Oczekiwanie Pana przynosi ze sobą uzdolnienie do objęcia naszego dziedzictwa. „Odziedziczyć” to słowo yaresh, tłumaczone także jako „brać w posiadanie”, i oznacza „prawne dziedziczenie; zbrojna inwazja w celu zajęcia”. Ci, którzy oczekują na Pana dziedziczą i obejmują w posiadanie – uwielbiają i walczą! To tak jak Dawid, który oczekiwał na Pana, tęsknił za nim, uwielbiał go, pisał dla niego pieśni, a już za chwilę powstawał, chwytał lwa za grzywę i odrywał mu głowę! Walka i zwycięstwo narodziły się z uwielbienia i czekania. (…)„Miej nadzieję w Panu! Bądź mężny i niech serce twoje będzie niezłomne! Miej nadzieję w Panu!” (Psalm 27,14) „Lecz ci, którzy ufają Panu, nabierają siły, wzbijają się w górę na skrzydłach jak orły, biegną, a nie mdleją, idą, a nie ustają” (Izajasz 40,31) Oczekuj spokojnie z głębokim, pewnym zaufaniem, tęskniąc za Jego Obecnością, żarliwie, z nadzieją – wiesz bowiem, że On przyjdzie. Spodziewaj się Go i doświadczaj jedności, która wynika ze splecenia waszych serc. Alleluja! 

 

Bóg jest Bogiem relacji. Jest Ojcem, który czule kocha swoją rodzinę i dla niego miłość jest ważniejsza niż praca. To właśnie bliska więź z Chrystusem przygotowuje nas do walki.

To ciekawe, a nawet paradoksalne, choć prawdziwe, że walka często rodzi się w czasie uwielbienia. Nasze oczekiwanie często przeradza się w walkę. Prostota i czystość oddania Jezusowi musi być podstawą każdego naszego działania. „Obawiam się jednak, ażeby, jak wąż chytrością swoją zwiódł Ewę, tak i myśli wasze nie zostały skażone i nie odwróciły się od szczerego oddania się Chrystusowi” (2 Kor 11,3).

Głębia objawienia w każdej innej dziedzinie nie zmniejsza potrzeby prostego, czystego oddania Jezusowi. Właściwie ją zwiększa. Im wyższe drzewo, tym głębiej muszą sięgać korzenie. Podobnie im głębiej wchodzimy w różnorakie aspekty Królestwa, tym bardziej relacja z Chrystusem musi utrzymywać nas w prostocie.

Kontekstem 2 Kor 11,3 jest zwiedzenie. Szatan może nas odwieść od relacji z Chrystusem do takiego stopnia, do jakiego chodzimy w zwiedzeniu [niewiedzy, ciemności – przyp.on24], bez względu na to, ile w innych dziedzinach możemy mieć prawdziwego objawienia.

Chciałbym tutaj przytoczyć trzy ze starotestamentowych słów na określenie „czekania” na Pana. Każde z nich ma nieco inny odcień znaczeniowy. Pierwsze to dumiyah, które oznacza spokojne czekanie w cichym zaufaniu. Słowo sugeruje głębokie, pewne zaufanie Panu. Dawid mówi w Psalmie 62,2-3: „Jedynie w Bogu jest uciszenie duszy mojej, od niego jest zbawienie moje. Tylko On jest opoką moja i zbawieniem moim, twierdzą moją, przeto się nie zachwieję”.

Drugie słowo, chakah oznacza „przylgnąć” albo „tęsknić za”. „Dusza nasza oczekuje Pana, On pomocą naszą i tarczą naszą” (Psalm 33,20). Tak właśnie czuł się Dawid, gdy mówił: „Dusza moja pragnie Boga” (patrz Psalm 42,3; 63,2). On chakah – tęsknił za Bożą Obecnością.

Trzecie słowo qavah znaczy „czekać na kogoś niecierpliwie z nadzieją”. Oznacza także „związać coś ze sobą skręcając” lub splatając. Zatem główna myśl qavah to „żarliwe oczekiwanie i zjednoczenie; połączenie, splecenie ze sobą”. Następujące wiersze stanowią przykład:

„Miej nadzieję w Panu! Bądź mężny i niech serce twoje będzie niezłomne! Miej nadzieję w Panu!” (Psalm 27,14)

„Lecz ci, którzy ufają Panu, nabierają siły, wzbijają się w górę na skrzydłach jak orły, biegną, a nie mdleją, idą, a nie ustają” (Izajasz 40,31)

Podsumujmy te trzy znaczenia, łącząc je ze sobą:

Oczekuj spokojnie z głębokim, pewnym zaufaniem, tęskniąc za Jego Obecnością, żarliwie, z nadzieją – wiesz bowiem, że On przyjdzie. Spodziewaj się Go i doświadczaj jedności, która wynika ze splecenia waszych serc. Alleluja!

Psalm 37,7.9.34 ukazuje, w jaki sposób oczekiwanie na Pana może wiązać się z walką:

„Zdaj się w milczeniu na Pana i złóż w nim nadzieję. Nie gniewaj się na tego, któremu się szczęści, na człowieka, który knuje złe zamiary. (…) Bo niegodziwcy będą wytępieni, ci zaś, którzy pokładają nadzieję w Panu odziedziczą ziemię. (…) Miej nadzieję w Panu i strzeż drogi jego, a On cię wywyższy, abyś odziedziczył ziemię! Ujrzysz zagładę na bezbożnych!”

Oczekiwanie Pana przynosi ze sobą uzdolnienie do objęcia naszego dziedzictwa. „Odziedziczyć” to słowo yaresh, tłumaczone także jako „brać w posiadanie”, i oznacza „prawne dziedziczenie; zbrojna inwazja w celu zajęcia”. Ci, którzy oczekują na Pana dziedziczą i obejmują w posiadanie – uwielbiają i walczą! To tak jak Dawid, który oczekiwał na Pana, tęsknił za nim, uwielbiał go, pisał dla niego pieśni, a już za chwilę powstawał, chwytał lwa za grzywę i odrywał mu głowę! Walka i zwycięstwo narodziły się z uwielbienia i czekania.

Kiedy Maria usiadła u stóp Pana, a Marta pracowała w kuchni (patrz Łukasza 10,40), Biblia mówi, że Marta krzątała się koło różnej posługi. Słowo „krzątała się” to perispao. Oznacza dosłownie „ciągnąć w kółko”. Słowo posługa to nowotestamentowe słowo określające usługiwanie – takie samo słowo używamy na określenie kogoś, kto jest w służbie. Nawet służba dla Jezusa pełniona z czystego serca może stać się ciężarem, który będziemy ciągnąć.

Walka duchowa i modlitwa także może stać się ciężarem, który będziemy ciągnąć. Często życie zanika, modlitwa staje się legalistyczna i jest tylko przykrym obowiązkiem – czymś, co trzeba robić i znosić. Jesteśmy tak zajęci pracą dla Niego, że nie mamy czasu dla Niego. Kręcimy się w kółko, zdążając donikąd i nic nie osiągając dla Królestwa Bożego.

Kilka lat temu przeżywałem trudny okres czasu. Al Straarup, mój bliski przyjaciel, zadzwonił do mnie i powiedział:

– Dzisiaj rano modliłem się o ciebie z przyjacielem i Bóg dał mu obraz.

– Dzięki Ci, Jezu – pomyślałem – Mam odpowiedź.

Al ciągnął dalej:

– Na ziemi było kółko.

(Byłem przygotowany na wspaniałe objawienie – koło w kole czy coś takiego!)

– A ty chodziłeś w tym kółku.

– Tak? Tak? – byłem ciekawy, co dalej.

– To wszystko. Chodziłeś wkoło – odpowiedział.

– I to jest słowo od Boga dla mnie? – zapytałem.

– Tak. To wszystko. Bardzo mi przykro.

Odłożyłem słuchawkę i powiedziałem: „Chyba to prawda. Właśnie tak się zachowuję. Panie – chodzę wkoło… Jestem zajęty, ale nigdzie nie zmierzam”. Wyszedłem z tego kieratu i udałem się w Bożą Obecność. Przestałem chodzić i zacząłem czekać.

Jezus spojrzał na Martę i powiedział: „Maria bowiem dobrą cząstkę obrała, która nie będzie jej odjęta” (patrz Łukasza 10,42). „Dobra” cząstka to słowo agathos. W języku greckim jest ono przeciwstawione innemu słowu oznaczającego „dobry” – kalos, które oznacza coś „z natury dobrego”, albo innymi słowy, coś dobrze zrobionego. Ale kalos niekoniecznie znaczy, że coś jest użyteczne albo przynosi korzyść. Może tylko dobrze wyglądać. Wszystko jest z nim w porządku, ale nie ma żadnego praktycznego zastosowania.

Z drugiej strony, agathos – słowo określające „dobrą cząstkę”, którą wybrała Maria – znaczy „dobre i pożyteczne; użyteczne; korzystne”. Często tłumaczy się je jako „dobre uczynki”. Pan mówi: „Jeśli będziesz spędzał czas, czekając na mnie, będziesz siedzieć u moich stóp, wtedy coś zyskasz. Będziesz nie tylko dobrze wyglądać, ale będziesz także do czegoś użyteczny”. My często dobrze wyglądamy, ale brakuje nam namaszczenia. Musimy czekać w Jego Obecności i pozwolić, aby wszelka służba, w tym i walka duchowa, zrodziła się w wyniku społeczności.

Czekanie na Pana sprawi, że nie będziemy reagować na działania diabła na zasadzie odruchu. My nie odpowiadamy diabłu. Nie robimy niczego na jego warunkach ani w jego czasie. Bóg wybiera czas i warunki bitwy. Pod Jerycho, kiedy Jozue (patrz Jozuego 6) leżał twarzą do ziemi, uwielbiając Pana, Bóg powiedział: „Siedem dni. Ani chwili wcześniej. I nie rób nic, dopóki ci nie powiem”. Bóg decydował o czasie rozpoczęcia walki.

Bóg określił także warunki. „Nie bierzcie jeńców – niech ostanie się tylko Rahab. Łupy oddacie mi. Ja stawiam warunki, nie wy, nie szatan, ani nikt inny. Jeżeli będziecie wszystko robić na Mój sposób, zawsze wygracie. Zrobicie to w sposób diabła, a okaże się, że kręcicie się w kółko”. Bóg wybrał czas, określił warunki i metodę. Wojna nie jest reakcją [chaotycznym odruchem], ale odpowiedzialnym działaniem. Musi wynikać z posłuszeństwa, a nie z konieczności [desperacji]. Podążamy za naszym Wodzem, a nie wrogiem.

Pan powiedział Dawidowi, aby rozpoczął walkę, kiedy wiatr powieje w koronach drzew, nie wcześniej (patrz 2 Samuela 5,24). Powiedział Saulowi, żeby zaczekał siedem dni na przyjście Samuela, by ten złożył ofiarę (patrz 1 Samuela 13,8-14). Nieprzyjaciel rozłożył się dookoła nich obozem, ludzie się niecierpliwili i w końcu Saul powiedział: „Będę musiał sam złożyć tę ofiarę, zrobię to po swojemu, bo w końcu musimy rozpocząć bitwę”. Samuel przyszedł zaraz po złożeniu przez niego ofiary i powiedział mu, jak na to patrzy Bóg: „Wszystko zepsułeś, Saulu. Królestwo zostanie ci zabrane i dane komuś według mojego serca. Nie mogę mieć wodza i przywódcy, który działa na zasadzie odruchów, który prowadzi lud według SWOJEJ mądrości i pomysłów. Musisz postępować po MOJEMU. Musisz czekać na mnie!

RÓŻNE STRATEGIE

Czasem Bóg mówi, że kluczem jest uwielbienie, tak jak było w przypadku Jehoszafata (patrz 2 Kronik 20,1-30) oraz Pawła i Sylasa w więzieniu (patrz Dzieje Ap. 16,16-36). Kiedy kilka lat temu usługiwaliśmy na ulicach w czasie Mardi Gras, Pan kazał nam, grupie 200 osób, kroczyć ulicą w milczeniu. Niesamowita bojaźń Pana i obecność Boża zaczęła się unosić nad całą okolicą. Pan ustanowił swoją niesamowitą obecność i jego wrogowie zamilkli. Dosłowna cisza ogarnęła ulice.

Innym razem, kazał nam kroczyć Bourbon Street, śpiewając przejmująca pieść uwielbienia „Emmanuel” Boba McGee. Tym razem, kiedy śpiewaliśmy tę wspaniałą pieść, która mówi o prawdziwym przeznaczeniu ludzi, duch przekonania o grzechu zaczął się unosić nad ulicą. Tak jak przedtem, ulice ogarnęła cisza. Wydawało się, że Pan całkowicie przejął kontrolę. Na jednym ze skrzyżowań, na którym zatrzymano ruch, uklękliśmy w kółku i śpiewaliśmy dalej. Kiedy tak klęczeliśmy, jakiś człowiek wbiegł do środka koła, wołając, że chce poznać Boga.

Tak wygląda walka duchowa przez uwielbienie! Jest to także wstawiennictwo (paga) – atakowanie nieprzyjaciela. Kiedy przez uwielbienie intronizujemy Chrystusa, szatan jest detronizowany na wysokościach (patrz Psalm 22,3; Psalm 149,5-9). Wywyższając Syna Bożego, poniżamy węża.

Strategią Ducha Świętego może być kiedy indziej miłość – akty dobroci, dawanie, przebaczanie. 12 października 1992 r. w Confluence Park w Denver, Kolorado, brałem udział w ceremonii pojednania między rodowitymi Amerykanami, a kilkoma Amerykanami pochodzenia europejskiego. Właściwie to ja prowadziłem uroczystość sponsorowaną przez Reconciliation Coalition, służbę prowadzoną przez Jean Stephenson.

Strategia była właściwie bardzo prosta: pokuta i prośba o przebaczenie za zabranie ich ziemi, łamanie umów i zabijanie ich przodków. Kiedy jeden z nich w imieniu swojego ludu przekazał nam słowa przebaczenia i zaprosił na swoją ziemię, w sferze duchowej nastąpił przełom. Był zimny, nieprzyjemny dzień, ale w chwili gdy te słowa zostały wypowiedziane, zza chmur przebiło się słońce i rzuciło na nas światło. Ten dzień rozpoczął poważne dzieło pojednania między dwoma grupami ludzi. Dlaczego? Nasz akt uniżenia i miłości, ich przebaczenie, był aktami walki duchowej, która zburzyła warownie w sferze duchowej. Walka za pomocą uniżenia. Agresywna miłość. Paradoksalne, prawda?

Przy innej okazji Duch Święty może poprowadzić kogoś do wspólnego porozumienia w celu złamania karku nieprzyjacielowi. John G. Lake, który był misjonarzem w Afryce Południowej w pierwszej połowie naszego wieku, opowiedział historię epidemii gorączki, która jednej nocy zaatakowała część Afryki Południowej. Na jej skutek zmarła jedna czwarta ludności tego regionu. Nie wystarczyło trumien, ludzi byli grzebani zawinięci w koce – tak wielkie było spustoszenie.

Lake opowiadał o pewnym wstawienniku, który zaczął się modlić. Całymi dniami, aż do późna w nocy siedział pod drzewem i modlił się przeciw epidemii. Kilka razy Lake pytał tego człowieka: „Przebijasz się?”. Odpowiadał: „Jeszcze nie”. Ale któregoś dnia powiedział do Lake’a: „Czuję dzisiaj, że gdyby ktoś mi pomógł w wierze, mój duch by się przebił”. Lake uklęknął i przyłączył się do niego w modlitwie. To, co wydarzyło się potem, jest zadziwiające. Oto jak Lake opisuje to własnymi słowami:

„Kiedy modliliśmy się, Duch Święty przemógł nasze dusze i oto już nie klęczałem pod drzewem, ale oddalałem się od drzewa… Powoli otwierałem oczy i zobaczyłem scenę, jakiej nigdy przedtem nie byłem świadkiem – zobaczyłem tłum demonów jakby stado owiec! Duch ogarnął także jego [mojego towarzysza] i rzucił się przede mnie, przeklinając tę armię demonów. Tak zostały wpędzone… z powrotem do miejsca skąd przyszły. Umiłowani, następnego ranka, kiedy się obudziliśmy, epidemia gorączki ustała” (Gordon Lindsay, The New John G. Lake Sermons)

To prawda, we wstawiennictwie jest także miejsce na agresywną, gwałtowną walkę duchową. Wiem, że wielu wzdraga się na samą myśl o takich ekstremalnych działaniach w modlitwie, jak bieganie i krzyczenie na wroga. Przychodzi jednak czas i na taką duchową intensywność. Ja sam w czasie wstawiennictwa nie raz krzyczałem na duchowe moce albo góry przeciwności. Nie jestem ignorantem duchowym, żeby sądzić, że potrzebny jest określony poziom głośmości, żeby zgromić siły zła, ale Pismo zezwala na to i niekiedy takie działanie uwalnia coś w Duchu:

– Zorobabel wykrzykiwał do góry (patrz Zachariasza 4,7);

– Izrael krzyczał pod Jerycho (patrz Jozuego 6,16);

– Armia Gedeona krzyczała przed bitwą (patrz Sędziów 7,20);

– Jezus wołał na krzyżu (patrz Mateusza 27,50);

– Izrael, gdy Arka Przymierza prowadziła ich na nowe miejsce, wykrzykiwał: „Powstań, Panie, a niech się rozproszą Twoi wrogowie” (patrz 4 Mojżeszowa 10,35; Psalm 68,1).

Nie próbuję teraz zakładać Pierwszego Kościoła Wojowników Wrzeszczących, ale staram się wykazać, że walka czasem nawet najintensywniejsza i głośna jest zasadna. Joasz, król Izraela, został przez Boga zganiony i poniósł klęskę z powodu braku duchowej intensywności w rzucaniu na ziemię strzał (patrz 2 Królewska 13,14-19).

Kiedy indziej strategia Pana w danej sytuacji będzie polegała po prostu na wypowiadaniu Słowa jako miecza, na składaniu biblijnych deklaracji. Ta strategia, jeśli jest inspirowana przez Ducha Świętego, może być dla nieprzyjaciela niszcząca.

Pewnego razu próbowałem doprowadzić do pojednania pomiędzy trzema stronami. Sytuacja osiągnęła punkt wrzenia i jedna ze stron powiedziała mi, że następnego dnia rano przejdzie do rękoczynów. Wiedziałem, że nie żartuje i że ktoś na tym ucierpi, a inni mogą znaleźć się w więzieniu. Modliłem się dość długo, prosząc Boga o powstrzymanie go, kiedy około 2.00 w nocy, Pan zaszokował mnie takimi słowami: „Dlaczego mnie o to błagasz? Znasz moją wolę w tej sytuacji. A problem został spowodowany przez ducha złości i przemocy. Zwiąż go! Ogłaszaj Moje Słowo i Moją Wolę w tej sytuacji.”

Zrobiłem to i położyłem się spać. Następnego dnia rano z jakiegoś „niewyjaśnionego” powodu, bez przyczyny, bez dyskusji, wszyscy przeżyli zmianę serca. Pokój i harmonia zapanowały tam, gdzie jeszcze poprzedniego dnia władały przemoc i złość. Co się stało?

Stało się paga [spotkanie, esencja hebr. słowa na „wstawiennictwo”]. Stała się Golgota. Stał się Psalm 110,2: „Berło mocy twojej ześle Pan z Syjonu: Panuj wśród nieprzyjaciół swoich”.

