat tego, jaki zły obraz Boga w sobie nosimy – Bóg nie tylko będzie mógł nas obmyć krwią Jezusa, ale będzie także mógł całkowicie naprawić nasze myślenie, nasz umysł, a co za tym idzie całą naszą duszę. To zależy tylko od naszej decyzji. Jako dobry Ojciec, jest On w stanie to zrobić sprawnie, delikatnie i szybko, jeżeli tylko Mu zaufamy. Nie będzie jednak nas do niczego zmuszał. Ciągle nas szanuje i chce mieć w nas dojrzałych synów i córki – pozostawia nam wolną wolę.

 

źródło: tekst autorski otwarteniebo24.pl (Ela Świerczyńska)

wszystkie prawa należą do Boga 😉

 

Źródło zdjęcia: morguefile.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *