Z jednej strony odpoczywamy w zwycięstwie krzyża, ale z drugiej „toczymy bój” (Efezjan 6:12), bo, jak powiedział Jezus, „gwałtownicy porywają Królestwo Boże”. To Duch Święty decyduje, czym mamy się aktualnie zająć i prawdziwe bezpieczeństwo odnajdziemy w głębokiej relacji z Nim.
Paweł mówi: „W każdej modlitwie i prośbie zanoście o każdym czasie modły w Duchu i tak czuwajcie z całą wytrwałością i błaganiem za wszystkich świętych i za mnie, aby mi, kiedy otworzę usta moje, dana była mowa do śmiałego zwiastowania ewangelii” (Efezjan 6:18-19)
Paweł zwraca nam uwagę, by się modlić „z wytrwałością i błaganiem” za wszystkich świętych. A gdy był na ziemi, też prosił o modlitwę za siebie, aby odpowiednio spełniać swoje powołanie – zwiastować ewangelię. To znaczy, że wierzył, że modlitwa innych ludzi działa, że z modlitwą chrześcijan będzie mu łatwiej spełniać jego ziemskie powołanie, a bez modlitwy będzie to trudniejsze.
Nie wystarczyła mu logiczna wiedza o tym, co Jezus dla niego zrobił na krzyżu i nie wystarczyło mu nawet ponadnaturalne spotkanie Mesjasza oraz doświadczenie chwały bożej, które przeżył w chwili nawrócenia – ciągle czuł, że potrzebuje wsparcia modlitewnego.
Podobnie i my potrzebujemy modlitwy – i Duch Święty często porusza innych ludzi do modlitwy o nas, choć o tym nawet nie wiemy – ale będziemy też przez Ducha Świętego sami prowadzeni w modlitwie o rozmaite osoby: bliskich, znajomych i przyjaciół.
W zeszłym tygodniu poruszyłam temat modlitwy o zbawienie innych ludzi. Modlitwy, która pomaga Duchowi Świętemu usuwać warownie z ich umysłu (2 Kor 10:3) lub też, jak tę kwestię rozumieją inni wstawiennicy, usuwać „zaślepienie, którym bóg tego świata [szatan], zaślepia umysły niewierzących, aby nie świeciło im światło ewangelii” (2 Kor 4:4). Można o tym poczytać TUTAJ.
Dziś chciałam krótko opowiedzieć o modlitwie ochrony. Warto wspomnieć jednak wpierw o jednej ważnej sprawie. A mianowicie o tym, że kluczem do każdej modlitwy wstawienniczej jest poddawanie się Duchowi Świętemu.
„Podobnie i Duch wspiera nas w niemocy naszej; nie wiemy bowiem, o co się modlić, jak należy, ale sam Duch wstawia się za nami w niewysłowionych westchnieniach.” (Rzymian 8:26)
Żadna modlitwa nie powinna być utartą regułką. Ludzki umysł ma coś takiego w sobie, że szybko się przyzwyczaja do rutyny i reaguje zdenerwowaniem, gdy jakaś część rutyny zostaje pominięta. W rezultacie gdy przez dłuższy czas odmawiamy jakąś regułkę modlitewną, a potem nagle któregoś dnia nie mamy czasu na jej powtórzenie, podświadomie reagujemy niepokojem – nasze ciało stara się nas przekonać, że ponieważ czegoś nie zrobiliśmy, to będzie źle. Często pojawiają się wtedy dziwne myśli strachu – wcale nie pochodzące od Boga – że coś złego się zaraz wydarzy nam lub naszym bliskim i wtedy w pośpiechu „odklepujemy” formułkę modlitewną. Jest to typowa demoniczna pułapka, która prowadzi do legalizmu, prowadzi polegania na własnych uczynkach, celem wypracowania sobie określonych efektów duchowych. Nie jest to sposób działania Ducha Świętego.
W naszej modlitwie powinniśmy być zawsze zharmonizowani z Duchem, który jest naszym Mistrzem i Przewodnikiem. To oznacza, że gdy Go aktualnie nie czuję, to modlitwę zaczynam od powrotu do Niego, od prośby, by mnie prowadził. Potem czekam czy mnie nie będzie popychał do modlitwy za innych – czasami to robi, a czasem nie. Nigdy nie wywołuje u mnie poczucia strachu, chociaż czasem daje mi wrażenie alarmu w duchu. Nie jest to nigdy modlitwa na podstawie uczucia paniki lub troski – takie emocje należy oddać Bogu i ich z siebie nie wyswobadzać. Jest to natomiast modlitwa, w której czuje się powagę określonego rodzaju i wyswobadza słowa wiary, słowa ogłaszające przełom i boże rozwiązanie sprawy.
Miałam taką sytuację przy narodzinach mojego siostrzeńca. Wiedziałam, że moja siostra jest w szpitalu. Nie wiedziałam, co się dzieje, bo nie dostawaliśmy od kilku godzin żadnych sms-ów, a nie chcieliśmy przeszkadzać. Zaczęłam się zastanawiać, czy kłaść się spać. Powiedziałam jednak Duchowi Świętemu, że może mnie obudzić, jeśli coś będzie się działo nie tak, jak trzeba. Gdy już leżałam w łóżku, około północy natychmiast odeszło ode mnie zmęczenie i senność, a w duchu poczułam tak jakby stan gotowości bojowej. Zaczęłam się modlić i zobaczyłam stół operacyjny, a Duch Święty kazał mi się modlić o ciśnienie krwi, o tętno dziecka. Po pewnym czasie wrażenie alarmu ucichło i poczułam, że mogę iść spać. Z rana dowiedzieliśmy się, że moja siostra miała w nocy nieplanowaną cesarkę, bo pojawiły się komplikacje i był też problem ze spadającym tętnem dziecka, ale wszystko skończyło się dobrze. Czy byłoby źle, gdybym się nie modliła? Może tak, może nie, ale na pewno Duch Święty chciał wyswobodzić swoją moc nad sytuacją i gdybym na nie odpowiedziała na Jego wołanie, to nie byłoby tak dobrze.
Musiałam się tego rozróżniania Jego głosu jednak jakiś czas uczyć. Przeżyłam dwie takie sytuacje, gdy Bóg chciał, żebym się modliła, a ja na to nie odpowiedziałam i sprawa skończyła się tragicznie. Miałam znajomego, którego po kilku latach braku kontaktu, spotkałam na weselu u koleżanki. Kiedy przedstawił mi swoją dziewczynę, coś we mnie krzyknęło „nie”. Nie rozumiałam, o co chodzi, bo nigdy nie żywiłam do niego żadnych uczuć poza koleżeństwem i w rezultacie zbagatelizowałam całą sprawę. Po pół roku okazało się, że dziewczyna wciągnęła go w świat narkotykowy i podczas jednego z ich spotkań został pobity przez innego faceta, a następnie wypchnięty przez okno.
Nauczona takimi trudnymi doświadczeniami, gdy teraz czuje jakikolwiek alarm duchowy modlę się i poszczę jak szalona, nie stawiając sobie żadnych granic, pomimo usypiająco-uspokajających komentarzy wierzących, żeby po prostu odpoczywać w Bogu. Z jednej strony odpoczywamy w zwycięstwie krzyża, ale z drugiej „toczymy bój” (Efezjan 6:12), bo, jak powiedział Jezus, „gwałtownicy porywają Królestwo Boże”. To Duch Święty decyduje, czym mamy się aktualnie zająć i prawdziwe bezpieczeństwo odnajdziemy w głębokiej relacji z Nim.
Czasem staje mi przed oczami osoba, której dawno nie widziałam i instynktownie wiem, że mam się o nią modlić. Jednocześnie, gdy wybuchł alarm przeciwpożarowy w hotelu, w którym się znajdowałam i musiałam się wydostawać z 6 piętra zadymioną klatką schodową – Duch Święty od początku mnie przekonywał, że nic złego się nie dzieje i że mam się przede wszystkim ciepło ubrać. Dobrze, że się Go posłuchałam, bo faktycznie ktoś sobie tylko spalił kanapkę w kuchni, a strażacy przyjechali dopiero po pół godzinie i wszyscy goście musieli o 6 rano stać w piżamach na dworze, w chłodny poranek. To przez pielęgnację żywej relacji z Duchem Świętym – i uleganie Mu, gdy nas popycha do modlitwy – wprowadzimy Bożą ochronę do całej naszej rodziny.
Poniżej przedstawiam krótką listę, która może być przydatna przy modlitwie ochrony – stanowi jednak jak mówiłam tylko propozycję i należy ją modyfikować w odniesieniu do tego, jak się jest prowadzonym danego dnia przez Ducha Świętego.
O dorosłych członków rodziny:
– o to, by Duch Święty zawsze miał dostęp do ich serca i wprowadzał ich we wszelką prawdę (Jana 16:13)
– aby żadna ciemność nie leżała na ich duchowych oczach (1 Jana 2:9-11; 2 Kor 4:3-6)
– o to, by mieli siłę zachowywać w sobie jednocześnie bożą „sól” i pokój (Marka 9:50)
– o to, by mieli odpowiednią relację z Duchem Świętym, siłę, zasoby, kontakty i właściwy przepływ informacji, aby spełnić wolę Bożą dla swojego życia – tak jak jest w niebie, tak i na ziemi
– o ochronę krwią Jezusa i rozpięcie bożego baldachimu ochrony nad całą rodziną, domem, pracą i tym, co do rodziny należy.
O dzieci w rodzinie (poza tymi punktami, które zostały wspomniane powyżej):
– o to, by otworzyły się na Ducha Świętego i pozwoliły Mu się prowadzić w wyborze ścieżki życiowej
– o ochronę przed złymi ludźmi, niewłaściwymi kontaktami i niewłaściwymi obrazami, czy informacjami
– i o kontakt z osobami, które będą dla nich wsparciem i pomocą: o właściwych kolegów i koleżanki, o właściwych nauczycieli i inne osoby, które będą dla nich wzorem do naśladowania.
Ela Świerczyńska, ekipa otwarteniebo24.pl