ZABEZPIECZANIE NASZEGO DZIEDZICTWA

W tym miejscu konieczne jest słowo ostrzeżenia. Kiedy angażujemy się w walkę duchową, musimy pamiętać o tym, że nie próbujemy pokonać diabła. On jest już pokonany. My nie pokonujemy go jeszcze raz, ale reprezentujemy zwycięstwo Krzyża. Wszystko, co robimy w naszej modlitwie wstawienniczej, musi wypływać z tego, co Chrystus dokonał przez swoje dzieło wstawiennictwa.

Chrystus paga diabła. Zaatakował go i zmiażdżył mu głowę na ziemi (patrz 1 Mojżeszowa 3,15). Hebrajskie słowo na określenie „głowy” w tym wierszu to rosh, które w zasadzie mówi o przywództwie i autorytecie.

Psalm 2,9 mówi proroczo o Chrystusie: „Rozgromisz je berłem żelaznym, roztłuczesz jak naczynie gliniane”. Miażdżenie z 1 Mojżeszowej 3,15 i tłuczenie z Psalmu 2,9 mają w istocie to samo znaczenie: rozbić coś na kawałki i rozrzucić je. Chrystus zmiażdżył głowę węża jak kawałek szkła. Było to całkowite zwycięstwo.

Ale my musimy udostępnić innym i wyegzekwować to, co uczynił Chrystus. Musimy zdobywać wiarą za pomocą duchowego oręża to, co Chrystus nam zapewnił. W 1 Tym 6,12 Tymoteusz otrzymał taką radę: „Staczaj dobry bój wiary, uchwyć się żywota wiecznego, do którego też zostałeś powołany i złożyłeś dobre wyznanie wobec wielu świadków.” Tymoteusz posiadał już życie wieczne, a jednak miał się go uchwycić.

Czy nie jest to ciekawe? Można coś mieć, a zarazem tego nie mieć. Można być właścicielem, a jednak nie posiadać. Interesujące nas słowo brzmi epilambanomai i oznacza „chwytać” coś. Podobnie jak Izrael w Starym Testamencie otrzymał dziedzictwo od Boga, a jednak musiał je sam zająć, tak jest i z nami. Izraelici niekoniecznie od razu posiedli swoje dziedzictwo. To, co się nam należy, nie spadnie na nas automatycznie, podobnie jak to było w ich przypadku.

Moffat tłumaczy ten wiersz następująco: „Staczaj dobry bój wiary, zabezpiecz sobie życie wieczne, do którego zostałeś powołany” (kursywa dodana). Tłumaczenie Wuesta brzmi: „Weź w posiadanie życie wieczne, do uczestniczenia w którym zostałeś powołany”.

Tak jak zdobywa się i zabezpiecza terytorium w czasie wojny, tak i my musimy zdobywać i zabezpieczać nasze dziedzictwo w Chrystusie. Komu mamy je odbierać? Z pewnością nie Bogu! Mamy odbierać je światu, ciału i diabłu!

Jack Hayford podaje bardzo wiele mówiące rozszerzone tłumaczenie z języka greckiego dla Mateusza 16,18-19:

„Gdy napotkacie w jakimkolwiek czasie jakieś działania piekła, o których mówię, że mój kościół je przemoże, staniecie przed koniecznością podjęcia decyzji czy to związać, czy nie. To, co się zdarzy, zależeć będzie od waszej reakcji. Jeżeli osobiście i świadomie zaangażujecie się w akt wiązania na ziemi, kiedy to zrobicie, odkryjecie w przyszłości, że zostało to już wcześniej związane w niebie.” (Hayford, Prayer is Invading the Impossible).

Zadziwiające! Tak wiele zależy od naszego posłuszeństwa i odpowiedzialnego działania. Nasze dziedzictwo w Chrystusie nie jest zagwarantowane albo automatyczne.

 

Źródło: „Modlitwa Wstawiennicza” Dutch Sheets, str 124-132, wyd. Instytut Chrześcijański, Wrocław 2000

 

 

Bibliografia:

Strong, The New Strong’s Exhaustive Concordance of the Bible

Harris, Archer, Waltke, Theological Wordbook of the Old Testament

Zodiathes, Hebrew-Greek Key Study Bible – New American Standard

Joseph Henry Thayer, A Greek-English Lexicon of the New Testament

 

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *