Zaskakuje mnie, jak często ludzie proszą mnie, żebym „przyjechał i zrodził coś znaczącego”. Moja odpowiedź jest bardzo prosta, uprzejma, lecz stanowcza: „Nie. Nie mieszkam na tej ziemi, nie mogę więc nic zrodzić”.  

Zaskakuje mnie, jak często ludzie proszą mnie, żebym „przyjechał i zrodził coś znaczącego”. Moja odpowiedź jest bardzo prosta, uprzejma, lecz stanowcza: „Nie. Nie mieszkam na tej ziemi, nie mogę więc nic zrodzić”.

Wszyscy musimy zrozumieć, że to ludzie, którzy mieszkają w danej ziemi, mogą zrodzić dla niej coś wielkiego. Oni zasiewają tę ziemię swoimi modlitwami, swoim wstawiennictwem i proklamacjami. To jest ich poród, gdyż to oni poczęli w swoim myśleniu i działaniach zainspirowanych przez Ducha Świętego, ja staję się tylko akuszerką, która mówi: „Przyj!”.

W przeszłości zbyt wielu ludzi przyjeżdżało do jakiejś ziemi, na której nie mieszkali, i mówili ludziom, że zrodzą coś wielkiego – a kiedy to się nie działo, po prostu wyjeżdżali. Zrodzenie czegoś oznacza spędzanie czasu na danej ziemi, wzięcie jej w posiadanie na jakiś okres oraz uczenie się na temat jej naturalnej i duchowej historii. Może ono nawet oznaczać wyszukanie i nabycie posiadłości na tym terenie, żeby ustanowić dokumentację w sferze nadprzyrodzonej. Otrzymuje się wówczas nadany przez Boga autorytet pozwalający zmieniać atmosferę danego miejsca, aby stawało się takie jak w niebie. Czasami to branie w posiadanie może być związane z zamieszkaniem w jakimś miejscu na stałe, choć najczęściej będzie to zamieszkanie tymczasowe. Tak się dzieje szczególnie w przypadku apostołów i proroków. (…)

W ciągu kilku ostatnich dziesięcioleci wielu mówców gościnnie przyjeżdżało do jakiejś ziemi i próbowało zrodzić jakiś ruch. Na krótki czas można w ten sposób wywołać ogień, ludzie są podekscytowani i licznie przychodzą na spotkania. Jednak chwilę później, gdy ogień przygasa (a dzieje się tak dlatego, że całe przedsięwzięcie było wyłącznie ludzkie, niepoddane całkowicie pod kierownictwo Pana), ludzie mogą czuć się urażeni, zranieni lub zaczynają obwiniać innych. Gdy ten szczególny kaznodzieja w końcu wyjeżdża, lokalni pasterze zostają sami i muszą posprzątać po fałszywym porodzie. Wierzę, że z tego powodu wielu przywódców kościelnych niechętnie słucha słów na temat rodzenia. To nic przyjemnego sprzątać bałagan po gościnnym mówcy, który pojawił się jak wiatr w nocy, a o poranku już go nie było.

Gdy mieszkamy w danej ziemi, proces zradzania jest możliwy, ale żeby to nastąpiło, musimy nieustannie trwać w swojej nadprzyrodzonej mocy. Pamiętajmy, że nie jesteśmy zwykłymi ludźmi, którzy doświadczają nadprzyrodzonych rzeczy – my jesteśmy nadprzyrodzonymi ludźmi, którzy doświadczają naturalnych rzeczy.

 

Źródło: fragmenty książki „Fundamenty Ponadnaturalnego Życia”, Pat Holloran, str. 43-44, książka do kupienia TUTAJ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *